- Myślę, że z powodu narkotyków można zatrzymać, ale nie przez prezerwatywy!? - dziwi się Zoja Szut z Prużan. - Prosiłam celniczkę o przepis prawny: ile mogę przewieść prezerwatyw. Jeśli to zabronione, to niechby powiedziała: "ostatni raz wieziesz, albo wyrzuć je". A tak musiałam ponownie wnieść opłatę ekologiczną i ponownie kupić bilet. A ile nerwów i jaki wstyd! Zrobili ze mnie złodziejkę, przemytniczkę. Przyjechał polski samochód, dwóch celników ze mną pojechało jako ochrona prezerwatyw. A ja pośrodku. Dobrze, że nie w kajdankach.
Pani Zoja od ośmiu lat współpracuje z Wojciechem Rynarzewskim, właścicielem "Baru u Wołodzi", wyposażonego w pamiątki socjalistyczno-komunistyczne. Rynarzewski jest też organizatorem tak zwanych "napadów" na kolejkę wąskotorową po Puszczy Białowieskiej. Turyści zawsze otrzymują drobne upominki jako pamiątkę z przygody podczas podróży ciuchcią. - W minioną sobotę "napad" zamówiła sobie prawie 160-osobowa grupa z Poczty Polskiej - tłumaczy Wojciech Rynarzewski. - U Zojki zamówiłem prezerwatywy, żeby było wesoło. To miały być suweniry. Nie do sprzedaży i nie na przemyt. Czyżby "Stomil" Olsztyn padł przez Zojkę?
- Cała granica stoi i liczą prezerwatywy. Ludzie się śmieją. Jeszcze tak nie miałam. Nigdy z powrotem nie jeździłam - opowiada Zoja Szut. - Ze składu dwóch pociągów mnie jedną wrócili. I to za co? Ludzie przemycili suche grzyby z terenów radioaktywnych, papierosy i wódkę. A ja musiałam wrócić z powodu prezerwatyw!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?