Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Zabrocki uratował człowieka, który wpadł ciągnikiem do stawu. "To nie odwaga, to normalna rzecz"

Redakcja
Ciągnik wpadł do rzeki. 77-letnia pasażerka, nie przeżyła wypadku. Dariusz Zabrocki uratował mężczyznę.
Ciągnik wpadł do rzeki. 77-letnia pasażerka, nie przeżyła wypadku. Dariusz Zabrocki uratował mężczyznę.
Od razu, instynktownie, skoczyłem do wody - mówi - zacząłem szarpać za te drzwi, ale nie dałem rady otworzyć. Akurat była butelka w rowie, chwyciłem i wybiłem szyby..

Ważne

Dariusz Zabrocki 2 kwietnia skończył 26 lat. Wychował się we wsi Lady. Ma dwóch młodszych braci i siostrę, studentkę architektury. W 2003 roku ukończył Technikum Leśne w Białowieży. Od pięciu lat pracuje jako ślusarz - mechanik w firmie "Pronar” w Narwi. Od dwóch lat mieszka w trzypokojowym, pięknie urządzonym mieszkaniu, w jedynym we wsi Czyże bloku. Jest kawalerem. Jego pasją jest wędkarstwo.

Dariusz Zabrocki 2 kwietnia skończył 26 lat. Wychował się we wsi Lady. Ma dwóch młodszych braci i siostrę, studentkę architektury. W 2003 roku ukończył Technikum Leśne w Białowieży. Od pięciu lat pracuje jako ślusarz - mechanik w firmie "Pronar" w Narwi. Od dwóch lat mieszka w trzypokojowym, pięknie urządzonym mieszkaniu, w jedynym we wsi Czyże bloku. Jest kawalerem. Jego pasją jest wędkarstwo.

Ważne

Pomoc, to nie tylko nasza moralna powinność, ale także przestrzeganie prawa. Obowiązek niesienia pomocy każdemu człowiekowi znajdującemu się w bezpośrednim niebezpieczeństwie utraty życia lub doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, ma rangę obowiązku prawnego, obwarowanego sankcją karną.

Zgodnie z art. 162 § 1 kodeksu karnego, kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Kurier Hajnowski: Zdarzenie miało miejsce 24 czerwca o ósmej rano koło Leniewa?

Dariusz Zabrocki: W Leniewie jest nieduży zbiornik wodny, koło niego rowek i przejazd. Po deszczach było dużo wody w rowie. Akurat tamtędy przejeżdżałem samochodem i zobaczyłem ciągnik. Trawa była duża, ale patrzę, ciągnik leży w rowie, kabina cała pod wodą. Pomyślałem, że może ktoś zostawił ciągnik i gdzieś poszedł. Ale ludzi nigdzie nie było. Zatrzymałem się, podszedłem, coś mnie tknęło.

Szyby były całe i drzwi zamknięte. Tylne koło zasłaniało, więc stanąłem na małe, zajrzałem i zobaczyłem twarz tego pana, w rogu kabiny. I rękę, która jakby stukała w szybę, szukała pomocy. Od razu, instynktownie, skoczyłem do wody, zacząłem szarpać za te drzwi, ale nie dałem rady otworzyć. Akurat była butelka w rowie, chwyciłem i wybiłem szyby, wyciągnąłem tego pana na koło. Później zobaczyłem plecy jego żony. Cała kabina była pełna wody, widać było tylko plecy. Wyciągnąłem za plecy. Ale już nie żyła. Cała biała była, a okolice ust czarne od mułu. Widocznie nałykała się mułu. Wyciągnąłem na brzeg i pobiegłem do Leniewa dzwonić na policję.

Taki byłem zmęczony, że nie dałem rady biec, ale jakoś dotarłem. Wróciłem, kocem przykryłem tego pana, bo miałem w samochodzie. Akurat przyjechało pogotowie i od razu go powieźli. Pani to nawet nie zabierali, już nie żyła.

Skąd u Pana taki brak strachu i szybkość działania?

- Działałem raczej instynktownie. Po prostu zobaczyłem i od razu skoczyłem do wody, żeby ratować jak najszybciej. Dopiero później doszło do mnie, co się stało. Przyjechałem do domu, zdjąłem mokre ubranie, dopiero zacząłem rozmyślać, jak tragiczny wypadek miał miejsce.

Gdyby nie Pana szybka reakcja, byłyby dwa trupy...

- Rozmawiałem z tym panem, w niedzielę, kilka dni po wypadku. Dziękował mi. Mówił, że z domu wyjechali 20 minut po siódmej, a to jakieś 300 - 400 metrów od tego miejsca. Tyle czasu ciągnik był w wodzie. Nie wiem jak było, ale wyglądało, że jechał po skosie, dwa koła znalazły się na mostku, dwa poszły w rów i ciągnik się przechylił, kabiną w wodę. Gdyby bardziej skręcił z drogi, pojechał dwoma kołami w rów, pewnie nic by się nie stało. A tak ciągnik się przewrócił. A po deszczach rowy pełne wody.

Podczas ratowania stracił Pan komórkę?

- Utopiła się, ale dostałem od wójta Czyż podziękowania i telefon komórkowy.

29 czerwca komendant straży pożarnej w Hajnówce wystąpił do komendanta wojewódzkiego o przyznanie panu odznaczenia, a wójt gminy Czyże wręczył panu podziękowania za postawę obywatelską i okazanie niezwykłej odwagi w ratowanie ludzkiego życia.

- Szumu się narobiło. Mnie się wydaje, że każdy by reagował w ten sposób, żeby ratować.

Jestem dużo starsza od Pana i proszę mi wierzyć, że nie. Skąd u pana taka odwaga?

- Nie wiem. To nie odwaga, to normalna rzecz. Nawet sobie nie wyobrażam, żeby nie zareagować w ten sposób. Prosty, ludzki odruch, żeby ratować życie. Nawet narażałem swoje. W takim momencie człowiek działa instynktownie. Od razu jak widzi, stara się ratować. Przynajmniej ja.

Urodził się Pan w Ladach. To wioska oddalona od Leniewa o 1,5 km. Czy wtedy, rankiem 24 czerwca, jechał Pan do rodziców?

- Akurat wtedy miałem na popołudnie do pracy, więc pojechałem nad wodę zobaczyć czy są ryby, bo od wielu lat jestem wędkarzem. Przez te pół godziny mógł ktoś przejeżdżać, ale nie pomyślałby nawet, że tam ktoś jest, w tym ciągniku. Tak wyglądało, jakby ktoś wjechał do rowu i zostawił ciągnik. Nikogo nie było widać. Cisza, spokój. To wyglądało jak w horrorze. Stanąłem, zobaczyłem twarz tego pana z ręką jakby proszącą o pomoc, tylko że nic nie było słychać. Tyle czasu pod wodą, może ta pani na błotniku siedziała i tak została w tej wodzie... Jak wspomniałem, wyciągnąłem ich na brzeg i pobiegłem dzwonić.

Jestem pod wrażeniem tego, co Pan zrobił. Niesamowite. Pewnie się Panu śnił?

- Wiele myślałem szczególnie o tej kobiecie, którą wyciągnąłem nieżywą. To straszny widok.

A jak zareagowała pańska żona?

- Nie mam żony, jestem kawalerem.

Tak ładnie w domu kawalera?

- Nie mam dziewczyny. Pracuję z mężczyznami, mieszkam w takim miejscu, daleko od wsi. Mam nadzieję, że w końcu znajdę swoja wybrankę.

Co powiedzieli rodzice, gdy się dowiedzieli o wypadku?

- To był dla nich szok, bo znali tego pana. Powiedzieli, że zrobiłem to, co trzeba. Najbardziej mi żal tej pani, która już nie żyła. Gdybym mógł coś zrobić... Gdybym wcześniej jechał. Ten pan i jego rodzina bardzo tę tragedię przeżywają. Straszny wypadek.

Kilka lat temu był Pan w wojsku. W Toruniu, potem w Orzyszu.

- Byłem tam kierowcą haubicy samobieżnej. W wojsku "zaraziłem się maszynami, teraz pracuję w firmie produkującej maszyny. Do "Pronaru" poszedłem na miesiąc, dwa, a się zrobiło już pięć lat.

Jest Pan wędkarzem, widzę na zdjęciu taaaką rybę.

- Wtedy z kumplem byliśmy na Siemianówce. To sum, ważył 31 kilo, 1,70 m długości. Wędkarstwo, to hobbby, jeździ się po małych zbiornikach - to tu, to tam. Kiedyś najlepiej było łowić w Siemianówce, ale teraz nie ma tam ryby.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny