Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Wdowczyk: Po meczu z Rangers Legia może czuć niedosyt. Ale na Ibrox stać ją na strzelenie gola [WYWIAD]

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Dariusz Wdowczyk
Dariusz Wdowczyk Szymon Starnawski /Polska Press
Wywiad Tygodnia. - Nasza liga jest tak nieprzewidywalna, że nie zdziwi mnie żaden wynik - podkreśla Dariusz Wdowczyk, były piłkarz m.in. Legii Warszawa i Celtiku, 53-krotny reprezentant Polski i szkoleniowiec m.in. Legii, Polonii, Wisły Kraków czy Piasta Gliwice. Opowiada też o dwumeczu Legii z Glasgow Rangers w eliminacjach Ligi Europy i reprezentacji Jerzego Brzęczka.

Tomasz Dębek, "Polska The Times": Jak wrażenia po meczu Legii z Rangersami w eliminacjach Ligi Europy? 0:0 przed rewanżem na wyjeździe to korzystny wynik, czy pozostał niedosyt?
Dariusz Wdowczyk: Patrząc na sytuacje, jakie stworzyły sobie oba zespoły, Legia może czuć po czwartkowym meczu lekki niedosyt. Z drugiej strony, po błędzie Artura Jędrzejczyka sam na sam z bramkarzem wyszedł Alfredo Morelos i mógł dać zwycięstwo Rangersom. Bezbramkowy remis trzeba szanować, ale nie wiem czy 0:0 na własnym stadionie jest tak dobrym wynikiem, jak uważają niektórzy. Myślę, że Legię stać na strzelenie gola w Glasgow. Z pewnością nie będzie jednak o to łatwo.

Pamiętając problemy, jakie sprawili Legii rywale pokroju Europy FC z Gibraltaru, fińskiego KuPS Kuopio czy Atromitosu Ateny, wielu kibiców było pełnych obaw przed Rangersami. Według pana Szkoci zagrali poniżej oczekiwań?
Znamy historię tego klubu. W ostatnich latach mieli duże problemy, musieli odbudować się wracając do ekstraklasy z czwartej ligi. To była kwestia czasu, bo w Szkocji poza Celtikiem liczą się tylko Rangersi. Kilka lat w niższych ligach sprawiło, że The Gers nie są obecnie tak mocni jak kiedyś. Ich marka też nie jest już tak duża. To klub, który ma swoje problemy. Można im strzelić gola. Niech legioniści wezmą przykład z kolegów, którzy pięć lat temu wygrywali z Celtikiem, 4:1 przy Łazienkowskiej i 2:0 na wyjeździe, ale odpadli przez wystawienie nieuprawnionego do gry Bartosza Bereszyńskiego. Niech będą pewni siebie. Myślę, że mają na tyle duże umiejętności, by pokonać Rangersów.

Były zawodnik Rangers Dariusz Adamczuk mówił ostatnio na naszych łamach, że legioniści będą pod wrażeniem atmosfery na Ibrox, bo tam dopinguje cały stadion, a nie jedna trybuna. Własny teren będzie dużą przewagą The Gers?
Na pewno. Spodziewam się kompletu i gorącego wsparcia dla Rangersów ze strony 50 tys. kibiców. Przy wyniku 0:0 fani z Glasgow będą próbowali wywierać dodatkową presję na piłkarzach Legii. Polskim kibicom trudno będzie się przebić przez ich doping. Zobaczymy, czy legioniści poradzą sobie w tych okolicznościach. Na pewno nie będzie im łatwo. Gospodarzom często pomagają ściany. Sędzia może pozwolić Rangersom na ostrą grę, a w tej czują się bardzo dobrze.

Jak pan wspomina atmosferę na Ibrox Park?
Pyta pan o rzeczy, które działy się tak dawno, że w pamięci niewiele z nich zostało. (śmiech) Kiedy grałem w Celtiku, Rangersi dominowali w lidze. Mieli w składzie reprezentantów nie tylko Szkocji, ale też Anglii czy Holandii. Wielu zawodników naprawdę znanych w Europie. Szczerze mówiąc, nie śledzę już ligi szkockiej tak bardzo jak kiedyś. Nie wydaje mi się jednak, by Rangersi mieli w składzie wielu zawodników silnych reprezentacji. Kilka meczów dla Kolumbii zagrał Morelos, jest kilku innych, ale to już nie to samo, co kiedyś. Wiadomo, zakaz transferów i gra w niższych ligach zrobiły swoje. Potrzeba czasu, by odbudowali zespół i swoją markę. Nie zabraknie im za to wsparcia kibiców. 40 tys. ludzi regularnie wspierających klub nawet w czwartej lidze to coś wyjątkowego.

Legia jest zewsząd chwalona za serię sześciu meczów z rzędu bez straty gola. [rozmawialiśmy przed meczem z ŁKS - red.] W pucharach jako jedyny zespół grający od pierwszej rundy zachowali komplet czystych kont. Druga strona medalu jest jednak taka, że w pięciu z jedenastu meczów tego sezonu padł wynik 0:0. A chyba nie po to kibice przychodzą na stadion.
Zgadza się, o ile legioniści są bardzo solidni w defensywie, to kreowanie okazji strzeleckich z gry jest obecnie ich największą bolączką. Większość dobrych sytuacji stwarzają sobie po rzutach rożnych i wolnych. Kiedy już nawet piłkarzom uda im się stworzyć składną akcję, to nie potrafią jej wykończyć. Nie da się wygrać meczu, jeśli nie strzela się rywalowi choć jednego gola. A legioniści mają z tym ogromny problem.

Jak go rozwiązać? Kibice coraz głośniej domagają się gry Carlitosa, którego Aleksandar Vuković uparcie trzyma na ławce. Zamiast niego gra 19-letni Kulenović. W dziesięciu meczach strzelił dwa gole.
To już problem trenera Vukovicia. On widzi swoich piłkarzy na co dzień, zna ich najlepiej. My możemy tylko oceniać to z boku. Szczerze mówiąc, nie jestem zwolennikiem Kulenovicia. Nie widzę żadnego błysku, ani nawet przebłysków jego talentu. Mówi się, że jakieś kluby się po niego zgłaszają, a Legia może zarobić na nim kilka milionów euro. Nie wiem, jaka jest prawda, to nie mój biznes. Może szansę powinien dostać Jarosław Niezgoda? Na Ibrox Legia będzie grała z kontry, jego szybkość i umiejętność zdobywania bramek mogłyby być antidotum na Rangersów. Jest przecież też Carlitos. Ale łatwo oceniać z boku i wysuwać kandydatury. Trener jest najbliżej zespołu. Ma swój rozum i bierze odpowiedzialność za swoje decyzje.

ZOBACZ TEŻ:

W ekstraklasie Legia jest w środku stawki, ale ma zaległy mecz. Liderują Śląsk Wrocław i Pogoń Szczecin. To dla pana niespodzianka?
Nasza liga jest tak nieprzewidywalna, że naprawdę wszystko jest w niej możliwe. Skoro w zeszłym sezonie mistrzem Polski został Piast, do dlaczego teraz nie może dojść do kolejnej niespodzianki? Legia, Lech i Jagiellonia nie mają wyłączności na walkę o tytuł. Jak widać, inne zespoły też mają na to ochotę. Wykazują też coraz mniej respektu dla faworytów. Przyjeżdżają na ich stadiony, grają bez kompleksów i często wyjeżdżają z trzema punktami. Dlatego nie widzę zdecydowanego faworyta w grze o mistrzostwo.

Pana zdaniem Śląsk i Pogoń to drużyny, które będzie stać na walkę o mistrzostwo Polski aż do końca sezonu?
Dlaczego nie? Jeśli poczują się pewnie, a w obu klubach wszystko zmierza w tym kierunku, stać ich na wiele. Z całym szacunkiem dla rywali, ale przecież w tej lidze gra się o to, żeby ją wygrać. A nie utrzymać się czy awansować do grupy mistrzowskiej. Rozgrywki są tak wyrównane, że każdy wynik jest możliwy.

Legia notuje rekordową serię bez straty bramki w europejskich pucharach, podobnie wygląda sytuacja reprezentacji Polski w eliminacjach Euro 2020. Cztery mecze, 12 punktów, gole 8:0. W nadchodzących spotkaniach ze Słowenią w Lublanie i Austrią na PGE Narodowym seria zostanie przedłużona?
Trudno cokolwiek prorokować. W dotychczasowych meczach mieliśmy trochę szczęścia. Tak naprawdę tylko Izrael pokonaliśmy pewnie, w pozostałych były problemy. Ale to początki. Trener Brzęczek miał trochę czasu na to, by przypatrzeć się piłkarzom i ich formie. Nie wiem, czego konkretnie od nich wymaga. Ja bym oczekiwał lepszej gry, w ofensywie i defensywie. Kilku zawodników grało w poprzednich meczach poniżej oczekiwań. Nowy sezon to nowe rozdanie, często piłkarze jesienią prezentują się lepiej niż na wiosnę. Nie ma co się oglądać na rywali. Grajmy o punkty, za kilka lat o stylu nikt nie będzie pamiętał. Aczkolwiek zawsze lepiej jest, kiedy kibice wychodzą ze stadionu zadowoleni grą drużyny. A myślę, że mamy mały niedosyt z postawy naszych zawodników w wiosennych meczach eliminacyjnych. Męczyliśmy się nawet z dużo słabszymi rywalami, nie potrafiliśmy narzucić im własnych warunków. Najważniejsze jednak, że punkty się zgadzają. Z tego przede wszystkim rozlicza się przecież drużynę i trenera.

W poniedziałek Brzęczek powoła kadrę na Słowenię i Austrię. Pana zdaniem znajdzie się w niej miejsce dla zawodników z drużyn U-21 i U-20, które latem grały na mistrzostwach Europy i świata?
Dużo mówiło się o Sebastianie Szymańskim czy Szymonie Żurkowskim. Trener Brzęczek na pewno śledzi ich występy. Ja mam mieszane uczucia. O ile widziałem w kadrze Żurkowskiego, który w ekstraklasie dużo biegał, walczył, potrafił dryblować i uderzyć z dystansu, to na mistrzostwach Europy U-21 poza meczem z Belgią obaj zawiedli. Przeciwko Włochom, a zwłaszcza Hiszpanom, nie potrafili wziąć na siebie odpowiedzialności. Nie było widać w nich, że są przywódcami drużyny. Może w otoczeniu zawodników seniorskiej kadry będą wyglądać lepiej? Warto dać im szansę. Powołałbym zwłaszcza Żurkowskiego, który powinien być alternatywą dla Grzegorza Krychowiaka czy Mateusza Klicha. To młody, rozsądny chłopak. Głupot większych od Krychowiaka na murawie nie zrobi. Mamy kilku zawodników, którzy są w okolicach trzydziestki i prędzej czy później będą kończyć kariery reprezentacyjne. W ich miejsce trzeba wdrażać młodzież. Moim zdaniem Żurkowski jest jednym z zawodników, który będzie pukał najgłośniej do drzwi kadry.

Na koniec proszę powiedzieć co u pana? Chce pan wrócić do trenerki, pojawiają się jakieś propozycje?
Na razie nie mam takich planów. Skupiam się na tym, co robię. Czyli komentowaniem meczów w Polsacie.

Rozmawiał Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Trwa głosowanie...

Który napastnik powinien być pierwszym wyborem trenera?

ZOBACZ TEŻ:

Igor Lewczuk: Udało nam się zniwelować jakość zespołu Rangersów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny