MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Strychalski. Lekarze skazali go na śmierć, a on wygrywa maratony

Julita Januszkiewicz
Dariusz Strychalski, niepełnosprawny biegacz z Łap ciągle podnosi sobie poprzeczkę. Stawia coraz trudniejsze wyzwania. Niedawno brał udział w I Maratonie Gór Stołowych.
Dariusz Strychalski, niepełnosprawny biegacz z Łap ciągle podnosi sobie poprzeczkę. Stawia coraz trudniejsze wyzwania. Niedawno brał udział w I Maratonie Gór Stołowych.
Dariusz Strychalski uległ w dzieciństwie ciężkiemu wypadkowi. Ale nie poddał się. Znalazł lek, który pomaga mu przezwyciężyć niepełnosprawność. To bieganie.

Gdybym nie biegał, siedziałbym bezczynnie w domu i godzinami wylegiwałbym się przed telewizorem. - zamyśla się Dariusz Strychalski. Szczupły, opalony, wysportowany. Normalny facet. Ma jednak sparaliżowaną prawą stronę ciała i problemy ze wzrokiem. Biega, bo chce mieć jakieś zajęcie. Ale tak naprawdę przez sport pokonuje samego siebie, przezwycięża własne słabości.

Lekarze nie dawali mu szans

Dariusz ma 35 lat. Mieszka z rodzicami i młodszym bratem w Łapach. Trudno mu mówić o wypadku. Odżywają bowiem bolesne wspomnienia.

Miał osiem lat, kiedy potrącił go samochód. Mały Darek przebiegał przez jezdnię. Nie widział nadjeżdżającej ciężarówki. Lekarze nie dawali mu żadnych szans. Ale po prawie dwóch miesiącach chłopiec wreszcie odzyskał przytomność. Przeszedł też kilka skomplikowanych operacji i długotrwałą rehabilitację.

- Przez pół roku uczyłem się chodzić i mówić - wspomina Dariusz.

Po wypadku starał się być samodzielny. Wrócił do tego, co robił przedtem. Potem skończył Technikum Rolnicze w Białymstoku.

Znalazł też lek, który pomaga mu przetrwać i normalnie żyć. Zaczął biegać, by ze swoją niepełnosprawnością nie zamykać się w czterech ścianach

Na początku były krótkie dystanse. Najczęściej biegał w okolicach Łapy, zawsze w towarzystwie psa. Potem zapisał się do białostockiego klubu "Start" dla niepełnosprawnych. I wystartował w mistrzostwach dla takich osób. Pokonał dystans pięciu kilometrów. Do domu wrócił ze złotym medalem. To był jego pierwszy sukces. Właśnie wtedy poczuł smak zwycięstwa. A już po dwóch latach zaczął trenować sam. Codziennie pokonywał kilkadziesiąt kilometrów.

Półmaraton Gusiew- Gołdap był przełomowym. Dariusz ukończył go z dobrym wynikiem. To właśnie wtedy postanowił startować w pełnych maratonach. Po to, by się sprawdzić.

Na początku jego najbliżsi bali się, że sobie nie poradzi. Przekonywali, że ciężko będzie mu przebiec tak długi dystans. Ale Dariusz postawił na swoim. Teraz rodzice wpierają i kibicują.

Przed każdym startem, intensywnie i systematycznie trenuje. Bo Dariusz Strychalski poza marzeniami, ma też upór. Mimo przeciwności losu jest wytrwały, silny i mocny. Wie, że bez pracy, systematyczności i ogromnego wysiłku, człowiek nic nie osiągnie.

Startuje w półmaratonach i maratonach, często za granicą. - Tych zawodów było tyle, że w końcu przestałem liczyć. Najmilej jednak wspominam te najtrudniejsze - przyznaje.

Brał udział w biegach międzynarodowych, między innymi, w X i XI "Maratona di Roma". Zaliczył maratony na Łotwie, Litwie, Słowacji. Był też w Hiszpanii, Niemczech i Austrii.

Trzy lata temu zadebiutował w pięcioetapowym biegu z Wiednia do Budapesztu. Sportowcy mieli do pokonania 320 km. Mimo przykrych niespodzianek Dariusz przebiegł 217 kilometrów. Rok temu wrócił na trasę. Zajął wówczas ósme miejsce w kategorii open mężczyzn.

A niedawno uczestniczył w jednym z najtrudniejszych maratonów w Polsce. Tym razem był to I Maraton Gór Stołowych. - Nie tylko doskwierał upał. Musieliśmy walczyć ze skałkami, korzeniami, a czasami z kamiennymi schodami wykutymi w przejściach prowizorycznych jaskiń - opowiada.

Z Augustowa pobiegł do Grecji

Niepełnosprawny sportowiec z Łap ciągle podnosi sobie poprzeczkę. Stawia coraz trudniejsze wyzwania. W ubiegłym roku wystartował w najdłuższym biegu maratońskim. W jego karierze był to jeden z najcięższych dystansów. Do pokonania było 246 kilometrów. Trasa wiodła z Aten do Sparty, przez strome i górskie drogi.

Wspomina, że najgorszy i najtrudniejszy odcinek trzeba było pokonać wspinając się po piaszczystej drodze pod górą Sangras. To nic, że był krótki. Po prostu nie dało się biec, więc trzeba było iść, i to przez dwie godziny.

Po przekroczeniu mety, każdy zawodnik był dekorowany wieńcem laurowym. Musiał też ucałować stopy posągu legendarnego króla Leonidasa.

- Przy wręczaniu medalu wszyscy bili mi gromkie brawa. To była niezapomniana chwila - opowiada. Jest bowiem jedynym niepełnosprawnym zawodnikiem w historii tego biegu.

Zanim jednak wystartował, musiał dotrzeć do Grecji. Z kolegą Piotrem Kuryło z Augustowa postanowili, że pobiegną.

Wyruszyli z Augustowa. Najpierw mieli biec przez Czechy, Austrię, Włochy. A z Bari popłynąć promem do Aten. Ale zmienili plany, chcieli zdążyć na grecki ultramaraton. Sportowcy ruszyli więc przez Słowację, Węgry, Bułgarię i kraje dawnej Jugosławii.

Biega ze zdrowymi

Jak mówi Dariusz, za każdym razem dla niego wielką nagrodą i zwycięstwem jest ukończenie biegu.

- Gdybym zszedł z trasy, to później mocno bym tego żałował. Najważniejsze by w drodze nie przydarzyła się kontuzja - dodaje.

Jego największym sukcesem jest jednak to, że się nie poddaje. Zawsze biega ze zdrowymi.

- Na początku pytali po co biegnę, skoro nie dam rady, bo przecież jestem niepełnosprawny - mówi.

Szybko jednak uwierzono w jego możliwości. Dariusz nie ma taryfy ulgowej. Wszyscy traktują go jak zawodnika pełnosprawnego.

Nie lubi mówić o swoich sportowych marzeniach i planach.

- Jest ich dużo. Jeśli się spełnią, to na pewno pochwalę się nimi - zapewnia.

Jednym z największych jest maraton w USA. Jego trasa wiedzie wokół Doliny Śmierci. Jest niezwykle ciężka. Trzeba pokonać 217 kilometrów.

Niestety, realizacja planów zależy głównie od pieniędzy. Wszystkie dotychczasowe wyjazdy Dariusz opłacał sobie sam.

- Trzeba przecież wykupić wpisowe, noclegi. A to kosztuje - mówi.

Bo Dariusz Strychalski mimo sportowych sukcesów, nie może pracować. Ma tylko niską rentę socjalną. Dlatego zdarzało się, że musiał prosić o pomoc finansową władze Łap. Ale nie poddaje się w walce z przeciwnościami losu. Wie, że musi biegać. To jego życie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny