Kurier Hajnowski: W tym roku mamy już II Międzynarodowy Festiwal Teatralny "Wertep".
Dariusz Skibiński: Bardzo się cieszę. Było mnóstwo dzieci, potem zrobiła się przerwa lajtowa, ale było tak gorąco, że się nie dziwię. Jurta, parada uliczna, a za chwilę spektakl w sali. Byli ludzie, chcieli oglądać, przychodzili i to było widać. To wszystko bardzo przyjemne.
Kleszczelanie już zdążyli poznać festiwal. Rozmawiałam ze starszymi osobami, też się cieszą, a takich trudno zadowolić.
- Jest bardzo przyjemnie, chodzili za nimi. Mieli ochotę być, uczestniczyć. To jest świetne.
Pierwszego dnia była Czeremcha, drugiego Narewka. W tych miejscowościach "Wertep" gościł po raz pierwszy.
- Nawet nie trzeba było przecierać szlaku. W Czeremsze publiczność nie zawiodła. W Narewce było bardzo dużo dzieci. Z mniejszych miejsc były dowożone autobusami. Tu, w Kleszczelach, w ubiegłym roku też dzieci były dowożone, a w tym już przyjechały z rodzicami. Fajnie, ja się cieszę, że to jest.
Trudno jest zaprosić teatr z zagranicy?
- Trudno z wielu powodów. Po pierwsze dlatego, że trzeba dla nich załatwić wizę szengenowską, żeby mogli przyjechać. Po drugie, to kosztuje. Ich dojazd i przyjazd też kosztuje. To zawsze trudniejsze niż dojazd z Polski.
Skoro na "Wertep" przyjeżdżają teatry z zagranicy, musicie mieć dobre kontakty?
- Z "Sinemą", przez 20 lat jeździłem po świecie, grałem spektakle na festiwalach, poznałem tam dosyć dużo ludzi, więc się udało.
Jaki tłum poszedł za paradą uliczną...
- Piękny tłum ludzi idzie po mieście i chce się bawić. To fantastyczne.
W tym roku udało się zaprosić teatr z Ukrainy.
- Tak, na finał w Hajnówce. Jeden z największych teatrów z Ukrainy, ze Lwowa, teatr "Woskresinnia". Pokaże swojego pięknego "Hioba", plastycznego. Piękny spektakl. "Hiob", to jest misterium, a przecież spektakle wertepowe były misterium, więc chciałem, żeby w tym roku była na tym festiwalu przynajmniej jedna taka rzecz, która jest w okolicach misterium.
Ilu aktorów wystąpiło na II "Wertepie"? Można ich policzyć?
- Cała ekipa, która pracuje przy festiwalu liczy 98 osób. Teatr "Brama", to 12 osób, "Babaryba", 12 osób. Jedne są mniejsze, a inne jeszcze większe, bo "Woskresinnia", to 18 osób. Duże ekipy, duże ludzkie formacje. Dlatego bez pomocy gmin, powiatu i miast, nie dalibyśmy rady. Nasze fundusze były takie, że wystarczyły na połowę, a udało się wspólnie ustalić ile pieniędzy może być więcej i dzięki temu zdołaliśmy to udźwigąć. Co tu dużo mówić, 10 spektakli w ciągu dnia. Licząc zwyczajnie, po zwykłych cenach, jakie panują na rynku, taki dzień kosztuje minimum 30 tys. zł i to same honoraria. Żeby ściągnąć teatr, trzeba wydać 5 tys. zł. To takie minimum, licząc transport, spektakl i spanie. Większość z nich, zgodziła się grać tylko po stawkach honoraryjnych, bez jakichś dodatkowych zarobków. To dało szansę, że ten festiwal może być, istnieć w takiej formie.
Tu wszyscy są pasjonatami sztuki. Tak jak Pan i Pana żona, Agata Rychcik-Skibiński.
- Ale to przyjemna robota. To frajda. Widać, że ma sens. Ludzie przychodzą, oglądają. Przychodzą nawet do jurty posłuchać muzyki i potańczyć. Mówiąc krótko ma to sens i tyle.
Będą następne "Wertepy"?
- Tak, na pewno będą następne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?