Paweł Myszkowski, radny miejski PiS: TAK
O ile, stwarzają maluchom odpowiednie warunki do nauki i zabawy
Rodzice przedszkolaków na co dzień nie mają kontaktu z władzami miasta. Szczególnie, że np. na spotkanie z Prezydentem trzeba się umawiać z miesięcznym wyprzedzeniem... Zatem władze o tyle są przyjazne, o ile stwarzają maluchom odpowiednie warunki do nauki i zabawy. Uważam, że tak właśnie jest.
W obecnej kadencji, już od pierwszego budżetu, jako przedstawiciele mieszkańców kładziemy nacisk na poprawę infrastruktury i uzupełnienie kadry w placówkach miejskich poprzez stosowne zapisy w uchwale budżetowej. Co do przygotowania kadry pedagogicznej - o to jestem spokojny, zarówno jako ojciec dwójki absolwentów przedszkola samorządowego, jak też wiceprzewodniczący Komisji Edukacji i Wychowania Rady Miasta.
Najbliższy rok szkolny oraz kolejny będą wyjątkowo trudne: miejsc w placówkach publicznych jest obecnie zbyt mało. Rząd PiS zniósł przymus posyłania sześciolatków do szkół, wprowadzony wcześniej przez PO, dodatkowo gmina ma obowiązek zapewnienia miejsc w przedszkolach czterolatkom, a od przyszłego roku także trzylatkom. Powstają nowe oddziały w placówkach miejskich, ale wiedząc, że to może nie wystarczyć, podjęliśmy uchwałę dopuszczającą do pełnej dotacji przedszkola niepubliczne.
Nie zgadzamy się jednak na obchodzenie zapisów ustawy, bo tak należy traktować zapis o 99-procentowej dotacji dla przedszkoli niepublicznych. Stąd propozycja, aby przedszkola niepubliczne otrzymały pełną dotację, ale stanęły do konkursu ofert. Jakość oferty edukacyjnej jest dla nas sprawą priorytetową.”.
Szczepan Barszczewski, partia KORWiN w Białymstoku: NIE
Nie potrzeba tworzenia frontu walki między przedszkolami prywatnymi i publicznymi
W magistracie pojawił się pomysł zaangażowania przedszkoli prywatnych i upowszechnienia do nich dostępu. Miałyby dostawać takie same pieniądze, tzn. prawie takie same bo 99 proc. tego, co przedszkola samorządowe. Prezydent miasta mógł to zrobić znacznie wcześniej w okresie pierwszych 8 lat swoich rządów, gdy radę miasta miał pod sobą.
Pomysł zmierzający w dobrym kierunku, uwolnienia rynku usług przedszkolnych, jednak nie będzie wdrażany. Na drodze stanęli radni PiS, którzy nie chcą dopuścić, by „pieniądze bez kontroli trafiały do prywaciarzy” (prywatnych właścicieli przedszkoli i stowarzyszeń rodziców je prowadzących). Rzeczywistość jest zaś taka, że przedszkola prywatne są pod stałą kontrolą i nadzorem licznych instytucji - urzędu miejskiego i aparatu skarbowego, kuratorium oświaty, inspekcji sanitarnej. Wobec czego pojawił się postulat obostrzeń dla placówek prywatnych, poprzez udział w konkursach. Gdyby przedszkola publiczne tak samo jak prywatne zabiegać miały w konkursach o pieniądze pochodzące z podatków wszystkich, nad takim trybem można byłoby się zastanowić. Wprowadziłoby to konkurencję między przedszkolami podnosząc jakość usług. Propozycje takiego rozwiązania jednak nie padły.
O co w sprawie chodzi skoro jedni przez drugich chcą dobrze albo lepiej? Kwestią zasadniczą jest rozstrzygnięcie dla kogo. Dla siebie, na pewno, jako zabiegających o reelekcję radnych poprzez powtarzanie jak mantrę „chcemy lepiej niż tamci”.
Władze powinny dopuścić konkurowanie o dzieci przez przedszkola prywatne i publiczne tworząc równe warunki ich funkcjonowania bez faworyzowania jednych kosztem drugich. Nie potrzeba ich antagonizowania i tworzenia frontu walk. Warto by dzieci z rodzin mniej zamożnych mogły skorzystać na takich samych zasadach z ofert przedszkoli prywatnych i publicznych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?