Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy radni mogą zabronić obywatelowi nagrywania obrad? Finał głośnej sprawy Jana Mordania już bliski (zdjęcia, wideo)

Tomasz Mikulicz
Tomasz Mikulicz
Komendant wysyłając policję na interwencję był świadom, że nic złego się nie dzieje. W tym czasie ten patrol mógł być wezwany do jakiejś poważnej sprawy, a zajmował się właściwie takim niczym - mówił podczas rozprawy Jan Mordań.
Komendant wysyłając policję na interwencję był świadom, że nic złego się nie dzieje. W tym czasie ten patrol mógł być wezwany do jakiejś poważnej sprawy, a zajmował się właściwie takim niczym - mówił podczas rozprawy Jan Mordań. Wojciech Wojtkielewicz
Finał tej sprawy może być bardzo ciekawy. Bielscy radni zabronili mieszkańcowi nagrywania obrad komisji i wezwali policję. Mieszkaniec usłyszał wyrok nakazowy. Po tym jak wygrał w drugiej instancji, policja złożyła apelację od wyroku. 17 lipca mamy poznać rozstrzygnięcie.

Sprawa jest o tyle nietypowa, że nie natknąłem się do tej pory na orzeczenie, które wprost rozwiązywałoby problem, o którym mowa. Natomiast jest to typowa sprawa jeśli chodzi o prawa człowieka. Uważam, że prawo do informacji o działalności organu władzy publicznej obejmuje katalog praw człowieka - mówił w rozmowie z "Porannym" adwokat Michał Sykała.

Podczas wtorkowej (7 lipca) rozprawy w białostockim sądzie okręgowym reprezentował Jana Mordania, byłego radnego gminy Bielsk Podlaski i mieszkańca wsi Haćki. W sierpniu zeszłego roku przyszedł on na posiedzenie połączonych komisji wspomnianej rady. Zainteresował się bowiem programem rewitalizacji gminy, który był jednym z punktów obrad. Miał ze sobą telefon komórkowy. Radna prowadząca posiedzenie zapytała, czy będzie nagrywał obrady. Ten odparł, że tak.

- Usłyszałem, że mam wyłączyć telefon. Mówiłem, że nie wyłączę, bo mam prawo nagrywać. Dowiedziałem się, że podczas komisji to zakazane. Potem pani radna poprosiła o pomoc radczynię urzędu, która stwierdziła, że nie mogę nagrywać i zasugerowała głosowanie w tej sprawie: 11 osób nie chciało nagrywania, a cztery wstrzymały się od głosu - opowiadał w styczniu na naszych łamach.

Prowadząca obrady zapytała pana Jana czy rozumie wynik głosowania. Ten powiedział, że rozumie, ale telefonu nie wyłączy i posiedzenie nadal będzie nagrywał. Wtedy ogłoszono przerwę, a prowadząca obrady, wójt gminy i radczyni wyszły. Krótko potem na sali pojawiło się dwoje bielskich mundurowych.

Czytaj też: Komendant policji w Bielsku Podlaskim złożył apelację. Chce ukarania obywatela, który nagrywał radnych

- Policjant stwierdził, że mam przestać nagrywać obrady, bo radni sobie tego nie życzą. Chciał też wiedzieć, czy opuszczę salę, ale odmówiłem. Zostałem wylegitymowany i spisany. Patrol wyszedł, a ja jeszcze trochę nagrywałem. Już w domu napisałem do komendanta prosząc o wyjaśnienie tej interwencji, a po jakimś czasie zostałem wezwany na policję, na przesłuchanie. Stawiłem się i powiedziałem, jak było - tłumaczył nam były radny.

Komenda powiatowa policji w Bielsku Podlaskim skierowała sprawę do sądu. Oskarżyła Jana Mordania, że nagrywając posiedzenie zakłócił posiedzenie. Sąd rejonowy w Bielsku Podlaskim uznał go winnym. Wyrokiem nakazowym ukarał naganą i kazał zapłacić 70 zł tytułem kosztów postępowania.

Pan Jan nie dał za wygraną i skontaktował się z białostocką społeczniczką Katarzyną Sztop-Rutkowską, która z kolei skontaktowała go z Siecią Obywatelską Watchdog Polska. Panu Janowi zapewnione zostało bezpłatne wsparcie prawne. Po tym jak odwołał się od wyroku do sądu II instancji (również w Bielsku Podlaskim), który go uniewinnił. Stwierdzając, że mieszkaniec mógł nagrywać obrady bo zezwala na to Konstytucja RP i ustawa o samorządzie gminnym. Bielska policja złożyła jednak apelację, która rozpatrywana była na wtorkowym posiedzeniu w białostockiej "okręgówce".

Czytaj też: Rada Miasta Białystok: Koniec sporu o komisje. Radni KO i PiS w końcu się dogadali. Czy topór wojenny zostanie zakopany na stałe?

- Rzeczywiście art. 61 Konstytucji zezwala na nagrywanie dźwięku lub obrazu z posiedzeń kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów, ale posiedzenie komisji było posiedzeniem roboczym. Jedynie pomocniczym w stosunku do kolegialnego. Nie miało ono przymiotów oficjalności. Omawiane były też wnioski mieszkańców z podaniem ich danych personalnych i danych wrażliwych - mówiła podczas rozprawy asp. Katarzyna Iwaniuk z powiatowej komendy policji w Bielski Podlaskim.

Podkreślała też, że o ile świadkowie początkowo mówili policjantom, że Jan Mordań zachowywał się spokojnie, to w trakcie rozprawy świadkowie zeznawali, że zachowanie mieszkańca Haciek było natarczywe i wprowadzało niepokój. - Poprzez nagrywanie w sposób ostentacyjny i jawny - stwierdziła.

Czytaj też: Radni głosowali sami na siebie. Spór rozstrzygnie sąd.

W apelacji złożonej przez bielskich mundurowych jest też mowa o tym jakoby mieszkaniec miał trzymać telefon w odległości 0,5 m od twarzy radnych, co zdaniem bielskiej policji przekracza normy obyczajowe. Jan Mordań już w styczniu tłumaczył na naszych łamach, że nie "podtykał" telefonu radnym pod twarze lecz spokojnie siedział przy stole, a do najbliższego radnego miał jakieś 1,5 m.

- Komendant wysyłając policję na interwencję był świadom, że nic złego się nie dzieje. W tym czasie ten patrol mógł być wezwany do jakiejś poważnej sprawy, a zajmował się właściwie takim niczym - mówił podczas rozprawy.

Sędzia Dariusz Orłowski poinformował, że wyrok zostanie ogłoszony w białostockim sądzie okręgowym 17 lipca o godz. 14 w sali numer 1.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny