[galeria_glowna]
Sprawdzaniem numery nadwozi zajęli się kryminalni.
(fot. fot. Bogusław F. Skok)
Jednak żadna ze służb śledczych nie chciała powiedzieć, czego konkretnie dotyczyła akcja.
Urząd Kontroli Skarbowej twierdził nawet, że w żadnych działaniach nie uczestniczył.
- Może nasi ludzie tamtędy tylko przejeżdżali - podpowiadała urzędniczka.
Dopiero, kiedy przeczytaliśmy jej numery rejestracyjne auta, oznakowanego "Kontrola skarbowa", przyznała, że agenci UKS jednak w komisie byli.
Milczała także prokuratura. - Sprawa jest rozwojowa - uciął Artur Kuberski, zastępca prokuratora rejonowego Białystok-Południe. Zasłaniał się tajemnicą śledztwa.
Jak się dowiedzieliśmy, kontrolowane autokomisy mogły działać nieuczciwie. Istnieje podejrzenie, że zaniżały wartość sprowadzanych aut, dlatego płaciły niższe cło. W takim wypadku traciłby na tym budżet państwa. A klienci płaciliby niemal tyle, co w przypadku legalnie kupionych samochodów.
Kolejnym sposobem na łatwy zarobek mogła być sprzedaż samochodów pod zastawem bankowym. Takie auto powinno mieć odpowiedni wpis w dowodzie rejestracyjnym. Ale według naszego informatora, w kilkunastu przypadkach białostockim komisom takie wpisy udało się usunąć. Wtedy mogły bez przeszkód sprzedać samochody.
- Często na umowie kupna auta w ogóle nie ma komisu. Lewy dokument jest podpisywany bezpośrednio między klientem a zagranicznym właścicielem auta. Oczywiście ten ostatni o takiej umowie nie ma pojęcia - wytłumaczył nasz informator.
Dlatego w takich przypadkach to klient naraża się na duże kłopoty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?