Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czerwona zaraza - Dariusz Kaliński. Wyzwoliciele gwałcili, grabili, pili i mordowali

Jerzy Doroszkiewicz
Czerwona zaraza - Dariusz Kaliński
Czerwona zaraza - Dariusz Kaliński materiał prasowy
Jak naprawdę wyglądało wyzwolenie Polski podczas II wojny światowej pisze Dariusz Kaliński, autor opartej o historyczne publikacje książki „Czerwona zaraza”, wydanej przez ciekawostkihistoryczne.pl

Tyle, że owa książka to nie zbiór ciekawostek, raczej ponury diariusz bestialstw, do jakich prowadzi imperialna polityka.

**

To były piękne dni**

Tylko ktoś, kto nie przeżył koszmaru wojny, może wątpić, że Polacy nie cieszyli się z nadejścia Armii Czerwonej. Po pięciu, sześciu latach nieludzkiej okupacji, życia w ciągłym strachu, niepewności jutra, autentycznie cieszyli się z wyzwolenia od hitlerowskiego jarzma. Szczególnie, że żołnierze z pierwszej linii frontu mieli ze sobą kuchnie polowe, konserwy, co dla wygłodzonych Polaków stanowiło nie lada gratkę.

W 2010 roku Magdalena Mejsak, dzieląc się wspomnieniami, nie zdusiła w sobie wdzięczności do wyzwolicieli, którzy przynieśli jej wolność w Świętokrzyskiem, mimo że jej wuj - Adam Bień, jeden z przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, został podstępem aresztowany przez Sowietów i sądzony w sławnym procesie szesnastu w Moskwie. Podobnie ten czas zapamiętali sowieccy żołnierze. Choćby porucznik Iwan Jakuszyn, którego chłopi w podbiałostockiej wsi witali okrzykami „Bracia, bracia”. Tego entuzjazmu i radości nie da się wymazać.

Od wyzwolenia do rabunków

Wkroczenie Armii Czerwonej do Polski było dobrze przemyślane. Dariusz Kaliński w „Czerwonej zarazie” pisze o trzech falach Sowietów. Pierwszą stanowiły owe witane ze łzami w oczach oddziały frontowe - dobrze wyekwipowane, z pachnącymi grochówką kuchniami polowymi. Bardziej niebezpieczna dla mieszkańców była druga fala. To jednostki kwatermistrzowskie i wojska drugiego rzutu. Ni e dość, że często same musiały zdobywać sobie żywność, to jeszcze maruderzy mieli czas na gwałty i grabieże. Nie miała zamiaru zapobiegać im trzecia fala Sowietów, czyli formacje NKWD, goniące maruderów i tropiące Polaków, którzy podczas okupacji w oddziałach partyzanckich walczyli z hitlerowcami. Szczególnie, jeśli byli w Armii Krajowej.

Do gorzkich prawd można zaliczyć szczególne upodobanie Sowietów do kolekcjonowania zegarków. Kiedy Polacy zorientowali się, że te cenne przedmioty, często pamiątki rodzinne, stanowią łakome kąski, starali się je ukrywać, ale łatwo mogli się zdradzić chcąc uprzejmie odpowiedzieć na chytre pytanie: „Która godzina?”. I z bojarskich opowieści zebranych przez białostoczanina Zbigniewa Klimaszewskiego znamy przypadek śmiertelnego postrzelenia człowieka, który nie chciał dać sobie ukraść roweru. Ale cóż tam rower - w Jędrzejowie niedaleko Łodzi w 1945 roku polska milicja strzelała się z Sowietami, którzy mieli ochotę obrabować sklep spożywczy. Początkowo uciekli, ale po tygodniu wrócili, doszczętnie złupili ów sklep, a milicjantów rozbroili.

Niezbadana liczba gwałtów

Gwałt na wojnie to jeden z najbardziej wstydliwych uczynków. Nie przynosi żołnierzowi chwały, gorzej, kiedy jest akceptowany przez dowódców albo wręcz podsuwany, jako zadośćuczynienie za zbrodnie. A takiego rozgrzeszenia udzielali podwładnym sowieccy oficerowie, szczególnie w stosunku do Niemców. Żołnierzom było jednak bez różnicy. Lista bezeceństw wyczynianych przez - z reguły pijanych - żołdaków, przyprawia o zawrót głowy.

W „Czerwonej zarazie” nie brak świadectw kobiet, które widziały gwałty na swoich matkach, babciach, same cudem unikając podobnego losu. „Do dzisiaj pamiętam te ich zapite twarze, gwałcili ją i bili, a ci, co patrzyli, śmiali się i wykrzykiwali coś po rosyjsku” - wspomina po latach 25-letnia wówczas Pelagia. Obserwowana przez nią kobieta po tygodniu zmarła, zaś ona sama wpadła w łapy jakiegoś „kamandira”, który przez trzy dni „pił, jadł, palił i ją gwałcił”. Po wszystkim okazało się, że zaszła w ciążę. Przypadków śmiertelnych gwałtów, niechcianych ciąż, wreszcie rozprzestrzeniających się chorób wenerycznych i samobójstw po takich przeżyciach nikt nie zliczył i już nie zliczy. Ale to nie miejskie legendy, a brutalne fakty.

Grabieże na wielką skalę

Z osobistego rozkazu Stalina Sowieci uzyskali pozwolenie na bezkarny wywóz z ziem przyłączonych do Polski całej infrastruktury przemysłowej. Wywozili huty, walcownie rur, elektrownie. Polscy komuniści usiłowali w Moskwie wybłagać poniechania tzw. rekwizycji. Sowieci odprawili ich z niczym, a Polska straciła choćby trzy zakłady produkcji paliw syntetycznych, fabryki i zakłady naprawy taboru kolejowego, wyposażenie stoczni. Dziś według niektórych szacunków wartość strat z tytułu wyimaginowanych reparacji wojennych to 54 miliardy dzisiejszych dolarów.

Zmiana granic zarządzona przez Stalina zmusiła tysiące ludzi do migracji w często nieludzkich warunkach. Polacy uciekali ze Lwowa, szczególnie po spektakularnej akcji zaaresztowania prawie ośmiuset osób z lwowskiej inteligencji w nocy z 3 na 4 stycznia 1945 roku. Mieszkańcy Wilna z kolei „repatriację” z polskiego miasta do nowej Polski początkowo bojkotowali. Kiedy NKWD zaczęło prześladować byłych żołnierzy AK, exodus ruszył. Nikt już nie miał złudzeń, że będzie bezpieczny pod władzą sowiecką. Uciekali też Polacy z dawnego Podola, bo choć wojna formalnie się skończyła, animozje polsko-ukraińskie nie słabły.

Negowanie roli Armii Czerwonej w wypędzeniu hitlerowców z Polski nie ma sensu. Czy jednak jałtański porządek przyniósł Polsce dobrobyt? Odbudowa zagrabionej gospodarki trwała długie lata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny