Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czerwona księżniczka - Ariadna Gierek-Łapińska. Upadek synowej Edwarda Gierka

Magdalena Bożko [email protected]
Autorzy "Czerwonej księżniczki": Judyta Watoła (z lewej) i Dariusz Kortko z bohaterką swojej książki prof. Ariadną Gierek-Łapińską (w środku). - Powiedziała nam: Napisaliście prawdę, nie mam o nic pretensji - podkreśla Kortko.
Autorzy "Czerwonej księżniczki": Judyta Watoła (z lewej) i Dariusz Kortko z bohaterką swojej książki prof. Ariadną Gierek-Łapińską (w środku). - Powiedziała nam: Napisaliście prawdę, nie mam o nic pretensji - podkreśla Kortko. Bartłomiej Barczyk
Karierowiczka wykorzystująca znane nazwisko czy świetny lekarz i menadżer? Kim naprawdę jest Ariadna Gierek-Łapińska, była synowa Edwarda Gierka?

Karierę znanej i cenionej profesor okulistyki, jak też spektakularny upadek starzejącej się kobiety, niedającej sobie rady z uzależnieniem od alkoholu, przypomnieli ostatnio autorzy książki "Czerwona księżniczka". Opowieść o Ariadnie Gierek-Łapińskiej, byłej synowej najważniejszego człowieka w Polsce lat 70., jest tak samo barwna jak jej życie.

Adama, syna I sekretarza PZPR Edwarda Gierka, Ariadna poznaje jeszcze w szkole. Ale pobierają się, gdy ona jest na ostatnim roku medycyny, tuż po pierwszym rozwodzie. Czy to wielka miłość? Raczej głos rozsądku. "Będziesz z nim miała słodkie życie. A miłość przyjdzie z czasem" - przekonuje Ariadnę jej babcia. Na teściach robi bardzo dobre wrażenie - ambitna, zdolna, pracowita. Wie, czego chce, na pewno zajdzie daleko.

Ariadna faktycznie już wtedy pragnie być znaną okulistką, prowadzić przełomowe badania, zyskać międzynarodową sławę w okulistyce. Nawet nie musi prosić o protekcję teścia, nazwisko Gierek otwiera wszystkie drzwi. Zaczyna się ciąg zawodowych sukcesów: Ariadna robi doktorat, zaczyna kierować słynną kliniką okulistyczną na ulicy Francuskiej w Katowicach.

Klinika pod rządami Gierkowej rozkwita, na Francuską zjeżdżają okuliści z Polski i innych krajów demoludu, by uczyć się zawodu i prowadzić badania. Pacjenci tłumnie ściągają na operacje oczu. Mikrochirurgia z Francuskiej cieszy się wielką, zasłużoną sławą. Gwiazdą jest oczywiście Ariadna Gierek, to u niej chcą być operowani pacjenci. Ale inni lekarze też nie mogą narzekać; jeżdżą na zjazdy medyczne po całym świecie, robią karierę. "Dbałam o ludzi, awansowałam, zmuszałam do rozwoju" - mówi po latach Ariadna. Nie wszyscy jej podwładni tak to pamiętają. Nie chcą rozmawiać albo z goryczą mówią o despotycznej szefowej.

Nie sposób nie pić

Tymczasem ambicje Gierkowej rosną. Chce w centrum Katowic zbudować nową, potężną klinikę okulistyczną. Jej marzenie spełnia się dopiero po kilkunastu latach, ale biorąc pod uwagę trudny moment polityczny (upadek Edwarda Gierka, stan wojenny), jest to i tak wielki sukces. Ariadna staje na czele nowej kliniki na Ceglanej. Nazywana carycą polskiej okulistyki, jest jej twarzą i marką.

Dobra passa trwa. Kariera naukowa, pieniądze, podróże. I alkohol, którego nie sposób nie pić - na zjazdach, konferencjach, w pracy. "To się zaczęło mniej więcej w 1983 roku. (...) W klinice alkoholu nie brakowało, niemal każdy pacjent zostawiał butelkę w dowód wdzięczności. Jakiś koniaczek, winko, a jak byliśmy w Moskwie, to i całą flaszkę. Taki był standard, w PRL-u wszyscy pili, bez wódki niczego nie dało się załatwić. Niestety, szefowa zaczęła pić coraz więcej. A dwa lata później pić już musiała" - wspomina prof. Jerzy Szaflik, zastępca Gierkowej.

Upadek

Tymczasem Ariadna rozwodzi się z Adamem Gierkiem i wychodzi za mąż za dawnego kolegę ze szkoły - Tadeusza Łapińskiego. Twierdzi, że kocha i jest kochana, że w końcu jest szczęśliwa w małżeństwie. Jej kariera kwitnie, wśród pacjentów są znane nazwiska. W 2003 roku pani profesor usuwa zaćmę Czesławowi Miłoszowi, który zostawia jej w prezencie swój wiersz "Rzeka" na papierze czerpanym.

Życie osobiste także układa się idealnie, w nowym związku Ariadna kwitnie. I pije coraz więcej. W klinice współpracownicy wyczuwają od niej alkohol, chwieje się na nogach. I tak codziennie. Skandal jest nieunikniony, choć kilkakrotnie udaje się go zatuszować.

Ale w końcu dochodzi do spektakularnego upadku "carycy". W 2007 roku przebadana alkomatem, wyprowadzona przez policjantów z kliniki, traci wszystko, na co przez wiele lat pracowała: autorytet, szacunek, poważanie. Wszystko filmują kamery TVN. "Legł w gruzach mit Gierkowej", "Alkohol niszczy karierę synowej Gierka" - donoszą gazety.

Upokorzenie

Ariadna nie przestaje pić, traci stanowisko szefowej kliniki. Jesienią 2008 roku katowicka prokuratura oskarża ją o korupcję. Od 2003 do 2007 roku miała przyjąć co najmniej 13 łapówek na kwotę ponad 356 tys. zł. Obciążają ją przedstawiciele medyczni, opowieść jednego z nich rejestruje kamera TVN.

Prokuratura zajmuje dom, dwa mieszkania i dwa samochody pani profesor. Adam Gierek wydaje oświadczenie, w którym kategorycznie odcina się od "tej pani", czyli swojej byłej żony. "Ze spokojem czekam na rozpoczęcie procesu. Sąd na pewno oczyści mnie ze wszystkich zarzutów" - mówi pani profesor.

Dwa lata później Ariadna Gierek-Łapińska trafia do szpitala psychiatrycznego po ataku padaczki i zapaści. Do dziennikarza Dariusza Kortko dzwoni jej mąż Tadeusz Łapiński. Płacze: "Przywiązali ją do łóżka i wystawili na korytarz. Moją żonę, która zawsze tak dbała, by dobrze wyglądać. Nieuczesana, niemalowana, przypięta pasami, była sensacją oddziału. Prosiłem, żeby dali jej izolatkę, potraktowali godnie, chyba sobie na to zasłużyła? Odpowiedzieli, że nie ma miejsc. Lekarze, którzy ją znali, zgotowali jej takie upokorzenie".
Cytaty pochodzą z książki Dariusza Kortko i Judyty Watoły "Czerwona księżniczka".

Rozmowa z Dariuszem Kortko, współautorem książki "Czerwona księżniczka", rozmawia Magdalena Bożko

Skąd pomysł, by napisać książkę o prof. Ariadnie Gierek-Łapińskiej?

Dariusz Kortko: - To osoba znana na Śląsku, szczególnie w świecie medycznym. Często spotykaliśmy się, gdy jako dziennikarz pisałem o służbie zdrowia. Jednakże impulsem był materiał TVN z 2007 roku, w którym pokazano Ariadnę Gierek-Łapińską wyprowadzaną z kliniki w kajdankach. Pomyślałem wtedy, że taki jej obraz nie może zostać w powszechnej opinii, że to niesprawiedliwe, biorąc pod uwagę wszystko, co dotychczas zrobiła. Zadzwoniłem wtedy do niej z propozycją, by opowiedziała o sobie, o życiu. Nie chciała rozmawiać. Była rozbita, nieufna. Widać było, że to zdarzenie ją złamało.

Temat wrócił.

- Po dwóch latach. Pani profesor zadzwoniła do mnie sama i powiedziała, że jest gotowa na rozmowę. Przyszła w starannym makijażu, elegancko ubrana. Ludzie się za nią oglądali, budziła zainteresowanie. Razem z koleżanką Judytą Watołą, którą zaprosiłem do współpracy, wyłożyliśmy karty na stół; że chcemy napisać o niej książkę, ale zrobimy to po swojemu, pokazując człowieka, który ma swoje niedoskonałości. Zastrzegliśmy, że sami będziemy wybierać rozmówców do książki, nawet dla niej niewygodnych. Zgodziła się, rozumiejąc, że to dla niej jedyna szansa, by pokazać swoje życie. Od rozmów z panią profesor zaczęliśmy pisanie tej książki.

Ile tych rozmów było?

- Mam dziesięć kaset półtoragodzinnych. W sumie piętnaście godzin rozmów. Potem przyszedł czas na sporządzenie listy osób, z którymi chcieliśmy rozmawiać. Zaczęliśmy od najbliższych, od rodziny. I okazało się, że nie jest łatwo. Jedynym, który chętnie rozmawiał, był trzeci mąż Tadeusz Łapiński i córka. Natomiast Adam Gierek w ogóle nie chciał rozmawiać o swojej byłej żonie.

A inni?

- Po rodzinie przyszła pora na lekarzy, którzy pracowali z Ariadną Gierek i dobrze ją znali. Jedni rozmawiali chętnie, inni mniej chętnie. Chętnie anonimowo, niechętnie pod nazwiskiem.

A sama prof. Gierek-Łapińska chciała rozmawiać o swoim problemie z alkoholem?

- Nie uciekała od pytań, odpowiadała na wszystkie. Ale za każdym razem negowała ten problem. Twierdziła, że jej on nie dotyczy.

Pracowaliście nad tą książką trzy lata. Co było najtrudniejsze?

- Chyba rozmowy z najbliższymi; to, czego nie powiedzieli, o czym nie chcieli mówić. Było w tym jakieś drugie dno, może sekret... I nie chodzi tylko o Adama Gierka, ale też o siostrę Tatianę, która była żoną brata Adama (od red. - siostry Ariadna i Tatiana poślubiły braci Adama i Jerzego Gierków). Być może chodziło o alkoholizm Ariadny, którego Tatiana nie tolerowała.

Polubił Pan panią Ariadnę?

- Naprawdę polubiłem. Za to, że była szczera. Nie bała się powiedzieć: "jestem próżna", "nie lubię kobiet, bo traktuję je jak rywalki i dlatego nie mam żadnej przyjaciółki". Bardzo tę szczerość, naturalność doceniam.

Nie miał Pan czasem wrażenia, że to próżność była motywem, dla którego prof. Ariadna Gierek zgodziła się na książkę?

- Oczywiście, że tak! Sama mi zresztą powiedziała, że myślała już, iż jedyne, co się o niej jeszcze ukaże, to notka pośmiertna w uznaniu jej zasług. Ta książka przywołała ją do życia, przypomniała o niej. I słusznie. A ona to docenia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny