Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czerń to barwa doskonała

Agata Masalska [email protected]
Agata Masalska
Nie trzeba wydawać majątku, by dobrze wyglądać - mówi Anna Cichosz, projektantka mody z podsuwalskiego Płociczna. - Każdą kreację, nawet tę z bazaru można dopasować do osoby. Wystarczy tylko odrobina fantazji i dobrego smaku.

Zawsze szła pod prąd. Cięła ubrania i zszywała je po swojemu. I w ten sposób wychodziły odlotowe bluzki.

- Na pierwszym pokazie połączyłam metal z tkaniną - wspomina Anna Cichosz. - Na czarny materiał naszyłam setki zebranych na ulicach metalowych podkładek.

Efekt? Zamiast owacji dostała cięgi. Usłyszała, że pokazała śmietnik. Ale nie zniechęciła się. Na kolejnej prezentacji czarny atłas połączyła z blachą, sznurkiem oraz kartonami. I to się podobało. Dziś ma na swoim koncie blisko 40 pokazów i tworzy dalej.

- To moja pasja, a nie sposób na życie - zastrzega rozmówczyni.

Cięła drelichy ojca

Ma 40 lat i mieszka na wsi, w niewielkim, przejętym od rodziców domu. Mówi, że zapał do pracy odziedziczyła chyba po ojcu robotniku budowlanym. Artystyczny zmysł z kolei, po mamie nauczycielce. Obie malują, ale Anna przede wszystkim tnie i szyje. I to od najmłodszych lat.

- W pewnym sensie zostałam do tego zmuszona - żartuje. - Rodziców nie stać było na kupowanie mi oryginalnych ubrań. A ja nie chciałam nosić tego, co koleżanki. Cięłam więc wszystko: nowe bluzki, spodnie, sfilcowane swetry i wygrzebane z dna komody kraciaste, flanelowe koszule, czy drelichy ojca. A później kawałki zszywałam po swojemu.

Pierwsze, twórcze zapędy temperowała mama. Robiła awantury o wszystkie, nawet bardzo stare, zniszczone rzeczy. Znacznie więcej swobody Anna miała dopiero wtedy, gdy dostała się do Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Supraślu. Zamieszkała w internacie i wtedy całe noce spędzała z nożyczkami nad różnymi skrawkami materiałów.

- Marzyłam o maszynie do szycia, ale nie miałam za co jej kupić - opowiada. - Przez rok odsprzedawałam swoje obiady ze szkolnej stołówki, by uzbierać potrzebną kwotę.

Cięła, szyła i wciskała się niemal na wszystkie szkolne zajęcia. Chciała nauczyć się jak najwięcej i to z różnych dziedzin. Dziś mówi, że były to dobre decyzje. Na przykład w pracowni rzeźby podpatrzyła, jak robić guziki. Bo przecież te ze sklepu są na ogół tandetne. A poza tym, jest ich wszędzie pełno.
- Mnie zaś zależy na tym, by projekt był jedyny w swoim rodzaju - tłumaczy Anna.

Studia na Wydziale Sztuk Pięknych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, a zwłaszcza egzamin na tę uczelnię, wspomina ze śmiechem. Wybrała się tam w swoich kreacjach. To znaczy w obszernym - uszytym z 30 swetrów - płaszczu. Takim szarym, z kolorową- zrobioną ze sznurka - stebnówką. Do tego założyła bluzkę z żabotem oraz długie, wojskowe buty. Rozbawiona patrzyła na miny profesorów, którzy nie kryli zaskoczenia. W końcu jeden z nich, który - jak się później okazało - wykładał historię sztuki nie wytrzymał: wyglądasz jak pingwin - rzucił. Ale egzamin zdała.

Jaki charakter, taki kolor

Anna Cichosz mówi, że kolory ubrań, które nosimy wyrażają nasz charakter. Ci, którzy lubią barwę czerwoną są pewni siebie i żądni władzy. Zwolennicy zielonego - spokojni oraz wyważeni. Natomiast niebieski jest zarezerwowany dla osób nieśmiałych, a także bardzo wytrwałych.

W świecie projektantów znaczenie ma nie tylko kolor, ale też jego odcień. A tych jest mnóstwo. Na przykład Eskimosi potrafią odróżnić około stu odcieni bieli. - Dla mnie biel to nie kolor - twierdzi projektantka. - Pracuję głównie w czerni. To barwa doskonała, która wchłania inne i kończy paletę. Z drugiej strony - bardzo trudna. Ryzykowne jest twierdzenie, że mała czarna jest dobra na wszystko. Moim zdaniem, przy czerni łatwo popaść w trywialność, zwłaszcza, gdy chcemy połączyć mat z połyskiem, albo różne struktury.

Anna projektuje i szyje wszystkie części garderoby, poza bielizną oraz butami. Skupia się jednak na swetrach i sukienkach. Ma ich na swoim koncie kilkaset. Każdy fason jest inny i każdy ma swoją historię. Jeden powstał od ręki, pod wpływem jakiegoś impulsu. Przy kolejnym musiała trochę pokombinować. Nie raz cięcie poprzedzała szkicem. Zwłaszcza, gdy w grę wchodziła skóra. Były też takie kreacje, które po uszyciu trafiły do kosza.

- Projektowanie to droga pełna porażek, ale nie można się poddawać - żartuje.
Niektóre stroje wykonała na konkretne zlecenia.

- Bywają takie sytuacje, że panie przywożą do mnie kilka walizek swoich ubrań - starych i tych prosto spod igły, niejednokrotnie zakupionych w drogich, markowych sklepach i proszą, by coś z tym zrobić - opowiada Anna. - Godzinami tniemy i kombinujemy. Raz wychodzi jedna kreacja, innym razem - kilka. Ważne, że ostatecznie tkaniny ożywają. Zdarza się, że na suwalskich ulicach widzę swoje, uszyte kilka lat temu stroje. To miłe.

Anna zastrzega, że projektowanie to nie ubieranie, ale wyrażanie stylu. Próba wydobycia cech z osób, które będą nosiły te ubrania.

Fajny zawód?

- W moim przypadku to pasja, która nie przynosi korzyści - podsumowuje. - Na dodatek pełna niespodzianek. Nigdy nie wiadomo, co komu przypadnie do gustu. Czasem zastanawiam się, czy nie lepiej zbierać znaczki.

Kreacje Anny Cichosz są coraz bardziej znane w kraju. Występowały w nich m.in. ubiegłoroczne kandydatki do tytułu Miss Polonia oraz Miss Nastolatek Warmii i Mazur, a także tancerki w jednym z programów telewizyjnych Iwony Pavlovic.

Pokazać barwy ziemi

Podczas suwalskich targów zaprezentowała kolekcję sukien ślubnych. Owacjom nie było końca.

- Może dlatego, że kreacje powstały z resztek znalezionych w komodzie tkanin - żartuje Anna Cichosz. - Choć uznani projektanci coraz częściej nawiązują do mody ulicznej. Niewykluczone, że jest to skutek światowego kryzysu. A mówiąc poważnie, moda nigdy nie idzie w parze z "metkami". W tej sztuce premiowana jest kreatywność.

Z przyjemnością obserwuje dziewczęta, które śmiało eksperymentują. Szanuje ich odwagę, mimo że niejednokrotnie mogłaby mówić o estetycznym zgrzycie. Plany na przyszłość? Projektantka marzy o tym, by kolejny pokaz zorganizować na polu, albo na dzikiej plaży.

- Chciałabym pokazać naturę: barwy ziemi i zgaszony len - tłumaczy. - W lokalach wieje luksusem. Nie ma takiego klimatu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny