Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czekała pod sklepem na pana

Janka Werpachowska [email protected] tel. 85 748 95 44
Szczeniaki rosną jak na drożdżach – śmieje się pani Basia. – Chciałabym, żeby miały dobre życie. Poniżej Buka i jej dzieci. Szczenięta są bardzo towarzyskie i odważne. Na pewno wyrosną na duże, zdrowe psy.
Szczeniaki rosną jak na drożdżach – śmieje się pani Basia. – Chciałabym, żeby miały dobre życie. Poniżej Buka i jej dzieci. Szczenięta są bardzo towarzyskie i odważne. Na pewno wyrosną na duże, zdrowe psy. Wojciech Wojtkielewicz
Wyrzucenie psa z samochodu gdzieś daleko od domu, to jeden z częściej spotykanych sposobów na pozbycie się już niepotrzebnego czworonoga. Taki los spotkał sukę Bukę. Na szczęście spotkała na swojej drodze panią Barbarę.

Ja wiem, że Buka na tym łańcuchu wariuje, ale nie mam na nią innego sposobu - przyznaje Barbara Ignatowska.

Bo Buka gania za kurami, co nie podoba się sąsiadom pani Barbary.
Buka to około czteroletnia, może trochę młodsza suka w typie owczarka niemieckiego. W Krynickich, śródleśnej wsi w pobliżu Zabłudowa, pojawiła się latem ubiegłego roku.

- Ktoś ją musiał przywieźć i zostawić pod sklepem, bo przez kilka dni nie ruszała się z tego miejsca, czekała na pana - opowiada pani Barbara. - W końcu chyba głód ją przycisnął, zaczęła kręcić się po wsi. Wbiegła na podwórko, po którym chodziły kury i jedną sobie upolowała.

Sąsiedzi wiedzą, że Barbara Ignatowska ma miękkie serce, nie może obojętnie patrzeć na krzywdę, dziejącą się zwierzętom. Znajoma przybiegła właśnie do niej, krzycząc, że trzeba ratować tę bezdomną sukę, bo za zabitą kurę gospodarz chce się zemścić i odgraża się, że zatłucze psa na śmierć.
I tak Buka znalazła dom. Pani Basia mieszka na uboczu wsi, w kilkurodzinnym budynku, na górce za szkołą. Posesja jest nieogrodzona - bo niczyja, nikt o to nie dba.

- Suka najpierw nie była uwiązana, trzymała się domu - wspomina pani Barbara. - Ale musiała zapamiętać te emocje, towarzyszące polowaniu na kurę, bo zaczęła znowu grasować po wsi, chociaż nie była już głodna. Niektórzy sąsiedzi całkiem poważnie ostrzegali mnie, że jak zobaczą sukę na swoim podwórku, to ją zabiją. Dlatego zdecydowałam, że trzeba ją uwiązać. To dla jej dobra.

Barbara Ignatowska ledwo wiąże koniec z końcem. Jest emerytką, ma na utrzymaniu niepełnosprawnego syna. Ale dla porzuconej suki zawsze się coś znajdzie, żeby nie chodziła głodna.
Jesienią dołączył do gospodarstwa kolejny pies: średniej wielkości mieszaniec, z przegryzionym sznurem na szyi.

- Na pewno ktoś go przywiązał do drzewa w lesie. Tutaj często znajdujemy takie psy, albo po prostu wyrzucone na drogę z samochodu - mówi pani Basia. - Nie mogę sobie wyobrazić, jak można coś takiego zrobić. Jak dalej żyć z czymś takim na sumieniu.

W styczniu Buka wszystkim zrobiła niespodziewany prezent: urodziła trzy tłuściutkie szczeniaczki. Jeden już trafił do nowego domu. Dwa dalej czekają na swoją szansę.
Maluchy wyglądają bardzo "rasowo". Jeszcze nieustabilizowane, opadające na czoło uszy sprawiają, że dzieciaki sprawiają wrażenie nieco gapowatych i bezradnych. Ale tak naprawdę, to wielkie z nich rozrabiaki. Mama już się nimi za bardzo nie interesuje, za to wujek Misiek, ten co przyszedł ze sznurkiem na szyi, okazał się świetnym kompanem zabaw i wycieczek.

- Gdybym miała inne warunki, własny domek z ogrodzonym podwórzem, to wszystkie te pieski bym zatrzymała - mówi pani Barbara. - Ale niestety, muszę je oddać. Chciałabym, żeby trafiły do jak najlepszych ludzi. I nie na łańcuch, bo serce mi się kraje, kiedy patrzę, jak Buka się męczy.
Dla matki szczeniąt też trzeba znaleźć nowy dom. Kogoś, kto czuje się na siłach popracować z nią troszkę, przyzwyczaić do życia w normalnych warunkach. Buka jest łagodna, ale kilka miesięcy przy budzie na łańcuchu nie pozostało bez wpływu na jej charakter.

Ze względów finansowych pani Basia nie jest też w stanie zapewnić takiej gromadce czworonogów przynajmniej niezbędnego minimum, jeśli chodzi o opiekę weterynaryjną. Suka jesienią była zaszczepiona przeciwko wściekliźnie - i to wszystko. A należałoby ją bezwzględnie wysterylizować, bo w tych warunkach, jakie ma w Krynickich, każda cieczka kończyć się będzie ciążą. Szczeniaki trzeba odrobaczyć, zaszczepić, zabezpieczyć od kleszczy. 0 tym wszystkim nie może być mowy, dopóki psy nie znajdą nowych, dobrych domów.

- Tak bardzo je polubiłam, że nigdy bym ich nie oddała, gdybym miała lepsze warunki i lokalowe, i finansowe - ze smutkiem mówi pani Basia. - Mam nadzieję, że uda im się znaleźć dobrych, kochających ludzi. A ze mną zostanie Misiek i dwa koty. Wystarczy.

Osoby zainteresowane adopcją Buki i jej dwóch uroczych synków, proszone są o kontakt z panią Barbarą. Numer telefonu: 720 248 290.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny