Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czas zmartwychwstania

Mirosław Miniszewski
Ksiądz Józef Tischner powiedział kiedyś coś bardzo ważnego, mianowicie że czas prawdziwego chrześcijaństwa dopiero nastanie.
Ksiądz Józef Tischner powiedział kiedyś coś bardzo ważnego, mianowicie że czas prawdziwego chrześcijaństwa dopiero nastanie. Fot. Bogusław F. Skok
To, co niemożliwe, może być wszak dostrzeżone wyłącznie sercem i tylko przez kogoś, kto nie dał się zarazić acedią. Dlatego Mesjasz może przyjść ponownie, a my nawet go nie zobaczymy.

Istnieją koncepcje ukute przez historyków, mówiące, że większość wielkich kultur istniało maksymalnie przez kilkaset lat. Grecja, Rzym, Persja, imperium Czyngis Chana - wszystkie miały swój kres. Jednocześnie kres ten nie jest czymś, co przebiega nagle, co ludzie czasu końca mogą ujrzeć i powiedzieć: "To jest moment końca jednej cywilizacji i początek innej".

Kiedy za kilkadziesiąt lub kilkaset lat ktoś będzie patrzył okiem historyka na nasze czasy, to podobnie jak my dzisiaj czynimy, będzie się starał uchwycić symboliczny moment końca. Być może będą tacy, co za taki uznają dzień 11 września 2001 roku i atak na Światowe Centrum Handlu w Nowym Jorku. Inni prawdopodobnie będą go szukać w połowie XX wieku i za symboliczny czas końca Zachodu uznają Auschwitz. Niemniej możemy być pewni, że jesteśmy właśnie świadkami tego procesu, który trwa od jakiegoś czasu.

Dalej już nie zajdziemy. Można się przy tym powołać na takie fakty jak kurczenie się naturalnych zasobów, z ropą naftową na czele, globalne zmiany klimatu, procesy demograficzne itd. To wszystko istotnie symptomy kresu świata, jaki znamy. Z punktu widzenia humanisty bardziej interesujące jest jednak to, co dzieje się w obszarze kultury i duchowości.

Nie wiemy już, co jest najważniejsze

Idea Zachodu opierała się przez wieki na koncepcji tradycji. Jej sukcesja nie polegała jednak wyłącznie na zachowawczości, ale była zrównoważona wiarą w postęp. Specyficzna i unikalna w dziejach ludzkości atmosfera ścierania się Kościoła i religii z Władzą świecką oraz tychże dwóch z Ludem dała w efekcie owoc, jaki był i jest jeszcze nadal naszym udziałem. Potęp i zarazem świadomość własnych korzeni, posłuszeństwo i bunt - to wszystko sprawiło, że jednym z najważniejszych pojęć, jakie zna dzisiaj nasz język, jest wolność.

Wolny człowiek Zachodu szanował tradycję, ale domagał się jednocześnie prawa rozwoju. Był wolny, ale jednocześnie samoograniczony. Dzięki temu wiedział, co jest ważne, a co nie; co należy zachować, a co odsiać; czego pragnąć, a czego się wystrzegać. Wszechświat porządkowała mu idea Boga. Świat doczesny natomiast ułożony był według hierarchii bytów i wartości - był też równowagą między interesem własnym i cudzym. Oczywiście to tylko uproszczony model człowieka Zachodu. Fakty były, rzecz jasna, bardziej skomplikowane.

Nagle wszystko się zawaliło. Na długo przed tragedią Fryderyk Nietzsche wieszczył straszne rzeczy, najgorszą z nich była "śmierć Boga". Wielu mu to ma za złe do dzisiaj i wierzą, że za owo bluźnierstwo pewnikiem smaży się w piekle. Jednak niemiecki filozof, który umarł w 1900 roku i tylko jedną nogą wkroczył w XX wiek, wiedział o współczesnych sobie ludziach coś, czego oni wtedy jeszcze nie wiedzieli. Miał, niestety, rację, a Zachód istotnie uśmiercił Boga i sam skończył się w komorach gazowych Auschwitz.

Po wojnie nic już nie wróciło do normy. Ludzie pogrążeni w szoku wywołanym informacją o Zagładzie sześciu milionów Żydów zamilkli, dławiąc się "niewypowiadalnością", "niepojmowalnością", oraz "wyjątkowością" Holokaustu. Nigdy Zbrodnia ta nie została rozliczona ani na gruncie prawnym, ani moralnym. Pozostaje do dzisiaj, jak to nazwała Hannah Arendt, "otchłanią zapomnienia".

Po Shoah kultura nie mogła się już rozwijać tak jak dawniej. Nie tylko dlatego, że Theodor W. Adorno napisał, iż "pisanie wierszy po Auschwitz jest barbarzyństwem", ale dlatego, że nie było już na czym się oprzeć. Wszystko utraciło sens. Załamała się jednocześnie wiara w rozumność i celowość procesów historycznych, jak i wiara w Boga, którego milczenie wobec Zagłady zostało zinterpretowane jako ostateczny dowód jego "śmierci".

Dlatego też sztuka poszła w tak zwaną popkulturę, idea postępu została ograniczona praktycznie wyłącznie do przestrzeni wyznaczonej przez technologię, a filozofia wydała z siebie postmodernizm, który ukształtował się w myśli poruszonej Zagładą.

Nic już nie jest pewne, nic nie jest najważniejsze. W zasadzie wszystko jest jednakowo ważne i tak samo nieważne. Coś, co było początkowo wspaniałym programem globalnego pluralizmu idei, stało się jednocześnie przyczyną klęski Zachodu. Kiedy nie ma żadnego porządkującego wszechświat boskiego centrum, świat staje się zbiorem elementów o jednakowej wartości. Dla kultury jest to początkowo prawdziwy młyn na wodę. Złoty wiek ideowego pluralizmu nie może jednak trwać wiecznie. Jeśli wszystko jest jednakowo istotne, domaga się identycznej uwagi. Dlatego od kilku lat zaznacza się w naszej cywilizacji destrukcyjny proces gromadzenia wszystkiego.

Zbieramy informacje, relacje, świadectwa, dane, obrazy. Eksplozja nastąpiła wraz z pojawieniem się Internetu. Każdy jest w nim jednakowo ważny. Idiota konkuruje z mędrcem, religia z wyuzdaną pornografią. W ciągu jednego dnia można stać się globalną gwiazdą, robiąc z siebie pajaca, nagrywając to i zamieszczając w globalnym teatrze cyfrowych rozmaitości. Wszystko to jest OK! Każdy rodzaj sztuki pięknej, muzyki, aktywności hobbystycznej, literatury, religii, seksualności, mody jest jednakowo uprawniony. Wszelako w świecie, w którym nie ma rzeczy ważniejszych i mniej ważnych, zaczyna się gromadzić nadmiar. Ten zaś jest przyczyną jednej z najstraszliwszych duchowych chorób: tak zwanej acedii.

Przesyt prowadzi do pustki

Acedię rozpoznali i opisali już w II wieku naszej ery chrześcijańscy mnisi z egipskiej pustyni. Charakteryzowała się duchowym wypaleniem, obojętnością, lenistwem i gnuśnością. Człowiek jej doświadczający nie mógł zaznać spokoju, był zdekoncentrowany i apatyczny. W efekcie był niezdolny do bycia tu i teraz oraz zajmowania się tym, co istotne. Podstawowa zdolność człowieka rozróżniania tego, co dobre, od tego, co złe, tego, co ważne, od tego, co błahe, była nią upośledzana. Wielcy pisarze wczesnego chrześcijaństwa, tacy jak Ewagriusz z Pontu, upatrywali przyczyn acedii w przesycie. Wywoływała ją, ich zdaniem, zachłanność i nadmierne gromadzenie dóbr, tak duchowych, jak i doczesnych.

Te koncepcje rodem sprzed osiemnastu stuleci są nadal aktualne. Nigdy nie była acedia tak rozpowszechnioną chorobą, jak dzisiaj. Pozbawione poczucia sensu ludzkie masy, przelewające się bez celu przez miejskie pustynie, to przygnębiający, ale jakże prawdziwy obraz naszego świata. Natychmiastowy dostęp do dowolnej treści czyni ludzi radykalnie znudzonymi i zgnuśniałymi. Cały świat w zasięgu ręki za pośrednictwem mediów, internetowego kabla i komputerowego monitora to w pewnym sensie cud świata, ale prawdopodobnie też ostatni z wielkich jego cudów. Za nim bowiem nie rozpościera się żaden sens, żadna celowość, żadne porządkujące jego bogactwo treści i form znaczenie.

Nagromadzone w sferze "nigdzie" oceany informacji stały się przekleństwem współczesnego człowieka. Nie jest on już niewolnikiem ani władcą, nie jest właścicielem ani proletariuszem, obywatelem i poddanym władzy - jest użytkownikiem, konsumentem wszystkiego. Użytkowanie nadmiaru prowadzi jednak w efekcie do pustki. Wszystko zostaje zużyte i spożyte. W efekcie zawsze pozostajemy z pustymi rękoma. Tym, co rozpościera się dzisiaj pod naszymi nogami, jest "otchłań". Nie istnieje już żaden sens. A nawet gdyby istniał, to i tak nie jesteśmy w stanie go ujrzeć.

Nadzieja odrodzenia

Schyłek jest zwykle zwiastunem nowego. Po śmierci jednego nadchodzi drugie. Od zarania dziejów ludzie celebrowali nowy początek, który wpisany jest w naturalne cykle natury. Po zimie nadchodzi wiosna. Umiera starzec, rodzi się dziecko. Roślina usycha, ale daje nasiono, z którego wyrasta nowa. Takie analogie są obecne także w chrześcijańskiej religijności.

Wielu zwiastowało i zwiastuje koniec chrześcijaństwa - większość bez poczucia żalu. W świecie, w którym Bóg umarł, religia jest przecież zbędna. Kościół też się już skończył, chociaż jako forma trwa nadal dzięki pędowi, jakiego nabrał w dziejach, i wiarą wiernej reszty wyznawców.

Ksiądz Józef Tischner powiedział kiedyś coś bardzo ważnego, mianowicie że czas prawdziwego chrześcijaństwa dopiero nastanie. W ustach świadka tak okropieństw współczesności, jak i towarzyszącej im eksplozji bezsensowności to zaiste ważne słowa.

Sobór Watykański II potwierdził, że Kościół przyjmuje w procesie historii zbawienia przemijającą formę tego świata. Ani kościelne budynki, ani sutanny i różowe pomponiki na czapkach biskupów, ani biała piuska na głowie papieża, ani to, czy katolickie, toruńskie radio gra, nie stanowią sensu chrześcijaństwa. Nie jest on także związany z tym, czy księża mają żony, czy też nie. To tylko postać tego świata. Sens chrześcijaństwa tkwi w niemożliwym i wykraczającym poza rozumienie wydarzeniu, jakim było zmartwychwstanie Jezusa. Nie dlatego się w nie wierzy, że jest to nakazane lub konieczne, tylko dlatego, że jest niemożliwe.

Nośnikiem tej osobliwej wiary była nasza zachodnia cywilizacja. Teraz sama zmierza do swego kresu. Kiedy więc Tischner mówił, że prawdziwe chrześcijaństwo dopiero nastanie, to być może wiedział coś, czego my cały czas jeszcze nie wiemy. Może rzeczywiście Bóg musiał umrzeć nie tylko na Krzyżu dwa tysiące lat temu, ale musiał umrzeć w ogóle dla świata, aby zmartwychwstanie mogło się dopełnić w procesie historii Zbawienia.

Jeśli zatem potraktujemy historię Zachodu w kategoriach ukrytych symbolicznie w strukturze Triduum Paschalnego, to wyodrębnimy w niej z łatwością okresy odpowiadające kolejnym wydarzeniom z ostatnich dni życia Mesjasza.

Wielki Czwartek to przymierze Kościoła z Władzą - wspólny stół dziejów, przy którym zasiada Chrystus z ludźmi i ich władcami oraz wielka zdrada. Tak jak apostołowie, za wyjątkiem jednego Jana, wszyscy zwątpili, a jeden Judasz zdradził, tak samo władza zdradziła i Kościół wielokrotnie zdradzał Zbawiciela. W imię religii czyniono wiele zła, takie są fakty, ale mimo to wiara przetrwała.

Wielki Piątek. Bóg umiera, nastaje epoka po Nietzschem. Wszędzie rozlega się jęk przerażonego człowieka. Ból ludzkości staje się nie do zniesienia. I wojna światowa rozpoczyna czas wielkiej żałoby.

Wielka Sobota rozpoczęła się w Auschwitz i trwa do dzisiaj. Nie można powiedzieć już nic sensownego. Nie ma odkupienia ani zadośćuczynienia. Jest tylko rozpacz i zwątpienie.

Trzeciego dnia po szabasie kobiety przyszły do grobu, a ten był pusty. W myśl wiary chrześcijan zanim nastanie Królestwo Niebieskie, trzeba się pogrążyć w otchłani. Doświadczyć śmierci i nie-bycia, aby potem być prawdziwie i w pełni. Może ci, którzy mają łaskę wiary, której ja sam nie posiadam, niestety, wiedzą coś, czego tacy jak ja nie wiedzą lub o tym zapomnieli - że nastanie kiedyś dzień sądu.

Co, jeśli Ewangelia jest prawdziwa? Co, jeśli czas końca naprawdę nastanie? Czy ktoś, kto wnikliwie i uczciwie patrzy dzisiaj na świat, może mieć wątpliwości co do tego, że nasza droga dobiegła końca? Jeśli Józef Tischner miał rację, to trzeba się zastanowić, czy przypadkiem właściwy sens jego słów nie jest taki, że epoka prawdziwego chrześcijaństwa oznacza w istocie nastanie Królestwa Niebieskiego.
Tak czy inaczej, są trzy możliwości.

Po pierwsze, i według porządku wiary najbardziej optymistycznie, definitywny koniec naszej cywilizacji, koniec świata i czas Mesjański. Po drugie, i chyba najbardziej prawdopodobne, na zgliszczach naszej cywilizacji powstanie nowa, dla której będziemy kiedyś taką samą osobliwością, jaką są dla nas dzisiaj piramidy i mumie egipskich faraonów. Po trzecie, i najbardziej pesymistycznie, na zdewastowanej i wyeksploatowanej doszczętnie Ziemi z trudem przetrwają nawet bakterie.
Z punktu widzenia kogoś, kto ma nadzieję, najbardziej interesująca jest pierwsza opcja, jednak z racjonalnego punktu widzenia całkowicie niemożliwa, tak jak niemożliwym był pusty grób Jezusa.

To, co niemożliwe, może być wszak dostrzeżone wyłącznie sercem i tylko przez kogoś, kto nie dał się zarazić acedią. Dlatego Mesjasz może przyjść ponownie, a my nawet go nie zobaczymy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny