W rzece jest zaginione auto dwóch geologów, którzy pracowali w Rzędzianach.
Nie ma wątpliwości, to ten samochód - mówi jeden z policjantów.
Znaleziono go na dnie Narwi w okolicy Radul. - Trzeba go wyciągnąć - powtarza Adam, jeden z kolegów zaginionych.
Wczoraj przed południem śmigłowiec straży granicznej wypatrzył w Narwi ciemniejszy kształt w wodzie. Nie od razu było wiadomo, czy to auto i czy należało do geologów.
Piotr Petelski i Rafał Uziełło zaginęli w piątek. Wyjechali czarnym nissanem z kwatery w Rzędzianach i ślad po nich zaginął. Przez pięć dni szukała ich policja, straż graniczna, leśnicy i przyjaciele, którzy przyjechali z Poznania.
Nie wiadomo, czy w aucie są zaginieni. Wczoraj przerwano akcję.
- Nie mamy pewności, czy nie uszkodzimy wraku ani czy drzwi są zamknięte. Jeśli w środku są ciała, mogłaby porwać je rzeka - mówi Paweł Ostrowski, rzecznik białostockich strażaków.
Dziś na miejsce przyjedzie ekipa nurków z Augustowa. Sprawdzą wrak. Potem strażacy mają go wyciągnąć na brzeg.
Do miejsca, gdzie wpadł do wody, trudno dostać się lądem. Trzeba pokonać kilometry leśnych, teraz zasypanych śniegiem ścieżek, a potem przejechać jeszcze kawałek po zamarzniętych bagnach.
- Podejrzewam, że geolodzy się zgubili. Jechali w nocy, chcieli przejechać na skróty. A to zdradliwe miejsce. Rzeka tutaj nagle skręca - twierdzi pan Stanisław, mieszkaniec Rzędzian. - Potem śnieg zasypał ślady.
Dzięki amfibiom udało się dotrzeć do brzegu Narwi, po drugiej stronie Raduli. Na miejsce sprowadzono koparkę, która skruszyła lód. Dopiero wtedy w wodzie dostrzeżono rejestrację nissana. Nie było wątpliwości, do kogo należał. Auto leży na dachu, nie widać, co jest w środku.
- Sam nie wiem, czy mi ulżyło. Nie dociera do mnie wiadomość, że w środku może być Piotrek. Kolega, którego znam sześć lat - opowiada Tomek, jeden z ekipy poszukiwawczej. - Czekamy, aż wyciągną auto.
Poszukiwania Piotra Petelskiego i Rafała Uziełły trwały pięć dni. W środę tydzień temu przyjechali do Rzędzian. Dołączyli do geologów, którzy pracowali przy budowie drogi Białystok - Jeżewo. W piątek wieczorem wyjechali z kwatery i zniknęli bez śladu.
W sobotę ruszyły poszukiwania. Dwa dni policja, leśnicy i śmigłowiec straży granicznej przeczesywali okolicę. Bez skutku. W poniedziałek własną ekipę poszukiwawczą zorganizowali przyjaciele Piotra i Rafała.
- Zrobimy wszystko, żeby ich odnaleźć - mówił Adam Zacharosz, szef jednego z nich.
Do akcji poszukiwawczej zaczęli się włączać kolejni ochotnicy. Samochodami terenowymi przyjechali koledzy z Poznania. Z okolicznymi mieszkańcami i policją sprawdzali wszystkie ścieżki. I ciągle bez rezultatu.
O pomoc poproszono też Poszukiwawcze Ochotnicze Pogotowie Ratownicze z Sopotu, a z Warszawy ściągnięto specjalne amfibie, które mogą się poruszać po trudnym terenie.
- Zadzwonili do nas koledzy geolodzy i poprosili o pomoc, więc jesteśmy - mówił dowódca ratowników.
We wtorek strażacy sprawdzili jaz na Narwi niedaleko Rzędzian. Tu już kiedyś wpadł do wody samochód. Strażacy otworzyli jaz, ale auta geologów nie znaleźli. Jednak poziom wody w rzece opadł o pół metra.
- Dzięki temu z helikoptera strażnikom udało się dostrzec pod wodą zarys auta - opowiada Paweł Ostrowski, rzecznik białostockich strażaków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?