Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czarna Białostocka: Wzięli sprawy w swoje ręce

Maryla Pawlak-Żalikowska [email protected] tel. 85 748 95 52
Marcin Kuczyński, właściciel Karczmy za płotem zamierza postawić w Czarnej Białostockiej jeszcze hotel
Marcin Kuczyński, właściciel Karczmy za płotem zamierza postawić w Czarnej Białostockiej jeszcze hotel Andrzej Zgiet
Żyję z drogi, parku przemysłowego i cudu w Sokółce - mówi Marcin Kuczyński, jeden z przedsiębiorców w Czarnej Białostockiej. Miasteczko ma szansę na wyjście z wieloletniego marazmu, dzięki ludziom, którzy nie tracą czasu na biadolenie. Choć łatwo nie jest.

- Mi się tu dobrze żyje. A uważam, że będzie jeszcze lepiej. Zarobek daje mi droga. Czarna w mniejszym stopniu - ocenia Marcin Kuczyński, który z żoną Marzeną od czterech lat prowadzi Karczmę za płotem przy dziewiętnastce przebiegającej przez Czarną Białostocką. - Ale już czuję ruch związany z działalnością przedsiębiorstw, które mają tu lokalizację, na terenach po dawnym Agromecie. Dają mi zarobić zjeżdżający tu przedstawiciele handlowi, zaopatrzeniowcy. Spotkania biznesowe. No i cud w Sokółce - dorzuca przedsiębiorca. - Z tych pielgrzymek to nie tylko Czarna będzie miała pożytek.

- Gdy padł Agromet - przypomina Marcin Kuczyński czas sprzed 10 lat - to widać było marazm, w jaki wpadli ludzie. Ale nie wszyscy. Dla części był to impuls, żeby wziąć życie w garść. Bo pracowali w tej firmie 30 lat albo raczej oni udawali, że pracują, a firma, że im płaci - aż upadła i życie ich zmusiło do podejmowania decyzji. Część poszła do Białegostoku, część do Metal Fachu w Sokółce i zaczęli zarabiać. Ci, co potrafili wcześniej pracować, to pracowali. Powstało sporo małych firemek.

Właściciel karczmy nie ukrywa, że jemu było o tyle łatwiej iść na swoje, że dostał spadek po babci. Zainwestował w karczmę, bo wcześniej pracował w gastronomii: umie to robić i lubi. Postawił ją tuż obok domu, spełniając w ten sposób swoje marzenie, żeby - jak żartuje - do pracy chodzić w kapciach.

Dziś zatrudnia 15 osób i cieszy go, że obok koledze prowadzącemu Bar Max też się dobrze wiedzie. Nie traktuje go jak zagrożenia.

- Z tej drogi nie tylko my damy radę wyżyć. Trzeba tylko ludzi karmić smacznie, tanio i szybko. Bo moi klienci zazwyczaj nie mają czasu na czekanie -- przypomina pan Marcin.
Druga ze strategicznych dróg Czarnej to ulica Fabryczna. To nią jedzie się do takich firm jak Promostal, Cynkomet czy Bartosz, a potem - zapuszczając się w las - do nowo otwartego Podlaskiego Parku Przemysłowego. Trasa jest byle jaka, a gdy już człowiek myśli, że skończy w krzakach, znienacka pojawia się asfalt wylany za dotacje z programu Rozwój Polski Wschodniej. A wokół niego - działki uzbrojone pod inwestycje. Na razie przypominają świeżo zagrabione rabatki, ale ma to być matecznik odrodzonego przemysłu Czarnej. I jej nadzieja na pracę dla mieszkańców. Statystyki nie mówią, ilu dokładnie jest ich na bezrobociu.

- To część powiatu białostockiego, w którym mieszka jedna trzecia wszystkich osób bezrobotnych zarejestrowanych w województwie. A mamy ich ponad 64 tysiące - przypomina Janina Mironowicz, szefowa Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Białymstoku.

- Ta enklawa, gdzie powstaną i już funkcjonują przedsiębiorstwa, jest więc bardzo ważna.
- Dziesięć lat temu u nas było jak w Łapach - przypominał tydzień temu Tadeusz Matejko, burmistrz Czarnej Białostockiej podczas uroczystego otwarcia Podlaskiego Parku Przemysłowego.

Samorządowiec nawiązał do faktu, że tak jak kiedyś w Łapach życie miasta kręciło się wokół Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego i zamarło po ich upadłości, tak w Czarnej rytm życia wyznaczała kiedyś firma Agromet (później Biafamar). Jak padła, zostało po niej 60 hektarów ziemi i tęsknota ludzi za zatrudnieniem. W 2002 roku blisko 38 hektarów przejęła od syndyka gmina, z czego 7 ha były to tereny nadające się pod działalność produkcyjną. Trzeba je jednak było wyposażyć w prąd, wodę, kanalizację, poprawić drogę dojazdową. Mimo że gmina miała wtedy poważne zadłużenie, radni podjęli jednak decyzję o rozpoczęciu starań o utworzenie parku przemysłowego.

- Na początku mieliśmy nawet pomysł powołania Parku Naukowo-Technologicznego, ale uznaliśmy, że to bez sensu, bo przecież taki powstaje w Białymstoku i wystarczy nawiązać z nim współpracę - wspomina Tadeusz Matejko.

Początkowo gmina chciała się zaangażować w projekt wart ponad 15 milionów złotych. Wtedy i atrakcyjny, nowy asfalt zaczynałby się parę kilometrów wcześniej. Gmina musiałaby jednak wyjąć z budżetu ponad 5,5 mln zł. A rocznie na wszystkie inwestycje ma 2,5 mln zł. Skończyło się więc na projekcie za ponad 7 milionów i dopłacie z kasy miasta w wysokości ok. miliona.

Z tego samego finansowego względu samorząd tej przepięknie położonej miejscowości, z zalewem ściągającym latem tłumy ludzi, zrezygnował z niektórych swoich pomysłów związanych z turystyką. A żal, bo firmy w Czarnej przede wszystkim zatrudniają mężczyzn.
Szansą dla kobiet będzie jednak kolejna inwestycja Marcina Kuczyńskiego - hotel, jaki buduje on przy Karczmie za płotem. Ma pomieścić 60 osób, a zatrudniać z 40. O ile nie trafi na rafę w postaci braku kwalifikacji szukających tu pracy ludzi.

- Czarna jest kolebką przemysłu metalowego - przypomina Adam Kossakowski, właściciel wspomnianego Baru Max i radny miasta. - Potrzebni są spawacze, specjaliści obróbki metalu, ale też ludzie potrafiący pracować z wykorzystaniem najnowszych technologii, na maszynach cyfrowych. A ich tu nie ma. Ba, ja nawet z zatrudnieniem w swoim barze miałem problem, bo nie było takich fachowców, jakich potrzebowałem.

W Czarnej jest podstawówka, gimnazjum i liceum. Po warsztatach i dawnej szkole zawodowej zostało tylko wspomnienie. Sytuacja za chwilę zrobi się paradoksalna, bo przybywanie nowych firm w mieście, może wcale nie oznaczać zmniejszania się bezrobocia.

Białostocka firma Bartosz, producent systemów wentylacyjnych, ma tuż przed terenem parku przemysłowego zakład otwarty półtora roku temu.

- Do Czarnej Białostockiej przyciągnęła nas atrakcyjna cena ziemi i dobra współpraca z lokalną władzą w pokonywaniu administracyjnych labiryntów - wyjaśnia Dawid Bujwicki, szef działu sprzedaży i marketingu firmy, która w tym miejscu zatrudnia 25 osób. - Potrzebujemy kadry technicznej, ale jej na tym lokalnym rynku nie ma. Fachowcy powyjeżdżali do Belgii, Holandii czy Londynu. Zatrudniamy więc przede wszystkim ludzi z Białegostoku i okolic.

- Działamy ponadregionalnie, głównie na rynku ogólnopolskim i skandynawskim i lokalizacja firmy nie jest dla nas najważniejszym czynnikiem - przyznaje Grzegorz Polak, pełnomocnik zarządu firmy Promostal. - Inwestorzy z reguły boją się takich regionów jak Podlasie, ze względu na słabo rozwiniętą sieć i jakość dróg, niewiele połączeń kolejowych i lotniczych.

Tymczasem infrastruktura drogowa znacznie się poprawiła w ostatnich latach. Działalności nie ogranicza też polityka lokalnych samorządów, które starają się wspierać inwestorów i przedsiębiorców, decydujących się na prowadzenie biznesu w tym regionie.

- Niewątpliwie problemem i ograniczeniem dla przedsiębiorców może być brak w pobliżu lotniska z prawdziwego zdarzenia, ale rekompensują to niższe koszty pracy - dodaje Grzegorz Polak. - W Czarnej Białostockiej, podobnie jak w całym Podlasiu, stopa bezrobocia jest stosunkowo wysoka, a zarobki niższe niż w innych regionach kraju. Nam zależy przede wszystkim na doświadczonych spawaczach, monterach i malarzach konstrukcyjnych, a więc fachowcach, których brakuje na rynku. Chętnie zatrudniamy osoby z okolic Czarnej Białostockiej, Sokółki czy Kuźnicy Białostockiej, szansę na zatrudnienie ma każdy dobry fachowiec.

- Chcemy reaktywować Stowarzyszenie Przedsiębiorców Czarnej Białostockiej - mówią Marcin Kuczyński i Adam Kossakowski. - Nasze miasto stoi przemysłem drzewnym i metalowym. To, co by mu się przydało, to szkoła zawodowa w tych kierunkach. Wtedy młodzi mogliby się tu i kształcić, i wiązać z nim swoją przyszłość.

Adam Kossakowski bardzo liczy w tej sprawie zarówno na pomoc władz powiatu i innych przedsiębiorców. ale także na profesjonalne wsparcie dyrekcji tutejszej szkoły.

- Ten pomysł trzeba jak najszybciej zrealizować, póki jest na to czas - mówi właściciel Baru Max, obawiając się, że może dojść do sytuacji, że na lokalnym rynku zacznie przybywać firm, a młodzież z miasteczka i tak będzie wyjeżdżać nie znajdując tu zatrudnienia z powodu braku kwalifikacji.

- A to jest przecież tak piękne miejsce do życia - mówią zgodnie pełni entuzjazmu Barbara i Włodzimierz Zawisza, którzy od 22 lat mają w centrum Czarnej Białostockiej sklep przemysłowy. Można w nim kupić od kosmetyków przez zabawki po obrazy. Pan Włodzimierz ściąga je z Warszawy. Pochodzi ze stolicy. Przyjechał tu lata temu z rodzicami, którzy pracowali w Agromecie. A potem już z własnego wyboru, za miłością swego życia, zjechał po studiach z powrotem do Czarnej.

- Ale już nasz syn - opowiada - jak pojechał studiować w Szkole Głównej Handlowej, tak został. I teraz ludzi z Białegostoku tam uczy. A my jesteśmy tu szczęśliwi. Nie prowadzimy jakiegoś ogromnego biznesu, ale dobrze żyjemy i jeszcze dajemy miejsce pracy kilku osobom.

- Ja się tu wychowałam w tej otulinie lasów z powietrzem przecudnym i mam nadzieję, że to miasteczko rozwinie się jednak tak pięknie, jak na to zasługuje - dodaje pani Barbara.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny