Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cud ściągnął wiernych do kościoła, ludzie się modlą. Hostia wróci do świątyni

Marta Gawina
Wierzę, że w naszym kościele wydarzył się cud. Że Bóg dał nam znak. Musimy więcej się modlić – mówi Stanisława Glej, parafianka św. Antoniego.
Wierzę, że w naszym kościele wydarzył się cud. Że Bóg dał nam znak. Musimy więcej się modlić – mówi Stanisława Glej, parafianka św. Antoniego. fot. Anatol Chomicz
Hostia, która zamieniła się w serce, zostanie przeniesiona z kaplicy do kościoła i umieszczona w tabernakulum. - Tak uzgodniliśmy z białostocką kurią. Może się to stać w najbliższych dniach - mówi ks. Stanisław Gniedziejko, proboszcz parafii św. Antoniego w Sokółce.

Teraz hostia, która zostawiła ślad - ludzkie serce - jest pilnie strzeżona. Znajduje się w tabernakulum w niewielkiej kaplicy na plebanii. Niedługo ma zostać przeniesiona do świątyni. - Trzeba tylko uściślić datę, sposób przeniesienia i przechowywania. Pewnie będzie to tabernakulum, bo to jest miejsce dla Najświętszego Sakramentu. Jednak ostateczną decyzję podejmie ks. arcybiskup Edward Ozorowski - dodaje ks. Stanisław Gniedziejko.

Nie sądzi jednak, by hostia była już teraz pokazana publicznie. - Najpierw poczekajmy na decyzję Watykanu - przypomina proboszcz.

Dla niego to już są relikwie Najświętszego Sakramentu. W dodatku cud przyciąga wiernych. Więcej ludzi przychodzi do kościoła, więcej przystępuje do spowiedzi. Przyjeżdżają też autokary z pielgrzymami. - Trzeba modlić się i adorować Pana Jezusa. To jest najważniejsze przesłanie - dodaje ks. Gniedziejko.

W każdy czwartek w sokólskim kościele jest całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu. Tak postanowił proboszcz, kiedy o wydarzeniach w Sokółce zrobiło się głośno. - Jest pełen kościół ludzi. Bo my wierzymy, że dostaliśmy cud od Boga. Trzeba więcej się modlić - mówi Stanisława Glej, parafianka św. Antoniego.

W znak od Boga wierzy też młody wikariusz z sokólskiej parafii. To on podniósł komunikant, który upadł na posadzkę.

Przypomnijmy. Podczas udzielania komunii świętej jeden z księży upuścił hostię. Umieszczono ją w małym naczynku, gdzie miała się rozpuścić. Po kilku dniach woda zabarwiła się na czerwono. Zawartość naczynia została wylana na korporał. Woda wyparowała, ale na białym obrusie pozostała tkanka. Jej fragmenty zbadali lekarze specjaliści. To fragment ludzkiego mięśnia sercowego.

- Możliwe, że to właśnie mnie wypadł komunikant. Nie wiem tego na pewno. Był tam jeszcze jeden ksiądz. Ale jakaś kobieta właśnie mi zwróciła uwagę, że hostia leży na podłodze - wspomina ksiądz, który zastrzega sobie anonimowość. - Wiem, że są opinie, że takie rzeczy zdarzają się ludziom, którzy wątpią. Którzy mają zachwianie wiary. Ja nie wątpię w Boga i w jego przemienianie się w czasie każdej mszy świętej. To nie był znak tylko dla mnie. Był dla wszystkich ludzi - podkreśla wikariusz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny