Ciemno, bo za dużo trzeba biegać

W Białymstoku pracą latarni steruje aż 25 zegarów astronomicznych. Są to na tyle mądre urządzenia, że wiedzą kiedy jest zachód, a kiedy wschód słońca. Wystarczy zaprogramować taki zegar, żeby włączał się na przykład 20 minut po zachodzie, a ten będzie wykonywał nasze polecenie. Tyle że to za mało, by w mieście zawsze było jasno.
- Pogody nikt nie przewidzi. W pochmurny dzień na ulicach faktycznie jest bardzo ciemno i można odnieść wrażenie, że światła są za późno włączane - przyznaje Sławomir Laskowski z Zakładu Energetycznego.
Problem ten można by rozwiązać - w wydawałby się - prosty sposób. Zegary w końcu można przestawiać. Ale...
- Po pierwsze, o zmianie godziny włączania latarni może zadecydować tylko Zarząd Dróg. W tym celu musi do nas wysłać specjalne pismo. Później my do każdego zegara musielibyśmy wysłać pracownika, który by go przestawił. Koszty automatycznie by wzrosły, bo do takiej pracy potrzebnych byłoby aż czterech ludzi. Teraz takimi sprawami zajmuje się jeden człowiek - mówi Laskowski. A na tym nie kończy wyliczanki problemów.
- Załóżmy, że o godzinie 16 niebo jest zachmurzone i Zarząd Dróg szybko wysyła nam wiadomość, żeby przestawiać zegary. My to czynimy, a po godzinie 18 wiatr rozgoni chmury. I co? Po raz kolejny nasi pracownicy musieliby ganiać po całym mieście i przestawiać zegary - zastanawia się Laskowski.
Najprostszym rozwiązaniem - zgodnie przyznaje i Zakład Energetyczny, i Zarząd Dróg - byłoby stworzenie centrum zarządzania, w którym komputerowo można by ustawiać czas włączania latarni. Problem jest tylko z pieniędzmi, których w budżecie miasta brakuje. Takie centrum kosztowałoby około 150 tysięcy złotych.