Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chórzysta od św. Rocha

Adam Czesław Dobroński [email protected]
Pan Kazimierz (siedzi w trzecim rzędzie z lewej ) śpiewał w chórze przy kościele św. Rocha
Pan Kazimierz (siedzi w trzecim rzędzie z lewej ) śpiewał w chórze przy kościele św. Rocha Archiwum Rodzinne
Po raz trzeci wracam do historii rodziny Grabieców. Tym razem skoncentruję uwagę na mężczyznach. A będą to panowie Izmajłowie.

Obco brzmi nazwisko Izmajłow. Z pewnością byli to przybysze z terenów rosyjskich. Istnieje przypuszczenie, że ojciec lub dziadek naszego dzisiejszego bohatera był sierotą i został adoptowany. Według jednej z wersji Ignacy Izmajłow (zm. w 1925 r.), konduktor kolejowy, mieszkał w rejonie Łap i tam wziął sobie za żonę Annę z Borowskich (zm. w 1934 r.). Małżeństwo to przeniosło się do Starosielc, na ul. Niewodnicką. Doczekali się sześciorga dzieci, z nich zainteresujemy się szczególnie Kazimierzem (1902-1974).

Najpierw jednak słów kilka o najstarszym synu Ignacego, chyba tego samego imienia. Uczył się on w Rosji i zaginął tam w niewyjaśnionych okolicznościach. Matka Anna tak bardzo energicznie domagała się wyjaśnienia sprawy, że władze carskie całą rodzinę wysłały za Ural. Było to już po wybuchu I wojny światowej.

Izmajłowie dostali chałupę, miejscowa ludność przyjęła ich serdecznie, na czas urządzenia się podarowała żywność. Kazimierz skonstruował samopał i polował na kuropatwy. Mocną pozycję w menu stanowiły również ryby. Łowiono je w ten sposób, że wybierano setki sztuk płynących na tarło i trzymano w naturalnej lodówce, czyli w wiecznej zmarzlinie. Kawior kupowano na wiadra za przyzwoitą cenę. Niestety, to wszystko się skończyło wraz z nadejściem oddziałów bolszewickich. Wobec widma głodu Ignacy (senior) załatwił transport do Murmańska, gdzie udało się z kolei uzyskać zgodę na wejście na statek pływający pod banderą brytyjską. Córka Felicja zapamiętała, że za taniec na statku dostała od oficera pomarańczę.

Zejście na ląd nastąpiło w porcie gdańskim. Kazimierz zaciągnął się do wojska polskiego, służył w artylerii. Nabrał tak wielkiej sympatii do wodza, że w przyszłości swemu synowi dał imię Józef. Przykład ojca sprawił, że po wojnie Kazimierz związał się z koleją, był w ekipie naprawiającej most pod Łapami, potem został monterem na odcinku Białystok - Wilno. W 1928 r. zawarł związek małżeński z wspominaną już w poprzednich opowieściach białostoczanką Janiną Grabiec. Razem zamieszkali przy ul. Traugutta 6, w sąsiedztwie domu nr 11, w którym przebywała pozostała część rodziny.
Kazimierz miał bardzo ładny głos, śpiewał w chórze przy kościele św. Rocha. Jeszcze w drewnianej niedużej świątyni, co można obejrzeć na fantastycznym zdjęciu. W pierwszym rzędzie, w środku, siedzi młodziutki proboszcz ks. Adam Abramowicz, a na ziemi (pledzie) usiadł po turecku organista, osoba nieco zagadkowa. Proszę popatrzeć, jak różne sfery i grupy wiekowe reprezentowali chórzyści. Zadziwia brak starszych pań, docenić zaś trzeba odświętny wygląd elity parafialnej. W tle ściana kościółka, proste okno, drzewko. Przypomnę, że na wzgórzu św. Rocha stała murowana kaplica ufundowana przez hetmana wielkiego koronnego Jana Klemensa Branickiego. W 1925 r. rozebrano ją, a jesienią postawiono prowizoryczny kościół drewniany i ogłoszono konkurs na projekt nowej świątyni. W tym samym roku przeprowadzono ekshumację, przeniesiono szczątki na nowy cmentarz na Wysokim Stoczku.

Kazimierz Izmajłow wraz z całą rzeszą kolejarską bardzo czynnie wspierał budowę kościoła św. Rocha - Pomnika Niepodległości, daru za zwycięstwo w 1920 r. Udzielał się w klubie "Strzelca" przy ul. Traugutta, gdzie też był chór, urządzano tańce, w razie potrzeby wydawano posiłki dla biednych. W czasie wojny Kazimierz dorabiał, wykonując drewniane obudowy, w których chowano maszyny do szycia. Natomiast w PRL objawiła się jego pasja podróżowania, za wygraną w totolotka kupił sobie motocykl. Mieszkał do końca życia w lokalu przy Traugutta 6, nie chciał przenieść się do powstających bloków. Może i dlatego, że sam zainstalował bieżącą wodę oraz skonstruował termę. Losy rodzeństwa Kazimierza ułożyły się bardzo różnie, mniej lub bardziej pomyślnie. Do zdjęcia chóru parafii św. Rocha dołączam dwa inne z Eugenią Grabiec. Na pierwszym stoi ona z prawej strony) przy kapliczce. Co to za kapliczka? A na drugim odbiera z rąk prezydenta Seweryna Nowakowskiego świadectwo ukończenia kursu czerwonokrzyskiego. W tle widać inne kursantki, a cała uroczystość odbyła się przed farą białostocką.

Dziękuję Annie Dąbrowskiej, kierowniczce Muzeum Wnętrz Pałacowych w Choroszczy za przekazanie zdjęć i opowieść o rodzinie. Pani Anna jest wnuczką Kazimierza i Janiny Izmajłów, córką Barbary. Dziękuję także za wspomnienia Józefowi Izmajłowi, seniorowi rodu, synowi Kazimierza i Janiny.

Czekam na inne opowieści familijne i zachęcam do odtwarzania historii Wygody. Ta dzielnica przed 1939 r. miała swą wyrazistą tożsamość, a obecnie białostoczanom kojarzy się głównie z cmentarzami.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny