Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Choroszcz: Jan Adamski, przewodnik i krajoznawca, ma bogatą kolekcję

Alicja Zielińska
Całe ściany w pokoju są udekorowane pamiątkami
Całe ściany w pokoju są udekorowane pamiątkami Paweł Malinowski
Medale, odznaki wojskowe, krzyże, biała broń - setki najróżniejszych militariów. - Mam eksponaty, jakich nawet muzeum wojska nie posiada - mówi o swoich zbiorach Jan Adamski z Choroszczy. Widok jest imponujący.

Jan Adamski jest znanym w okolicy przewodnikiem turystycznym i krajoznawcą. Od wielu lat działa aktywnie w Towarzystwie Przyjaciół Choroszczy. Przyczynił się do upamiętnienia lokalnej historii.

A wszystko zaczęło się od blaszanego pudełka po herbacie - opowiada. - Mam je do dziś, pamiętam od dziecka. Stało w kredensie, mama trzymała w nim guziki. Wśród nich przewracało się kilka odznaczeń ojca z czasów, gdy służył w wojsku w Grodnie w latach 1934 - 1936. Był tam też orzełek z czapki 42 pułku piechoty i nieśmiertelnik. Tata opowiadał mi, że w 1939 roku, kiedy był z jednostką w Wilnie, Sowieci napadli na Polskę. 19 września podczas obrony radiostacji trafił z innymi żołnierzami do niewoli. I wtedy podszedł do ojca sowiecki oficer i wskazując na orzełka na rogatywce, zażądał, by go zdjął. - Wyrzuć tego ptaka, bo mi się nie podoba - powiedział po rosyjsku. Ojciec, nie namyślając się wiele, odpowiedział mu hardo: Komu gwiazda, komu orzełek się podoba. Zerwał orzełek z czapki i schował do kieszeni.

Wówczas jednak, jak wszyscy w tym wieku, nie przywiązywał wagi do takich wspomnień. Dopiero z czasem nabrały one innego znaczenia. W 1970 roku brat podarował mu kordzik lotniczy, który przywiózł po odbyciu służby wojskowej. Zawiesił go wraz z pamiątkami wojskowymi ojca na małym dywaniku cepeliowskim. Wkrótce kolekcja zaczęła rosnąć. Sprzyjał mu charakter pracy zawodowej. Był zatrudniony w Radiowo-Telewizyjnym Centrum Nadawczym w Krynicach, a dorywczo naprawiał telewizory. Jeździł po okolicy i przy okazji pytał o pamiątki. Ludzie pokazywali mu różne medale i opowiadali o wydarzeniach z nimi związanych.

- Bywało naprawa trwała pół godziny, a rozmowa trzy, cztery godziny - wspomina. - Nieraz zamiast pieniędzy ludzie dawali odznaczenia. A bywało, że zwyczajnie oddawali za darmo, żeby ocalić, bo wiedzieli, że ja się tym interesuję, a dla nich stanowiły one niepotrzebne starocia.

W taki sposób na przykład trafił do niego orzeł z ładownicy nieznanego z nazwiska powstańca listopadowego. 21 maja 1831 r. II pułk ułanów stoczył potyczkę z oddziałami rosyjskimi nad Narwą. Orzeł przeleżał w ziemi ponad 150 lat. Wyorał go Wacław Roszkowski na polu za mostem pod Złotorią. - Znajomi powiedzieli mi o znalezisku, pojechałem. A, mam w skrzyni z gwoździami leży, bierz go pan, powiedział właściciel.
Metalowy hełm podarował mu Antoni Popko z Choroszczy, który przeszedł szlak wojenny z II korpusem generała Andersa. Był w ochronie jego sztabu, w walkach pod Monte Cassino został ranny. Cudem się uratował. Na hełmie pozostały ślady po niemieckiej kuli. Pisał o tym Melchior Wańkowicz w książce “Bitwa o Monte Cassino", zrobił mu zdjęcie. W 1947 r. Antoni Popko wrócił do domu z tym hełmem.
- Trąbkę sygnałówkę z początku lat 60 wynalazł mi właściciel skupu złomu - uśmiecha się Jan Adamski. - Szedłem do niego z rok chyba, bo ciągle nie miałem czasu, aż pan Cieśluk, który prowadził skup przy Branickiego zagroził, że odda z innym żelastwem. Kiedy ją zobaczyłem, to rzeczywiście nadawała się tylko na złom. Była cała pogięta, sfatygowana. Ale skoro specjalnie została odłożona dla mnie, więc postanowiłem ją uratować. Zawiozłem do naprawy w Białymstoku i się udało. Wygląda jak nowa. Były na niej podawane komendy wojskowe, pobudka, capstrzyk.

Pan Henryk Sienkiewicz z Żółtek podarował mi bagnet z II wojny światowej. Pan Mietek Kosakowski ze Złotorii przyniósł medal za udział w bitwie pod Lenino, "Zasłużony na polu chwały 1944". Dostał go za odwagę. Nie wszystkim udało się dostać do armii Andersa. Ci od Berlinga też tłukli Niemca i im tak samo należy się cześć i pamięć - komentuje Jan Adamski.

Za szczególnie cenną pamiątkę uważa krzyż, przyznany za zorganizowanie w 1917 r. w Choroszczy Polskiej Organizacji Wojskowej. Butelkę z dokumentami POW odkopali przypadkowo robotnicy podczas prac budowlanych na posesji państwa Wilczyńskich. Ich dom znajdował się na rogu ulicy Lipowej i Sienkiewicza. To była prawdziwa rewelacja, ponieważ przez wiele lat o tym w ogóle nie wiedziano. Powstanie POW zostało upamiętnione tablicą pamiątkową w kościele.

Pokaźną część kolekcji zajmują odznaczenia. Order Virtuti Militari, Polonii Restituta, Ordery Sztandaru Prac. Jan Adamski gromadził je w różny sposób. Jeździł do grawerów w Warszawie, wymieniał się z lokalnymi kolekcjonerami. Najwięcej odznaczeń zebrał za duplikat Orła Białego z 1705 r. Niektóre medale i odznaczenia kupił. Ot chociażby Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.

- Zobaczyłem go na bazarze przy Bema. Tak mi się spodobał, że nie mogłem od niego oderwać oczu. Z orłem - pokazuje. - Wydałem na niego pół pensji. Zarabiałem wówczas 900 zł, a krzyż kosztował 500 zł. Żonie, oczywiście nie powiedziałem.

Kolekcja rosła. Przybywały ordery, odznaczenia, biała broń, odznaki ułanów, pułków piechoty. A on dowiadywał się coraz więcej o lokalnej historii, o bohaterach minionych czasów, często niesłusznie zapomnianych. Tak się zrodziła myśl o potrzebie ich upamiętnienia. Pierwszym było miejsce straceń powstańców styczniowych w 1863 r. Na niewielkiej górze, przy szosie kruszewskiej, zwanej przez miejscowych szubienicą, żołnierze carscy powiesili jedenastu polskich powstańców schwytanych w lesie koło Żółtek.

Po pielgrzymce do Częstochowy w 1983 r. wrócił z mocnym postanowieniem, że wiosną następnego roku przystąpi do prac. - I tak było - opowiada. - Razem z ojcem i synem Wojtkiem uprzątnęliśmy teren, wykarczowaliśmy zarośla i postawiliśmy brzozowy krzyż. Teraz stoi w tym miejscu pomnik, ufundowany przez władze gminne. Potem wraz z innymi członkami Towarzystwa Przyjaciół Choroszczy doszły kolejne upamiętnione miejsca: cmentarz wojenny z 1915 r. na Babiej Górze koło Choroszczy, symboliczne mogiły na cmentarzu parafialnym, miejsca straceń w czasie II wojny światowej. Lista takich inicjatyw przez lata uzbierała się długa.

Przybyła też następna wielka pasja Jana Adamskiego - popularyzowanie walorów turystycznych i krajoznawczych swojej okolicy.

Militariów już nie zbiera. Za to chętnie o nich opowiada młodzieży. - To najlepsza lekcja historii. Żywa, zebrana od naszych mieszkańców i nas dotyczy - podkreśla Jan Adamski.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny