Już teraz żyjemy w strasznych warunkach. A strach pomyśleć co będzie, gdy śnieg zacznie się roztapiać. Wtedy pewnie wszystko odpadnie - denerwuje się Jolanta Wendołowicz, mama Agnieszki. Ich mieszkanie jest coraz bardziej zagrzybione. O ich trudnej sytuacji pisaliśmy w grudniu.
Przypomnijmy. Córka pani Jolanty choruje na białaczkę i musi przebywać w sterylnych warunkach. Dopóki w domu jest grzyb i pleśń dziewczynka musi mieszkać u babci.
Kobieta od roku próbuje się doprosić o usunięcie grzyba, który powstał po ustarce dachu. Jak na razie bezskutecznie. Zarząd Mienia Komunalnego, który jest właścicielem mieszkania i Towarzystwo Budownictwa Społecznego, do którego należy blok, przez rok odsyłały między sobą pisma dotyczące remontu mieszkania.
W grudniu pani Jolanta poprosiła o pomoc "Poranny". Wtedy okazało się, że wszystko można szybko załatwić. Urzędnicy obiecywali nam, że naprawią szkody i pokryją wszystkie koszty.
- Faktycznie, znowu przyszła komisja. Popatrzyła. Potem druga. Ale remontu dalej nie ma - mówi pani Jolanta.
Okazuje się, że sprawa się przeciąga, bo na remont nie znalazły się jeszcze pieniądze.
- Czekamy na decyzje ubezpieczyciela, który ma pokryć straty - przyznaje Eugeniusz Zysk, prezes Komunalnego Towarzystwa Budownictwa Społecznego. - Jak tylko je uzna, to przystąpimy do remontu.
Zapewnia, że będzie to najpóźniej do końca pierwszego kwartału tego roku.
- Dodatkowo planujemy ocieplić nie tylko mieszkanie pani Jolanty, ale cały blok - dodaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?