Chłopcy z zapałkami

Młodzi ludzie zrobili w styropianie dziurę, do której wkładali pudełko z zapałkami. A później po prostu przyglądali się, jak pudełko wybucha - mówi Dariusz Kędzior, rzecznik prasowy Komendanta Miejskiego Policji.

Szukali, znaleźli
Przypomnijmy, że do całego zdarzenia doszło w piątkowy wieczór. Uczniowie, którzy ćwiczyli na sali gimnastycznej nagle zobaczyli za jej oknami ogień. Okazało się, że płonie styropian, którym właśnie docieplany jest budynek szkoły.
W poniedziałek rano policjanci rozpoczęli w tej sprawie śledztwo. - Początkowo sprawdzaliśmy informacje podane przez dyrektora szkoły - mówi rzecznik Komendanta Miejskiego Policji. - Ale był to fałszywy trop.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jednak, że podejrzewane osoby pomogły wskazać prawdziwych sprawców zdarzenia. Okazało się, że one również pochodzą z tzw. trudnego środowiska.
- Teraz odpowiedzą za spowodowanie zagrożenia zdrowia i życia. Jeszcze w tym tygodniu skierujemy sprawę do sądu rodzinnego, a ten zadecyduje o karze - mówi Dariusz Kędzior.
Zdaniem policji może to być na przykład przyznanie kuratora, ale też obciążenie rodziców kosztami zniszczonych materiałów i przeprowadzenia całej akcji ratowniczej. A są one spore. Według wstępnych szacunków sięgają 20 tysięcy złotych.

Możemy się dogadać
Z faktu zatrzymania sprawców zadowolony jest dyrektor szkoły, Jarosław Dworzański.
- Straty są naprawdę duże. Dobrze by było, gdyby rodzice tych dzieci musieli je pokryć. Może to odniosłoby w końcu skutek i skończyłyby się nasze problemy? - mówi dyrektor.
Dodaje też, że tzw. trudna młodzież mogłaby korzystać ze szkolnej sali gimnastycznej czy boiska, ale...
- Pod warunkiem, że zajęcia będą się odbywać pod naszym