Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chiny oczami białostoczanina. Wystąpił w reklamach i w serialu (zdjęcia)

Janka Werpachowska
Chińskie dziewczęta liczą na karierę modelek na światowych wybiegach
Chińskie dziewczęta liczą na karierę modelek na światowych wybiegach
Udział w reklamowych spotach człowieka o jasnej karnacji i niebieskich oczach w opinii chińskiego odbiorcy podnosi prestiż produktu. Dlatego producenci reklamówek chętnie zatrudniają statystów z Europy lub USA.

[galeria_glowna]
Po ulicach Nanning, blisko 800-tysięcznego miasta w południowych Chinach jeżdżą autobusy oblepione reklamami. Tak jak u nas, jak w całej Europie, i jak niemal na całym świecie. Ale nie wszędzie z takiego pojazdu będą na nas spoglądać oczy znajomego z sąsiedztwa. Chłopaka, którego pamiętamy ze szkoły albo z którym niedawno spotkaliśmy się na piwie. A w Nanning owszem - na wielu autobusach można było zobaczyć twarz białostoczanina, Tomasza Pienickiego, którego uśmiech i szczere spojrzenie błękitnych oczu miało zachęcać chińskie mamy do zapisywania dzieci do pewnego prywatnego przedszkola.

Gwarancja dobrej jakości

- Każdy, kto przebywał dłużej w takich państwach, jak Chiny czy Indie, potwierdzi, że nie przesadzam, kiedy mówię, że wystarczy być z Europy, aby otrzymywać tam propozycje od twórców filmów reklamowych czy seriali telewizyjnych - mówi Tomek.

On mieszkał w Chinach pięć lat. Wcale tego nie planował. Owszem, Chiny miały być tylko jednym z etapów wyprawy do Azji. Ale jak się człowiek zakocha, nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. A właśnie miłość do pięknej Chinki sprawiła, że Tomek zamieszkał w Nanning, mieście jak na chińskie warunki niewielkim.

- Musiałem jakoś zarabiać na życie - wspomina Tomek. - Zanim znalazłem stałą pracę, chwytałem się różnych zajęć. I już na tym etapie zdarzyło mi się występować w reklamie. Nie w telewizji czy na bilbordach, ale bezpośrednio, jako biały człowiek z Europy, którego obecność podczas targów nieruchomości na stoisku jednego z deweloperów miała świadczyć o wysokiej jakości oferowanych przez niego mieszkań.

Bo wciąż jeszcze w mentalności przeciętnego Chińczyka tkwi takie przekonanie, że Europejczyk, podobnie jak Amerykanin, poszukuje produktów spełniających wysokie standardy.

- Ale musi być spełniony jeden warunek: to powinien być człowiek biały. Opinia czarnoskórego, choćby już od kilku pokoleń był mieszkańcem Europy czy Stanów Zjednoczonych, nie ma takiej wartości - podkreśla Tomasz. - Azjaci są rasistami, naprawdę. Nas, białych ludzi, też traktują z wyższością.

Szybko znalazł stałą pracę. W prywatnym przedszkolu został nauczycielem języka angielskiego.
To zwyczaj bardzo w Chinach rozpowszechniony. Po pierwsze: wszyscy chcą poznać angielski. Ten język otwiera im drogę za granicę: na studia, do pracy, do kontaktów biznesowych. A po drugie: nic tak nie świadczy o tym, że lektorat prowadzony jest na wysokim poziomie, jak to, że nauczycielem języka angielskiego jest biały. Wszystko jedno, skąd przyjechał. Ważne, żeby był.

- Moja twarz, która pojawiła się na reklamach autobusowych, to był przede wszystkim wielki splendor dla przedszkola i jego właścicielki. Ale ja na tej reklamie nie zarobiłem ani grosza. Po prostu: dyrektorka, czyli właścicielka przedszkola wydała mi takie polecenie i już. Nie było dyskusji, chyba że nie zależałoby mi na tej pracy.

Z tego samego powodu Tomasz codziennie rano stał, razem z innymi pracownikami przedszkola, przed wejściem do placówki i serdecznie witał rodziców przyprowadzających dzieci. A przy okazji wszyscy przechodnie widzieli, że w tym przedszkolu pracuje biały lektor języka angielskiego. I wyciągali oczywisty dla Chińczyka wniosek, że nauka tutaj odbywa się na najwyższym poziomie.

- Sam akurat w ten sposób nie zarabiałem na życie, ale widziałem w Chinach wielu białych, których zatrudniają restauratorzy - opowiada Tomek. - Ich praca polega na tym, że mają przez określony czas siedzieć przy stoliku w knajpie. Czasami dostają za to pieniądze, częściej jedzenie i drinki. A chiński właściciel lokalu jest zadowolony, bo obecność białego człowieka wystawia dobre świadectwo jego restauracji i przyciąga innych klientów.
Liczy się rodzina i znajomości

W Chinach nikogo nie bulwersuje fakt, że znajomi popierają znajomych, ludzie na stanowiskach dbają o kariery krewnych i kuzynów. Ta oficjalnie zaakceptowana sieć układów i znajomości kształtuje tamtejszy rynek pracy.

Tomek trafił kiedyś na spotkanie grupy młodych Chińczyków, interesujących się fotografią reklamową. Były tam również dziewczyny, marzące o wielkich karierach w świecie modelingu. Przy tej okazji powstało kilka zdjęć, w których nasz krajach wciela się w różne role. Zawsze towarzyszą mu piękne dziewczęta.

Później, właśnie dzięki zawartym wtedy znajomościom otrzymał propozycję udziału w spocie reklamowym. Chodziło o chińską wódkę. Fakt, że można tam oficjalnie reklamować alkohol to kolejna różnica pomiędzy naszym a chińskim rynkiem.

- Reklamą zajmują się prawdziwi profesjonaliści - opowiada Tomasz. - Jest ona obecna wszędzie, w telewizji, na ulicach. W chińskich miastach jest niewiele billboardów i tablic ze zwykłymi plakatami. Tam wszystko musi się ruszać, reklama też. Dlatego przechodnia atakują spoty reklamowe wyświetlane na wszechobecnych wielkich telebimach.

Filmik, na którym niebieskooki, z elegancko przystrzyżoną bródką dżentelmen delektuje się chińską wódką, też trafił właśnie do takiego ulicznego obiegu.

Udział w tej reklamie wcale nie wiązał się z dużymi pieniędzmi. Było w tym więcej zabawy i jakiegoś nowego doświadczenia niż zarobku.

- Prawdziwe pieniądze na chińskich reklamach zarabiają tamtejsi celebryci - podkreśla Tomek. - Aktorzy, sportowcy, a szczególnie ci, którzy robią karierę poza granicami kraju.

Pracy dla nich jest dużo, bo na rynek chiński nie udaje się przenieść bezpośrednio reklam wyprodukowanych w Stanach Zjednoczonych czy Europie. Głupio i niewiarygodnie wyglądałyby one po chińskim dubbingu. Dlatego wszystkie spoty powstają w Chinach, z udziałem Chińczyków i - tak jak w przypadku Tomka - z jednym reprezentantem kultury europejskiej, którego zadaniem jest podniesie prestiżu reklamowanego produktu.

Opera mydlana podbiła Chiny

Serialowe tasiemce to nie tylko domena telewizji południowoamerykańskich. Chińczycy lubują się w tym gatunku filmowym. Powstaje tam mnóstwo seriali, w większości kostiumowych, odwołujących się do historii. Obfitują one w sceny pełne przemocy, są apoteozą chińskich sztuk walki.

Ale nie brakuje też seriali opowiadających o współczesnych Chinach. Do udziału w jednym z nich został zaproszony Tomasz. Niestety, nie była to wielka rola.

- W zasadzie nie ma o czym opowiadać - śmieje się Tomek. - Pojawiłem się przy hotelowym kontuarze, obok prawdziwych bohaterów. Taki halabardnik, tyle że bez halabardy. Nie musiałem nic mówić. O tym, że mnie zaproszono do tego epizodu też zadecydował mój wygląd. Niestety, na tym moja kariera filmowa się skończyła. Kto wie, może gdybym został tam na dłużej, takich przygód przeżyłbym więcej.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny