Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcesz pracować za granicą? Uważaj, nie daj się nabić w butelkę

Agata Masalska [email protected]
Dziewiętnastolatki Martyna i Beata szukają ofert pracy w Norwegii, bo podobno tam można najwięcej zarobić.
Dziewiętnastolatki Martyna i Beata szukają ofert pracy w Norwegii, bo podobno tam można najwięcej zarobić. Agata Masalska
Dziewiętnastolatki Martyna i Beata szukają ofert pracy w Norwegii, bo podobno tam można najwięcej zarobić. - Ale też stracić - przestrzega Beata Chrościńska, doradca Eures z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Białymstoku.

Pracodawcę trzeba dokładnie sprawdzić, a umowę przeczytać przed jej podpisaniem. - Niewielu to czyni. Mało tego, trafiają do nas ludzie, którzy nawet nie wiedzą, w jakim kraju pracowali - mówi Irena Dawid-Olczyk, prezes fundacji La Strada, które wspiera pokrzywdzonych. - Później okazuje się, że choć harowali kilka miesięcy ponad siły, zarobili grosze, to jeszcze tracą majątki, by pokryć zaciągnięte na ich konta zobowiązania. To są ludzkie dramaty.
Martyna i Beata mieszkają w Suwałkach. Mają po dziewiętnaście lat i nadzieję na studia w Białymstoku. Chcą kształcić się na wydziale prawa, albo pedagogiki.
- Dokumenty złożyłyśmy na oba kierunki , ale bliższy naszym zainteresowaniom jest ten pierwszy kierunek - opowiada Beata.
Póki co, suwalczanki chciałyby podjąć pracę. Najlepiej za granicą, ponieważ tam zarobki są znacznie wyższe, niż te, oferowane w rodzinnym mieście. Dziewczęta najbardziej zainteresowane są zgłoszeniami z Norwegii. Wybór kraju nie jest przypadkowy. Podobno Norwedzy oferują najwyższe wynagrodzenia. Suwalczanki skłonne są pracować w kuchni, na farmie i u ogrodników.
- Wraz z rozpoczęciem się wakacji zainteresowanie zagranicznymi wyjazdami wzrasta - przyznaje Beata Chrościńska i poleca oferty zamieszczane na stronie urzędu pracy.
Urzędniczka apeluje do zainteresowanych, by nie jechali w ciemno. Przypomina, że pośredników, którzy żerują na biedzie i ludzkiej naiwności nie brakuje.

Najpierw pieniądze, później praca

W tym roku białostocka policja nie odnotowała żadnych oszustw przy organizowaniu zarobkowych wyjazdów zagranicznych, ale suwalska tak. I to aż cztery. Trzy sprawy wciąż są w toku, a jedna, z aktem oskarżenia, trafiła już do miejscowego sądu.
- Wszystkie postępowania dotyczą pieniędzy, które rekrutowani musieli wpłacać na konto organizatorów wyjazdów - mówi Eliza Sawko, oficer prasowy suwalskiej komendy.
Z różnych powodów. W jednym przypadku pośrednik, który zamieścił ofertę w internecie, żądał pieniędzy na pokrycie kosztów "operacyjnych".
- Podobno trzeba było zapłacić za jakieś dokumenty - tłumaczy jeden z poszkodowanych, mieszkaniec podsuwalskiej wsi, który miał jechać do Niemiec na zbiór owoców. - Ale dokładnie o co chodziło, nie dopytywałem.
Nie dociekał też, jakie owoce miał zbierać. Pośrednik obiecał, że praca rozpocznie się w kwietniu i będzie trwała do późnej jesieni. Zainteresowani, najlepiej młodzi mężczyźni, mieli jechać nie do jednego sadownika, a kilku, współpracujących ze sobą.
- Podobno u jednego mieliśmy pracować przy jabłkach, a u drugiego przy malinach - dodaje rozmówca. - Liczba miejsc była ograniczona.
Decydowała kolejność zgłoszeń, a raczej wpłata na konto. W grę wchodziło 1500 złotych.
- Dla mnie była to ogromna kwota, ale pożyczyłem pieniądze od krewnego i zapłaciłem - twierdzi mężczyzna. - Obiecałem kuzynowi, że oddam dług z pierwszej wypłaty.

Sukces studentów Politechniki Białostockiej. Ruszają do Japonii.

I pewnie tak by się stało. Pośrednik deklarował bowiem, że najmniej pracowici zarobią półtora tysiąca euro. A ci, którzy przysłowiowego piasku w rękawach nie noszą, mogą liczyć na dwa razy wyższe pensje. Oczywiście, od tego trzeba odliczyć koszty wyżywienia, ale i tak zysk miał być duży.
- Miałem nadzieję, że popracuję pół roku i stanę na nogi - nie ukrywa suwalczanin. - Byłem zadłużony po uszy. Pożyczałem w bankach i u znajomych.
Tymczasem mężczyzna popadł w jeszcze większe finansowe tarapaty. Minął bowiem termin wyjazdu, a pośrednik nie dawał znaku życia. Nie odbierał telefonów, nie odpowiadał na sms-y. Mężczyzna zgłosił się do suwalskiej policji, a ta zajęła się sprawą.
- Podobnych przypadków było więcej - dodaje Eliza Sawko.
Ludzie stracili różne kwoty, od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Pieniądze miały być przeznaczone na różne cele - zakup biletów, czy wynajem mieszkań. Poszkodowanych jest co najmniej kilkanaście osób. Co najmniej, ponieważ przypuszczalnie nie wszyscy zgłosili się na policję.
- Powinni to uczynić, bo będą żyli z piętnem gorszego człowieka, którego można bezkarnie oszukać- uważa Irena Dawid-Olczyk. - Poza tym, przed oszustem mogą uchronić innych.

Jak ktoś się nie wyrabiał, zostawał po godzinach. Czasem siedział całą noc, a później rozpoczynał kolejną dniówkę.

Dziewczęta trafiły do agencji
Szefowa La Strady mówi, że oszustw przy wyjazdach zarobkowych, z roku na rok jest coraz więcej. Trudno temu się dziwić, bo sprawcy zarabiają kokosy. A trud niewielki. Rekrutacja ludzi, często słabo wykształconych i żyjących w biedzie nie wymaga dużego zachodu.
Oszuści działają w różny sposób. Niezwykle popularna jest rekrutacja "od drzwi do drzwi". Jak się to odbywa? Rekrutujący oferują swoim klientom pakiety, czyli transport, zakwaterowanie i wyżywienie. Wyjeżdżającym wydaje się, że to okazja, ponieważ nie muszą o nic się martwić. A bywa różnie.
Na taki pakiet dała się nabrać osiemnastolatka buszująca wśród przecenionych ciuszków w jednej z białostockiej galerii. Elegancka kobieta zaproponowała dziewczynie pracę kelnerki lub barmanki w greckiej restauracji. Za 40 euro dziennie plus napiwki. Pochodząca z ubogiej rodziny białostoczanka myślała, że złapała Pana Boga za nogi. Przystała na ofertę, bez wahania. Tym bardziej, że mogła zaproponować wyjazd także swoim przyjaciółkom. Pracy, w sezonie turystycznym, było bowiem dużo. Pośredniczka, podczas pierwszej rozmowy zastrzegła, że nie ma mowy o agencji towarzyskiej. Postawiła tylko jeden warunek. Dziewczyny musiały zapisać się na kurs greckiego, ale bezpłatny. Oczywiście, że się zgodziły.
Trzy tygodnie później wyjechały na jedną z wysp. Pracodawca już na powitanie nie pozostawił złudzeń czym będą się zajmowały. Chodziło o usługi seksualne. Grek zamknął dziewczyny w strzeżonym domu, odebrał im telefony, nie pozwalał słuchać radia. Dopiero po kilku tygodniach udało im się skontaktować z fundacją La Strada. Jej pracownicy zawiadomili policję.

Obierał ziemniaki przez 37 godzin non stop

Ogłoszenie o naborze do pracy w Niemczech pojawiło się w internecie i w lokalnych gazetach. Chętnych rekrutowała ełcka firma. Obiecywała 30 euro za osiem, góra dziesięć godzin pracy dziennie, mieszkanie i pieniądze na wyżywienie. Pojechało kilkadziesiąt osób, głównie mężczyzn z woj. podlaskiego oraz warmińsko-mazurskiego. Na miejscu okazało się, że warunki znacznie odbiegają od obiecywanych. Podlasianie trafili do brudnego baraku, bez szyb, grzejników i z jedną ubikacją. Spali na piętrowych łóżkach we wspólnej sali. Zajmowali się obieraniem ziemniaków. W ciągu dnia musieli obrać 200, a nawet 300 kilogramów. Jak ktoś się nie wyrabiał, zostawał po godzinach. Czasem siedział całą noc, a później rozpoczynał kolejną dniówkę.
Jeden z pokrzywdzonych mężczyzn twierdził, że obierał ziemniaki przez 37 godzin non stop. Niektórzy buntowali się, próbowali uciekać. Z różnym skutkiem. W końcu ktoś nie wytrzymał i zgłosił się na policję. Sprawą zainteresowały się niemieckie i polskie organy ścigania.
Ełczanie pośredniczący w załatwianiu tej pracy zasiedli na ławie oskarżonych suwalskiego sądu. Zostali skazani na kary więzienia w zawieszeniu, ale odwołali się od wyroku. Nie poczuwali się bowiem do winy. Twierdzili, że ludzie doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co będą musieli robić. A warunki pracy nie były aż takie złe.

Zobacz też najnowszeoferty pracy w regionie naszym serwisie

Z kart debetowych brali kasę

- Nie każdy wyjazd musi kończyć się źle - zauważa prezes La Strady. - Warto jednak pamiętać, że problem może dotyczyć każdego.
Fundacja prowadzi akcję, która ma zapewnić Polakom bezpieczny wyjazd do Holandii. Projekt realizowany jest wspólnie z tamtejszym ministerstwem pracy, a powstał po aferze w dużej, związanej z pieczarkami firmie. Holenderską policję zaalarmowała miejscowa organizacja, do której dotarły sygnały o rożnego rodzaju nieprawidłowościach. W toku śledztwa ustalono, że kilkadziesiąt osób, także z naszego regionu pracowało tam i żyło w warunkach urągających godności ludzkiej.
- To był obóz pracy - mówi wprost Dawid-Olczyk.
Zarabiali grosze, pracowali po kilkanaście godzin dziennie i spali po pięć osób w kontenerze. Na terenie firmy były dostępne zaledwie trzy toalety. Mało tego, kilka miesięcy po tym, jak wrócili do kraju, do drzwi ich mieszkań zapukał komornik. Okazało się bowiem, że pośrednicy pobierali na ich konta nienależne świadczenia. Jakie? Choćby dopłaty do mieszkań.
- Gdy rząd holenderski zorientował się, że pieniądze zostały wyłudzone, nakazał ich zwrot - dodaje Irena Dawid-Olczyk. - Oczywiście, dochodził nie od nieuczciwych pośredników, tylko od Bogu ducha winnych pracowników.
Były też takie historie, zwłaszcza w Niemczech, że pracodawcy zakładali Polakom konta bankowe i pobierali karty debetowe. Oczywiście, wykorzystywali dostępne na nich limity. Spłaty kredytów także obciążały kieszenie pracowników.
- Na adres zamieszkania przychodziły wyciągi z niebotycznymi kwotami - dodaje szefowa organizacji. - Ktoś dostał rachunek za zakup komputera, którego nie widział na oczy. Inni mieli oddać pieniądze za zakupy w sklepach, do których nawet nie wchodzili.
Fundacja pomaga też tym, którzy byli zmuszeni do założenia fikcyjnych firm. Na ich konta sprawcy pobierali kredyty. Kto je spłaci?- Mamy nadzieję, że organy ścigania zatrzymają oszustów - mówi działaczka.

Można pracować legalnie

W urzędach pracy funkcjonuje Eures - sieć europejskich ofert pracy. Zawiera ona informacje o pracodawcach, warunkach zatrudnienia i wymaganiach, jakie muszą spełnić pracownicy.
- W drugim kwartale tego roku mieliśmy 189 zgłoszeń, w ramach których legalną pracę mogły podjąć 693 osoby - informuje Beata Chrościńska.
Zainteresowani wyjazdem do Holandii lub Danii powinni też śledzić stronę www.seasonalwork.nl, gdzie można pozostawić CV. Pracodawcy przeglądają zamieszczone tam dokumenty i na tej podstawie dokonują rekrutacji.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny