Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Channon Thompson i Sinead Jack - siatkarki AZS. Droga do kariery wiedzie przez Białystok. (zdjęcia)

Tomasz Dworzańczyk
Sinead Jack (z lewej) i Channon Thompson już wiedzą jak wygląda prawdziwa zima. Pierwszy śnieg, z jakim miały do czynienia w swoim życiu zobaczyły właśnie w Białymstoku.
Sinead Jack (z lewej) i Channon Thompson już wiedzą jak wygląda prawdziwa zima. Pierwszy śnieg, z jakim miały do czynienia w swoim życiu zobaczyły właśnie w Białymstoku. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Takich mrozów jakie są w Polsce, jeszcze nigdy nie doświadczyłam. Po raz pierwszy w życiu zobaczyłam padający śnieg na żywo. Wiedziałam jednak, że może być zimno i byłam na to przygotowana - mówi Channon Thompson, młoda siatkarka z Trynidadu i Tobago, która wraz ze swoją rodaczką Sinead Jack przyjechała do Białegostoku, by grać w drużynie AZS.
Atutem Sinead Jack jest zagrywka, którą zdążyła już zaprezentować na polskich parkietach
Atutem Sinead Jack jest zagrywka, którą zdążyła już zaprezentować na polskich parkietach Fot. Wojciech Wojtkielewicz

Atutem Sinead Jack jest zagrywka, którą zdążyła już zaprezentować na polskich parkietach
(fot. Fot. Wojciech Wojtkielewicz)

Niewielkie państwo w Ameryce Środkowej, Trynidad i Tobago obecnie ogarnia szaleństwo karnawałowej zabawy. Co roku uczestniczyły w niej także 17-letnie Sinead i Channon. Teraz jednak zamieniły malowniczo położone, słoneczne tereny na zimne i nieprzyjazne o tej porze roku Podlasie.

- Takich mrozów jak te, które są tutaj jeszcze nigdy nie doświadczyłam. Przed przyjazdem do Polski wiedziałam, że może być zimno i byłam na to przygotowana - mówi Channon Thompson.

W Trynidadzie i Tobago średnia temperatura powietrza wynosi około 25 stopni Celsjusza. Państwo położone jest w gorącym klimacie równikowym i składa się z dwóch wysp na Karaibach, zamieszkanych przez niewiele ponad milion ludzi.

To tłumaczy szok, jaki przeżyły obie siatkarki, widząc po raz pierwszy w życiu padający z nieba śnieg. Zgodnie jednak przyznają, że widok był niepowtarzalny i były mocno podekscytowane.

- Wcześniej widzieliśmy podobne rzeczy jedynie w telewizji. W naszym kraju praktycznie nie ma zimy i ciągle jest upalnie. Więc kiedy wrócimy do siebie, to za tym chłodem tęsknić raczej nie będziemy - uśmiecha się Sinead Jack.

Obie Trynidadki po trzech miesiącach pobytu w Białymstoku nie znają jeszcze za dobrze miasta. W codziennym życiu pomagają im przede wszystkim Arkadiusz Leszczyński i Joanna Zapolska, prowadzący białostocką siłownię Maniac Gym.

Channon Thompson ma wielki potencjał w ataku i dobrze czuje się w grze na siatce
Channon Thompson ma wielki potencjał w ataku i dobrze czuje się w grze na siatce Fot. Wojciech Wojtkielewicz

Channon Thompson ma wielki potencjał w ataku i dobrze czuje się w grze na siatce
(fot. Fot. Wojciech Wojtkielewicz)

- Są naszymi przewodnikami i bez nich byłoby nam tutaj bardzo ciężko - przyznaje Channon. - Mieszkamy z nimi. Traktują nas jak rodzinę - dodaje Sinead.

Właśnie brak najbliższych najbardziej doskwiera młodym zawodniczkom. Na początku w adaptacji pomagała im Elizabeth Thompson, mama Channon, ale po kilku tygodniach musiała wrócić do ojczyzny.

- Ale niemal bez przerwy jestem z nią w kontakcie za pośrednictwem internetu. Praktycznie każdą wolną chwilę spędzam na Skype - przyznaje Channon.

Wyjazd do Polski jest pierwszą poważną próbą w życiu młodych zawodniczek. Obie mają nadzieję na wielką siatkarską karierę, którą próbują zrobić. Trynidad i Tobago nie ma wielkich siatkarskich tradycji, jakimi mogą pochwalić się chociażby położone nieopodal Portoryko, czy Dominikana. Dlatego zdecydowały się na wyjazd z kraju.

- O tym, że trafiłyśmy do Polski zadecydował w sumie przypadek. Moim bliskim znajomym jest reprezentant Trynidadu i Tobago w siatkówce - Sean Morrison. To właśnie jego agent poszukiwał dwóch zawodniczek do gry w Europie. Zgodziłam się bez wahania i na razie nie żałuję - twierdzi Sinead.

Obie zawodniczki na razie nie odgrywają wielkich ról w białostockim zespole i są raczej traktowane jako inwestycja w przyszłość. Mają jednak świetne warunki fizyczne i jeśli ich sportowy rozwój będzie przebiegać prawidłowo, to niewykluczone, że z czasem będą dostawać więcej szans na grę. Na razie włodarze AZS starają się zadbać również o edukację 17-latek, które ukończyły średnią szkołę w San Fernando. Od lutego mają zacząć studia w Wyższej Szkole Finansów i Zarządzania w Białymstoku.
- Wówczas chyba zupełnie nie będziemy miały wolnego czasu. Już teraz zresztą nie mamy za bardzo kiedy się nudzić, bo codzienne zajęcia wypełniają nam głównie treningi z zespołem - przyznaje Channon.

Jedyną rozrywką młodych Trynidadek są jak dotychczas wizyty w centrach handlowych. Do ulubionych należą galerie Alfa i Biała.

- Ale byłyśmy nawet już raz w kinie, więc z tą rozrywką nie jest tak źle - żartuje Sinead.
Jak w wielu podobnych przypadkach sporym problemem zawodniczek jest bariera językowa, która utrudnia codzienne funkcjonowanie. O ile w zespole nie ma z tym większych problemów, bo w składzie białostockiego AZS wiele siatkarek rozmawia po angielsku, to kłopot z komunikacją występuje poza boiskiem. Zawodniczki uczą się jednak intensywnie polskiego i wkrótce zamierzają zacząć porozumiewać się także i w naszym języku.

- Na razie poza pojedynczymi słowami takimi jak na przykład "dzień dobry", "dziękuję" "do widzenia", czy "pomóż mi" wiele nie powiemy. Ale krok po kroku i osiągniemy cel - zapewnia Channon.

Zapewne wtedy powiększy się także grono znajomych i przyjaciół, które na razie jest dość wąskie. Pozwoliłoby to młodym dziewczynom z Trynidadu poczuć się dużo pewniej i bezpieczniej w obcym, jak na razie mieście.

- W naszym otoczeniu nie brakuje życzliwych ludzi i często spotykamy się z dowodami sympatii. Sporo znajomości zawarliśmy w siłowni, wśród klientów Arka i Asi. Na przykład bardzo polubiłyśmy się z Patrycją, która jest w naszym wieku i mamy z nią wiele wspólnych tematów - zauważa Sinead.

Przełamały się opłatkiem

Siatkarki starają się nie myśleć o dystansie tysięcy kilometrów, jaki dzieli ich kraj od Polski. Co prawda, tęsknotę za ojczystym krajem spotęgowały niedawne święta, które dziewczyny po raz pierwszy w życiu spędziły z dala od domu. W dodatku w zupełnie innej kulturze i klimacie niż rodzimy.

- Ale ma to swoje dobre strony, bo nigdy wcześniej nie przełamywałyśmy się opłatkiem podczas wigilii. To bardzo miły zwyczaj, którego wcześniej nie znałyśmy - zauważa Channon.

Brakuje hucznego karnawału

Zawodniczki są nieco zawiedzione, że w Polsce karnawał nie ma zabarwienia tak silnego, jak w Trynidadzie i Tobago. To jedno z najsłynniejszych wydarzeń, z jakich podobno znany jest ten kraj.

- U nas przygotowania do karnawału trwają praktycznie już w grudniu. Ludzie przez cały ten okres tańczą na ulicach, przebrani w piękne stroje. Szkoda, że nas tam teraz nie ma - mówi ze smutkiem Sinead.

W Białymstoku jest za to coś, czego nie ma w egzotycznej ojczyźnie siatkarek. Chodzi o jedzenie z restauracji McDonalds, za którym obie przepadają, choć zdają sobie sprawę, że dieta sportowca powinna wyglądać inaczej. Zarzekają się zresztą, że zbyt często tam nie zaglądają.

- W naszym kraju ta sieć została zamknięta już dawno temu. Może dlatego nam to jedzenie tak smakuje - wyjaśniają.

Polska kuchnia nie robi z kolei wielkiego wrażenia na Trynidadkach. - Owszem, nawet lubię różne zupy, ale i tak nic nie przebije naszego specjału - ciasta o nazwie Macaroni pie - śmieje się Channon. - To dość prosta receptura - jajka, makaron i ser - wszystko zapieczone w piekarniku. - Na pewno jak wrócę na wakacje do domu, to mama mi to przygotuje. Nie mogę się już doczekać.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny