Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Carmen Moreno, czyli babcia i wnuczka śpiewając jazz

(dor)
Śpiewając jazz
Śpiewając jazz
Carmen Moreno to legendarna wokalistka jazzowa. Jej historia to materiał na niezły hollywoodzki film. Właśnie ukazuje się pierwsza kompaktowa płyta na której można usłyszeć jak śpiewała w latach 50. XX wieku, jak brzmi razem z wnuczką - doktorem wokalistyki jazzowej i jak gra na skrzypcach i śpiewa popularny aktor Maciej Zakościelny.

Carmen Moreno to córka Hiszpanki i Polaka. Ale na świat przyszła w Hamburgu, bo rodzice tworzyli podróżujący po świecie duet akrobatyczny. Kiedy miała pięć lat, już śpiewała na scenie piosenki popularnej wówczas w cywilizowanym świecie dziecięcej gwiazdki Shirley Temple. Po II wojnie światowej osiadła w Polsce. Wyszła za mąż, urodziła dzieci, pracowała jako ekspedientka. Ale w rok po śmierci Stalina zaczęła śpiewać swing z Orkiestrą Jazzową Zygmunta Wicharego. Cztery lata później jej występem zachwycał się recenzent Expressu Wieczornego. Carmen koncertowała po demoludach i w Skandynawii. Przez wiele lat śpiewała na statkach ze swoim drugim mężem - Janem Walaskiem zwanym w latach swingu złotym saksofonem Warszawy. Wrócili do Polski tuż przed stanem wojennym. Granice zamknięto a carmen wróciła na scenę dopiero w 1989 roku.

W latach 50. niewiele razy wchodziła do studia nagrań. I to również jeden z powodów, dla których powstała płyta "Śpiewając jazz". A śpiewa tu z Anną Serafińską, utalentowaną wnuczką z doktoratem z jazzowej wokalistyki i słuchem absolutnym.

I właśnie od nagrania zmontowanego na wzór duetu Natalie Cole z ojcem w jednym utworze śpiewa babcia nagrana w 1989 roku z wnuczką, która śpiewa tę samą "I Can't Give You anything But Love" dwadzieścia lat później. I jak obie panie swingują.

Płyta to przede wszystkim zapis koncertu z 2009 roku z warszawskiego Teatru Bajka. Specjalnie stworzony zespół swinguje aż miło, a niespodzianki czekają przez cały występ. Ale na płycie czeka na nas najpierw nagranie z 1956, gdzie Carmen Moreno bawi się z Melomanami Jerzego Dudusia Matuszkiewicza. Od razu możemy porównać, jak te piosenkę śpiewa wnuczka. Oj, doktorat się należy Serafińskiej nie tylko za szacunek do tradycji. A i aranżacje Rafała Stępnia dodają ognia ponadczasowym standardom z epoki.

Na krążku jest też na pół amatorskie nagranie Moreno z sekstetem Jana Walaska zrealizowane w Oslo w 1965 roku. Ale brzmi wybornie, a i lekkość z jaką śpiewa Moreno może zadziwiać. Zupełnie inaczej "Honeysuckle Rose" interpretuje wnuczka. Dużo śpiewa scatem, a wtóruje jej początkowo jedynie kontrabas. A potem pozostali muzycy ruszają do boju. Babcia musiała być zachwycona. No i zaczyna śpiewać "When You're Smiling" razem z wnuczką. A to piosenka rozsławiona przez samego Louisa Armstronga! Zrywają się brawa od razu po solówce trąbki. A orkiestra brzmi huraganowo!

No i wtedy pojawia się Zakościelny. Rozmawia z gwiazdą swingu przybliżając słuchaczom historię Carmen Moreno. A ona odwdzięcza się historią spotkania na przykład z Jeanem Gabinem. Opowiada o swojej fascynacji tańcem, najlepszych piosenkach. W końcu zaczynają wspólnie śpiewać "Smile" Charlie Chaplina. I jest i uśmiech i łza się w oku kręci. Bo prawdziwa muzyka musi wzbudzać emocje. I są, bo zachwycona publiczność nagradza aktora i wokalistkę ogromnymi brawami.

A płyta zabiera nas znów do Warszawy drugiej połowy lat 50. XX wieku. Carmen śpiewa z big bandem Jana Walaska, w 1965 roku w Oslo swinguje po niemiecku, a w Warszawie śpiewa także po hiszpańsku. Żeby nie zanudzić słuchaczy krążka, stare nagrania wydawcy rozdzielili rozmowami z Zakościelnym. To z nich dowiadujemy się, że w doborze repertuaru pomagał jej drugi mąż - saksofonista Jan Walasek.

I to nie koniec niespodzianek na płycie. Jest nagranie ze Skandynawii z roku 1975, ale i z powrotu Moreno na scenę w Polsce w roku 1989. W końcu Zakościelny zaczyna rozmowę z Anną Serafińską. Wokalistka ze śmiechem dodaje, że na pewno w genach ma swing po babci. No i, ze kocha Cheta Bakera. I śpiewa "My Funny Valentine". Tylko głos i fortepian Rafała Stępnia. I magia tej wielkiej kompozycji. A potem rzuca się w świat bluesa z "Route 66" i songbooka Cole Portera śpiewając wspaniałe "Love For Sale". Porywająco, z wokalizami, naprawdę profesjonalnie w klimacie zbliżonym do Urszuli Dudziak, z niemal jazz rockową partią piana elektrycznego. 60 lat wcześniej byłby z tego singiel do radia, a dziś...

Jest też romantyczna wersja "Callin' You". Inny czas, inna epoka, ale Serafińska udowadnia, że może zaśpiewać praktycznie wszystko i wbić słuchaczy w fotele. I znów wystarcza jej do huraganowej wersji wyłącznie akompaniament pianisty. Dlaczego jest tak bardzo niedoceniona?

Zamiast zamartwiać się na scenę wchodzi legendarna babcia, by wspólnie z wnuczką pobawić się piosenką "You Made Me Love You". Serafińska wywołuje Moreno i swingują pokazując, jak ważna w muzyce jest radość życia i pozytywne nastawianie do świata bez względu na wiek. Na bis jeszcze jeden wspaniały swingowy przebój i grający solo absolwent średniej szkoły muzycznej - Maciej Zakościelny.

Krążek wydany w digipacku ma znakomicie zrealizowaną wkładkę z dobrymi biografiami artystów. W połączeniu z rozmowami z Moreno i Serafińską jest sympatycznym świadectwem ciągłości artystycznej polskiego jazzu, ale przede wszystkim znakomitą pamiątką z koncertów Śpiewając jazz. No i zachętą, żeby czekać na koncert Anny Serafińskiej.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny