W białostockim sądzie rejonowym, po dwóch latach, zakończył się proces prof. Marka K., byłego ordynatora porodówki, który jest oskarżony o przyjmowanie łapówek od wielkiego koncernu farmaceutycznego.
Prokuratura zażądała dla ginekologa dwóch lat więzienia z warunkowym zawieszeniem, 75 tysięcy złotych grzywny. Obrońcy - jego uniewinnienia. Bowiem oskarżony lekarz nigdy nie przyznał się do zarzutów.
A te były wynikiem śledztwa Prokuratury Okręgowej w Radomiu. Oskarżyła kilkadziesiąt osób z całego kraju o przyjmowanie korzyści majątkowych od firmy Johnson&Johnson, zajmującej się sprzedażą materiałów medycznych. Oskarżone były też osoby, które udzielały łapówek.
Według śledczych, w latach 2001-2003 prof. Marek K. miał pomagać w pozytywnym dla tej firmy rozstrzyganiu przetargów na zakup materiałów. A firma w zamian płaciła mu za rzekomo przeprowadzone wykłady i szkolenia. Opłaciła też jemu i jego żonie udział w szkoleniu w Australii. Wszystko w ramach fikcyjnych umów o dzieło.
- Zawierane z firmą umowy nie były fikcyjne - zapewniał oskarżony jeszcze w śledztwie. - Wykonywałem prace związane z tymi umowami. Przeprowadzałem pokazowe operacje, dawałem wykłady, prowadziłem szkolenia.
Lekarz przyznał również, że materiały i urządzenia medyczne, oferowane przez firmę Johnson&Johnson, były dobre. I dlatego wystąpił do dyrekcji szpitala o ich zakup. Marek K. zaprzecza, by kiedykolwiek żądał w zamian za to od przedstawicieli tej firmy jakiś gratyfikacji.
Wyrok w tej sprawie sąd wyda za tydzień. Oskarżonemu ginekologowi grozi osiem lat pozbawienia wolności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?