Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Była księgowa Anna S. rozchorowała się przed samym procesem. Za oszustwo grozi jej więzienie

(ak)
Oskarżona była księgową w podbiałostockiej firmie z branży instalacji sanitarnych.
Oskarżona była księgową w podbiałostockiej firmie z branży instalacji sanitarnych. Archiwum
Oskarżona o przywłaszczenie ponad 2 mln zł firmowych pieniędzy nie przyszła na rozprawę przed Sądem Okręgowym w Białymstoku. Była księgowa rozchorowała się przed samym procesem. Za oszustwo grozi jej nawet dziesięć lat pozbawienia wolności.

Kobieta dostarczyła zwolnienie lekarskie. Czwartkową rozprawę odroczono więc do 31 października. Z powodów zdrowotnych 44-latki, z wokandy „spadły” też dwa poprzednie - sierpniowe terminy.

Anna S. ma orzeczony dozór policji i zakaz opuszczania kraju. Prokuratura zabezpieczyła też kilka tysięcy złotych, biżuterię i obciążyła przymusową hipoteką jej nieruchomość. Wszystko to na poczet naprawienia szkody. Ta jest niebagatelna. Z jednej strony była księgowa miała przywłaszczyć (fałszując dane w systemie księgowym) prawie 2,1 mln zł. Z drugiej, aby ukryć niedobory, udzielała kontrahentom nienależnych „upustów”, czym wyrządziła spółce szkodę majątkową w wysokości ponad... 3 mln 654 tys. zł.

Oglądaj też Proces w sprawie zabójstwa Jarosława Rudnickiego. Oskarżony pokazał twarz (zdjęcia)

Oskarżona była księgową w podbiałostockiej firmie z branży instalacji sanitarnych. Była zatrudniona od czerwca 2000 r. Według ustaleń śledczych proceder, który przynosił jej spore dochody, zaczął się w 2007 r. i trwał niezauważony przez.... 8 lat. W tym czasie Anna S była kierownikiem działu windykacji, a potem także kierownikiem działu finansów.

Księgowa działała na kilka sposobów. Jeden z nich polegał na tym, że pobierała z kasy firmy pieniądze wpłacane przez klienta w formie gotówki. On dostawał potwierdzenie rzeczywistej wpłaty, ale oskarżona w dokumentach księgowych wpisywała inne (niższe) kwoty i takie wprowadzała do systemu. Różnice przygarniała sobie. Czasem były to całe kwoty wpłacane przez kontrahenta (wtedy dowód wpłaty był niszczony).

Takich transakcji było kilkadziesiąt. Łączna kwota? 1 mln 167 tys. zł. Pozostałe 913 tys. zł trafiło do kieszeni Anny S. w inny sposób. Kobieta oficjalnie pobierała z kasy głównej firmy pieniądze, by ją wpłacić do drugiej, tzw. kasy pomocniczej (np. z niej wypłacane były zaliczki pracownikom, rozliczane były delegacje). Ale tam nie docierały. Aby zatuszować te poczynania, oskarżona zmieniała dane w komputerowym systemie księgowym. Robiła to dość skutecznie.

- Jak stwierdziła biegła z zakresu księgowości, która opiniowała w tej sprawie, mechanizm był bardzo dobrze przez oskarżoną przemyślany i realizowany - zaznacza prokurator Krystyna Ciwoniuk. - Takie czyny wychodzą na jaw po roku, po dwóch. Tutaj ten okres jest bardzo długi.

W pewnym momencie zarząd spółki zauważył braki finansowe. Najpierw zarządził kontrolę wewnętrzną, a potem zewnętrzny audyt finansowy. Dopiero wtedy pracodawca zawiadomił prokuraturę.

Jeszcze przed zakończeniem śledztwa, Anna S. zwolniła się z pracy. Przyznała się do przywłaszczenia. Do drugiego zarzutu (wyrządzenia szkody majątkowej) - nie.

Magazyn Informacyjny 21.09.2017

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny