Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bunt przedmieść. Wojewoda postawił na centrum

Adam Czesław Dobroński [email protected]
Legitymacja Stefana Baranowskiego, zamieszkałego przy Słonecznej 4 na przedmieściu Nowe Miasto
Legitymacja Stefana Baranowskiego, zamieszkałego przy Słonecznej 4 na przedmieściu Nowe Miasto
Bunt mieszkańców przedmieść. Wojewoda zadbał tylko o rozwój centrum Białegostoku. Mieszkańcy założyli stowarzyszenie.

Białystok piękniał. Powstały Planty, blask odzyskiwały główne ulice, regulowano Białkę. Na przedmieściach wciąż było bez zmian.

Wśród organizacji przedwojennych, które dotychczas nie doczekały się obszerniejszego wspomnienia znajduje się Stowarzyszenie Mieszkańców Przedmieść w Białymstoku. Jego istnienie poświadcza legitymacja wystawiona na nazwisko Stefana Baranowskiego, zamieszkałego przy ul. Słonecznej 4 na przedmieściu Nowe Miasto. Wedle statutu legitymacja nie była ważna, bo brakowało zdjęcia opatrzonego okrągłą pieczęcią. Pieczęć jednak widnieje obok, są też nieczytelne (niestety) podpisy prezesa i sekretarza.

Co to były przedmieścia? Białystok wyzwolony 19 lutego 1919 r. (wkrótce rocznica, o niej za tydzień) ograniczał się do obecnego centrum. Na tym terenie przeważała ludność żydowska, więc w środowiskach polskich zaczęto obawiać się o wynik wyborów do pierwszej Rady Miejskiej. Taka była geneza decyzji komisarza Napoleona (!) Cydzika z 10 maja 1919 r. o zmianie granic Białegostoku.

Powiększono obszar miasta do 42 km kw., dołączając m.in. przedmieścia: Antoniuk, Białostoczek, Dojlidy (niegdyś samodzielna miejscowość, starsza od Białegostoku), Marczuk, Pieczurki, Skorupy (tu osiedle Piasta), Starosielce (wieś, bo miasto kolejarskie o tej nazwie zachowało samodzielny byt), Wygodę, Wysoki Stoczek, część Zwierzyńca. W następnych latach niektóre z tych przedmieść wtopiły się w śródmieście, ale doszły i nowe.

Przedmieścia czuły się wciąż niedowartościowane, każde z nich miało sporo odrębności, wszystkie razem narzekały na stan ulic i braki w oświetleniu, miały kłopoty z poborem wody, szwankowała komunikacja, leniwie rozwijało się życie kulturalne. Bliższa koszula ciału, zatem kolejne budżety miasta Białegostoku w większym stopniu uwzględniały potrzeby centrum niż peryferii, nawet tych najważniejszych.

Dyskryminacja stała się szczególnie widoczna od końca lat 20., kiedy i nasze miasto odczuwało okrutne skutki wielkiego kryzysu gospodarczego. Ówczesny wojewoda Marian Zyndram Kościałkowski nasilił roboty publiczne, powstały Planty, wzięto się za regulację Białki, blask odzyskiwały główne ulice. A na przedmieściach jak przed laty dominowały drewniaki, na nierównym bruku można było zwichnąć nogę, chodniki po deszczu zamieniały się w tor przeszkód z wielgachnymi kałużami. Nawet kwitnące bzy nie mogły przysłonić brzydoty oraz osłabić woni podwórek zdominowanych przez świnki i kurki.

Trzeba będzie poczekać na monografię białostockich przedmieść. To one w dużej mierze wpływały na koloryt Białegostoku, były wdzięcznym obiektem dla szyderców, a dziś jawią się nam jako część legendy o "tamtym mieście".

Bunt przedmieść

I tak zrodził się bunt, do czego przyczyniły się również nastroje narodowościowo-polityczne. Liderzy przedmieść wywodzący się głównie z grona właścicieli nieruchomości i bardzo drobnego biznesu, postanowili wspólnie stawić czoła "jaśnie państwu" ze śródmieścia, wzmóc konkurencję z przedsiębiorcami żydowskimi, wesprzeć racje Narodowej Demokracji. Jednym z tych liderów okazał się Adolf Sawicki, poseł ludowy z rejonu Korycina, więzień brzeski z lat, kiedy to Józef Piłsudski rozprawiał się z opozycyjnym Centrolewem. Sawicki to postać wciąż niedoceniana, późniejsza ofiara NKWD.

O działalności Stowarzyszenia Mieszkańców Przedmieść w Białymstoku póki co najlepiej świadczą notki prasowe. Oto niektóre dane zaczerpnięte z "Echa Białostockiego". Przy Rynku Kościuszki 1 działało biuro stowarzyszenia, w nim udzielano różnorodnych porad, naradzano się nad "podniesieniem poziomu gospodarczego i kulturalnego". Przynajmniej raz do roku przedmieścianie prezentowali swe potrzeby pod hasłem "Jedność i siła". Odprawiano wówczas nabożeństwo w farze (tam poświęcono sztandar w 5 rocznicę istnienia SMPwB), składano wieniec na Płycie Nieznanego Żołnierza. W terenie istniało kilka świetlic zaopatrzonych w radioodbiorniki, prasę i biblioteczki. W nich organizowano spotkania połączone z odczytami, wieczorki tańcujące.

W 1933 r. mieszkańcy Wysokiego Stoczku domagali się doprowadzenia światła elektrycznego. W 1934 r. Wygoda wołała o urządzenie posterunku policyjnego i wyłapanie bezpańskich psów, a wszyscy białostoczanie z przedmieść optowali za obniżeniem stawek za ubój zwierząt.

W 1935 r. wywalczono lokalizację nowych targowisk w rejonie ulic Kosynierska, Żabia, Armatnia i Wasilkowska i apelowano o nowe szkoły, by skrócić drogę do nauki dla dziatek z peryferii. W 1937 r. żartowniś, z pewnością z przedmieść, napisał: "Białystok stanowczo różni się od wielu innych miast. W Warszawie np. giną dziewczęta, w Psiej Wólce klacze ze stajen, w Paryżu akta z MSZ, w Nowym Jorku samochodu, a w Białymstoku - płoty". Tematem numer jeden stawało się jednak doprowadzenie wodociągów i kanalizacji. W następnych latach starano się wzmocnić sieć spółdzielni i przedsiębiorstw chrześcijańskich, a im bardziej rosło zagrożenie wojenne, tym intensywniej domagano się działań zwiększających stan bezpieczeństwa i ofiarnie świadczono na cele wojskowe.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny