Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Budowlane absurdy. Urzędnicy sprawdzą kanalizację w garażu i kąt nachylenia dachu.

Tomasz Mikulicz
Architektura coraz częściej ginie w absurdach prawa.
Architektura coraz częściej ginie w absurdach prawa. Fot. sxc.hu
Rektor, który musiał udowadniać, że jest rektorem. Świetlik dachowy, który okazał się być dachem. Budowa garażu, która wpłynie na sąsiednią szopę. Z takimi absurdami muszą stykać się inwestorzy, którzy starają się uzyskać od miasta pozwolenia na budowę.

Coraz częściej zaczyna się o tym mówić w środowisku białostockich architektów. Podkreślają oni, że odpowiedzialni za to urzędnicy departamentu architektury nie mają wykształcenia technicznego i podchodzą do wszystkiego z punktu widzenia prawniczego.

- Nie tylko czepiają się każdego przysłowiowego przecinka, ale też rozumują w taki sposób, że mnie osobiście wprawia to w osłupienie. Tak było m.in. w przypadku robionego na zlecenie Uniwersytetu Medycznego projektu modernizacji szpitala klinicznego - mówi Stanisław Łapieński-Piechota, szef Podlaskiej Okręgowej Izby Architektów.

Jak świetlik zamienił się w dach

Opowiada, że urzędnicy zadecydowali, że kąty nachylenia dachów dwóch stojących obok siebie budynków mają mieć po 30 stopni.

- Architekci spełnili ten warunek, lecz zaprojektowali między tymi budynkami przeszklony świetlik dachowy o kącie nachylenia 45 stopni - opowiada Łapieński-Piechota.

Urzędnicy odrzucili jednak projekt, twierdząc, że świetlik też ma mieć 30 stopni.

- Na nic zdały się tłumaczenia, że świetlik nie jest przecież dachem i przy zbyt małym kącie nachylenia będzie problem ze swobodnym spływem deszczówki. Po wielu perturbacjach inwestorowi udało się w końcu załatwić sprawę po jego myśli - mówi Łapieński-Piechota.

Rektor czy nie rektor

Dodaje, że to jednak nie był największy absurd tej sprawy: - Urzędnicy poprosili rektora Uniwersytetu Medycznego o potwierdzenie, że rzeczywiście jest rektorem. Nie wystarczyły im podpisy i pieczątki widniejące na dokumentach.

Pracownicy rektoratu odszukali więc uchwałę uczelnianej komisji wyborczej, która mówiła o tym, że obecny rektor został wybrany na kadencję od 1 września 2008 do 31 sierpnia 2012 roku.
- Przecież profesor Jacek Nikliński to osoba publiczna i jest powszechnie znane, że piastuje funkcję rektora - twierdzi Łapieński-Piechota.

Lecha Chyczewskiego, rzecznika rektora, też śmieszą tego typu wymogi. - Mimo wszystko należy je spełniać - podkreśla.

Aleksander Sosna, wiceprezydent, któremu podlega departament architektury, tłumaczy, że urzędnicy muszą stosować prawo. - Każdy kto ma jakieś zastrzeżenia może się przecież odwołać do wyższej instancji - twierdzi.

Garaż z kanalizacją i dostępem do gazu

Aleksander Bielski z jednej z białostockich pracowni projektowych przekonuje, że i bez składania odwołań załatwianie spraw ciągnie się w nieskończoność. - Przez urzędniczą nadgorliwość trzeba poświęcić 90 procent czasu na robotę papierkową, a tylko 10 na zrobienie samego projektu - mówi.

Dodaje, że tak było na przykład ze zrobionym w kilka godzin projektem garażu, do którego urzędnicy mieli aż dziewięć zastrzeżeń.

- Najbardziej rozbawiło mnie to, że wymagają podania nazwisk inżynierów, którzy zrobią projekty kanalizacji czy instalacji gazowej. Przecież to ma być zwykły garaż 4 na 6 metrów. Nie będzie tam ani wody, ani gazu. Było to wyraźnie zaznaczone w moim projekcie - podkreśla Bielski.

Poza tym, urzędnicy zażądali ekspertyzy technicznej stojącej na sąsiedniej działce szopy i określenie tego, jak postawienie garażu wpłynie na jej stan.

- Pomijając już wszystko inne, szopa nie znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie garażu, bo stoi około 30 metrów od granicy działki. W takich przypadkach ekspertyza nie jest wymagana - mówi Bielski.

Żeby porozmawiać o tego typu sytuacjach, członkowie izby architektów chcą się spotkać z prezydentem miasta.

- Od maja próbujemy się z nim umówić. Wciąż jednak otrzymujemy odpowiedź od pracownika kancelarii, że prezydenta albo nie ma, albo jest zajęty itd. - żali się Stanisław Łapieński-Piechota.

- Do spotkania dojdzie w najbliższym czasie. To, że nie udało się dotąd do niego doprowadzić, związane jest z okresem urlopowym - tłumaczy Waldemar Pawłowski z kancelarii prezydenta.
Architekt Janusz Kaczyński, który niemal przez dwa lata starał się uzyskać pozwolenie na remont Liceum Społecznego przy Fabrycznej, twierdzi, że dialog to jedyny sposób na rozwiązanie tego problemu.

- Niby dążymy do Europy, a wciąż panuje u nas bolszewicki model sprawowania władzy. Urząd powinien przecież służyć społeczeństwu, a nie na odwrót - mówi.

Według niego pozwolenia na budowę powinien wydawać architekt.
- Prawnik mógłby być co najwyżej jego doradcą - przekonuje Janusz Kaczyński.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny