Nieco prozy, więcej wierszy, odrobina tańca i muzyki i pięć aktorek na scenie. Zadanie mają niezwykle trudne. Ożywić utwory Federico Garcíi Lorki.
Najpierw trafiamy do metafizycznej fabryki. Tu tworzony jest nowy człowiek, a zapracowane kobiety pomiędzy wierszami wiodą dysputy o poezji. Czy ludzie z papieru mają sens? Na pewno jeszcze się przydadzą.
Będą mozolnie wspinali się na drapacz chmur w Nowym Jorku - kuszącym cały świat, ale nie poetę. Federico García Lorca przeklina go w wierszach. Joan Baixas - reżyser, twórca scenariusza i scenograf pęta jedną z postaci w symboliczne nici powiązań. Wyzwoli ją śpiew? Papierowi ludzie starają się wspiąć na szczyt, a wyśpiewana poezja zrywa pęta.
I wreszcie część trzecia - efekt podróży na Kubę. Ludyczna, radosna i wreszcie mająca cokolwiek wspólnego z teatrem lalek. Tu aktorki animują kukłami w typie stolikowych wykonanymi ze starych patyków. Starsi mieszkańcy regionu ze zgrozą mogą sobie kojarzyć podobne dziwy z muzeum osobliwości kata Augustowa. Zaiste w kontekście śmierci poety z rąk skrajnej prawicy wizja reżysera miesza się z lokalną historią w nieprzewidzianie upiorny sposób. Szczęściem wszystko kończy utrzymany w konwencji bajki skecz o życiu w kurniku.
Plastycznie przedstawienie miało znakomite momenty, ale momentami to Marcin Mirowski, tworzący muzykę na żywo, bardziej przyciągał wzrok niż aktorki recytujące bardzo trudne w odbiorze auralnym poezje.

NaM - Podlaskie ligawki
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?