Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bruno: Nie spadniemy z ekstraklasy i na sto procent zagramy w finale Pucharu Polski

Tomasz Dworzańczyk
Polska jako kraj zmienia się bardzo na korzyść i liga tak samo. Po rozmowach z rodziną podjąłem decyzję, że zostaję tu na pewno na kolejny sezon - mówi Bruno Coutinho Martins, piłkarz Jagiellonii Białystok.
Polska jako kraj zmienia się bardzo na korzyść i liga tak samo. Po rozmowach z rodziną podjąłem decyzję, że zostaję tu na pewno na kolejny sezon - mówi Bruno Coutinho Martins, piłkarz Jagiellonii Białystok. Fot. Wojciech Oksztol
Pojechałem do Manchesteru, do mojego przyjaciela Andersona. Tam przez dwa miesiące trenowałem indywidualnie z jednym z trenerów Liverpoolu - mówi Bruno, piłkarz Jagiellonii Białystok.

Kurier Poranny: Niemal wszyscy kibice piłkarscy w Polsce już wiedzą kim jest Bruno, ale dość długo trwało zanim pokazałeś im swój talent. Kiedy dwa lata temu przyjechałeś do Białegostoku, nikogo nie porwałeś swoją grą w Jagiellonii. Dlaczego trzeba było tak długo czekać?

Bruno Coutinho Martins (piłkarz Jagiellonii Białystok): Rzeczywiście, początki w Polsce łatwe nie były. Był to mój pierwszy kontakt z Europą i ciężko przychodziła adoptacja w nowym kraju. Jagiellonia zresztą wtedy też była zupełnie innym klubem niż teraz. Poza tym byłem tutaj sam, nie znałem polskiego. Nie wiedziałem co i jak. Teraz co prawda, też jeszcze nie idzie mi najlepiej w waszym języku, ale sporo rozumiem i jak trzeba potrafię się dogadać.

Po nieudanym półroczu w Białymstokupostanowiłeś wyjechać, a po kolejnych sześciu miesiącach wróciłeś odmieniony. Co się stało?

- To nie jest tak, że zaszła jakaś zmiana i nauczyłem się grać. Po prostu musiałem pewne rzeczy przemyśleć, pojechałem do Manchesteru, do mojego przyjaciela Andersona. Tam przez dwa miesiące trenowałem indywidualnie z jednym z trenerów Liverpoolu. Codziennie dojeżdżałem 50 kilometrów na zajęcia i bywało różnie. W międzyczasie miałem oferty gry z Japonii i Arabii Saudyjskiej, nawet atrakcyjne finansowo, lecz nie zdecydowałem się ich przyjąć.

Postanowiłem poczekać do nowego okienka transferowego i wróciłem do Białegostoku, żeby jeszcze raz spróbować gry w Jagiellonii. Okazało się, że był to dobry wybór.

Wspomniałeś o przyjaźni z gwiazdą światowego futbolu, z Andersonem. Ta zażyłość trwa chyba jeszcze od czasów wspólnej gry w Brazylii?

- Tak, byliśmy razem w Gremio Porto Allegre już w zespołach juniorskich. Później w dorosłej drużynie graliśmy przez dwa lata i z drugiej ligi awansowaliśmy do pierwszej. To właśnie wtedy Anderson grał tak znakomicie, że trafił do Manchesteru i dzięki temu poznał smak Prmiership i Ligi Mistrzów. Z naszej drużyny wywodzi się zresztą jeszcze kilku innych piłkarzy, którzy teraz kontynuują karierę w Europie.

Wszystkich nie sposób wymienić, ale najbardziej znani to Lucas, który gra w Liverpoolu, Carlos Eduardo w Hoffenheim i Cassio, który jest bramkarzem w PSV Eindhoven.

Utrzymujesz z nimi jeszcze kontakt?

- Oczywiście. Z Andersonem niedawno otworzyliśmy nawet wspólny biznes. Na razie nie zdradzę o co chodzi, bo nie chcę zapeszyć. Jeśli chodzi o Lucasa, to w ubiegłym roku byłem na jego ślubie i utrzymujemy bardzo dobry kontakt.

Podobno Anderson ogląda mecze Jagiellonii w internecie? To prawda?

- Tak, to jedna z dwóch rzeczy, których jestem pewien, że Anderson robi to na pewno. Tą drugą jest gra na playstation. A jeśli chodzi o oglądanie meczów Jagiellonii w internecie, to w Brazylii jest jeszcze jeden wierny kibic białostockiego klubu, mój ojciec.

A nie proponowałeś Andersonowi przyjazdu do Białegostoku i obejrzenia meczu Jagi na żywo?

- Nawet ostatnio o tym rozmawialiśmy i niewykluczone, że on pojawi się niedługo w Białymstoku. Jak wiadomo, jest w tej chwili kontuzjowany i ma dużo wolnego czasu, więc kto wie.

To może niech się pospieszy, bo podobno masz oferty z innych klubów i w Białymstoku długo nie zabawisz? Mówi się o warszawskiej Legii, ale pewnie chciałbyś wyjechać za granicę?

- Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że bardzo sobie chwalę życie w Polsce i samym Białymstoku. To miasto jest fantastyczne i dobrze się tu czuję. Mam wszędzie blisko. Tutaj do każdego celu można dojechać w kilka minut. Razem z moją żoną Marcelą jesteśmy szczęśliwi i mamy naprawdę dobry moment w życiu. Co do ofert z innych klubów, to do mnie nikt się nie zgłaszał i o żadnych konkretach nie słyszałem. Dlatego cieszę się tym co jest.

To dziwne, bo wielu zawodników z zagranicy traktuje Polskę tylko jako przystanek do wielkiej kariery.

- Na początku też tak myślałem przyjeżdżając tutaj. Wielu ludzi mówiło mi, że Polska to błąd, że to liga nie dla mnie i rzeczywiście miałem problem, żeby się tu odnaleźć. Trudno porównać Amerykę Południową z Europą, bo niemal wszystko jest zupełnie inne. Ale jak już się przystosowałem to zmieniłem zdanie. Polska jako kraj zmienia się bardzo na korzyść i liga tak samo. Po rozmowach z rodziną podjąłem decyzję, że zostaję tu na pewno na kolejny sezon.

Masz ważny kontrakt z Jagiellonią do końca czerwca 2011 roku. Jeśli go wypełnisz to prawdopodobnie na twoich oczach powstanie tutaj nowoczesny stadion i być może drużyna walcząca o najwyższe cele w lidze.

- Wiem, że jest taki projekt i rozmawiałem na ten temat z trenerem Michałem Probierzem. Na pewno byłoby miło uczestniczyć w tym przedsięwzięciu. Już teraz jednak jest całkiem przyjemnie grać z zespołem, którego obawiają się wszystkie drużyny w lidze, a który na własnym stadionie nie boi się nikogo.

Niby wszystko tak pięknie, ale utrzymania się w lidze jeszcze nie można być pewnym?

- Ja jestem przekonany na sto procent i chciałbym, żeby to zostało wyraźnie napisane i podkreślone, że nie spadniemy z ekstraklasy. A, i jeszcze jedno. Proszę napisać, że na pewno zagramy w finale Pucharu Polski.

Spory optymizm, ale chyba są w klubie jakieś słabe punkty? Na przykład bazę stanowią oddalone kilkanaście kilometrów od Białegostoku Pogorzałki. Trenowanie na wsi nie przeszkadza nikomu w zespole?

- Może przytoczę taki przykład - Manchester United każdego dnia jedzie 25 kilometrów w jedną i tyle samo w powrotną stronę na trening i to nikomu nie przeszkadza. Dlaczego więc mówimy o problemie w przypadku Jagiellonii? Dobre wzorce trzeba naśladować.

Skoro mowa o naśladowaniu, to masz jakiś piłkarski wzór, który starasz się kopiować na boisku?

- Jestem pomocnikiem i gram w środku pola, więc moim piłkarskim idolem jest Argentyńczyk Fernando Redondo. Bardzo podziwiam jego wszechstronność i chciałbym grać tak jak on. Każdy mnie pyta, dlaczego właśnie Argentyńczyk, skoro jestem z Brazylii, a wiadomo że te oba kraje rywalizują ze sobą, jeśli chodzi o zamiłowanie do futbolu. Muszę jednak być obiektywny i stwierdzić, że Redondo jest najlepszy. Jakbym miał wskazać kogoś z mojego kraju, to byłby to Rivaldo. Jego niesamowita lewa noga sprawiła, że został legendą piłki nożnej.

Nosisz długie włosy, niedbały zarost - to faktycznie przypomina trochę Redondo.

- Akurat mój wygląd nie ma z tym nic wspólnego. Nie golę się zbyt często, bo moja żona mnie takim lubi i to głównie jej wpływ.

Wspomniałeś o ulubionym piłkarzu, a jaki jest Twój wymarzony klub. Oczywiście oprócz Jagiellonii?

- Oprócz Jagiellonii. Trudne pytanie. Jakbym już miał jakiś wskazać, to byłby Manchester United. Byłem W Anglii i widziałem, jak tam wszystko funkcjonuje. Tak, nie mam wątpliwości, na pewno United.

Myślałem, że wskażesz Barcelonę. Nie wiem, czy wiesz, ale wielu ekspertów piłkarskich w Polsce doszukuje się porównań między Jagiellonią i Katalończykami. Chodzi o to, że gracie dużo piłką i trener Probierz przypomina Pepa Guardiolę.

- Tak, słyszałem oczywiście takie opinie i to jest bardzo miłe, że nasz zespół jest porównywany do takiego giganta. Nie mam nic przeciwko, żeby nas tak nazywali.

A popularność. W takim mieście, jak Białystok raczej trudno być niezauważonym, szczególnie jeśli pochodzi się z Ameryki Południowej i gra się w Jagiellonii?

- Popularność nie przeszkadza mi ani trochę. Faktycznie jestem rozpoznawalny, ale to jest miłe, kiedy ktoś mnie pochwali na ulicy i powie, że zagrałem dobry mecz. Czasami zdarza się też usłyszeć kilka gorzkich słów, szczególnie gdy przegramy w kiepskim stylu.

W Białymstoku nie jesteś raczej samotny. Masz wokół wielu rodaków. W Jagiellonii gra kilku Brazylijczyków, a jeden z nich - Thiago Cionek wkrótce otrzyma polskie obywatelstwo i być może zagra w naszej reprezentacji. Nie będziesz miał mu tego za złe?

- Wielu dziennikarzy, zarówno z Polski, jak i Brazylii już mnie o to pytało. Absolutnie nie mam nic przeciwko temu, żeby Thiago zagrał kiedyś dla Polski i życzę mu wszystkiego dobrego w tym temacie.

A jakby Tobie ktoś zaproponował polski paszport i grę w kadrze narodowej biało-czerwonych?

- Nie zastanawiałbym się ani trochę i przyjąłbym taką propozycję. To oznaczałoby, że w tym kraju osiągnąłem najwyższy pułap i jestem doceniony. Tak przecież stało się z Rogerem Guerreiro, który w Polsce był trzy lata i poprzez dobrą grę osiągnął bardzo wiele, a teraz robi karierę na Zachodzie.

Skoro jesteśmy już przy Brazylijczykach, to wypada zapytać o nowy nabytek żółto-czerwonych - Maycona. Dlaczego zawodnik, który miał być objawieniem ligi jest w Białymstoku tylko rezerwowym?

- Trudno powiedzieć, ale na pewno w jego przypadku można doszukać się pewnej analogii do mojej osoby. On chyba jeszcze do końca się tutaj nie zaadaptował i musi minąć trochę czasu. Maycon jest dobrym chłopakiem i bez wątpienia ma spore umiejętności. Kto wie zresztą, jak wyglądałby bieżący sezon w jego wykonaniu, gdyby strzelił gola w meczu ze Śląskiem Wrocław. Miał ku temu znakomitą okazję. Futbol jest niestety, bezlitosny i jeśli marnujesz taką szansę, to czasami trzeba długo poczekać na następną.

Jak piłkarze z Ameryki Południowej odnajdują się w naszym kraju? Czy klimat im sprzyja, bo ostatnia zima chyba dała się wam trochę we znaki?

- O tak, z takim czymś zetknąłem się po raz pierwszy w życiu. Pamiętam, kiedy przyjechałem do Polski przed dwoma laty, to na jednym z treningów nie mogłem wytrzymać chłodu i zastanawiałem się poważnie, jak dotrwać do końca kontraktu. Na szczęście jakoś przywykłem, a później szybko zrobiło się bardzo ciepło.

Zresztą lato w Polsce jest niemal takie same, jak w Brazylii. Doszło do tego, że nie muszę wyjeżdżać na wakacje do swojego kraju, bo tutaj temperatury są tak samo wysokie.

Żeby nie było wyłącznie o piłce, to jaki prywatnie jest Bruno? Co lubi jeść, jak spędza czas, gdy nie jest na treningu lub na meczu?

- Jestem domatorem i lubię spędzać czas z moją żoną Marcelą. Mamy oboje lekkiego bzika na punkcie filmów i oglądamy razem dwa, a czasami nawet trzy dziennie. Kilka razy w tygodniu staramy się wyskoczyć do restauracji na jakąś kolację, ale tylko po to, żeby zrobić degustację nowych potraw. A potem spróbować przyrządzić to co nam smakuje w domu. Ja jestem wielkim fanem sushi i moja żona potrafi przygotować je perfekcyjnie. Polska kuchnia także nie jest zła, bo robicie znakomite zupy. Żurek jest niesamowity.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny