Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bronią cukrowni

Jarosław Sołomacha [email protected] tel. 085 748 95 54
Cukrownia musi zostać. Przecież pracuje w niej tyle ludzi. Co oni mają robić? - mówi Jadwiga Jarocka (z prawej).
Cukrownia musi zostać. Przecież pracuje w niej tyle ludzi. Co oni mają robić? - mówi Jadwiga Jarocka (z prawej).
Nie sztuką jest likwidować. Niełatwo jest zbudować coś nowego - mówi Jadwiga Jarocka z Łap.

Całe miasto jednoczy się w obronie cukrowni. Dzisiaj mieszkańcy mają protestować przed zakładem.

A później młodzi ludzie wyjeżdżają za granicę za chlebem... - Jarocka tylko wzdycha.
W Łapach coraz głośniej o likwidacji cukrowni. Oburzenie i rozpacz. Bo to strata dla miasta i okolic. Przecież w zakładzie pracuje prawie trzysta osób! Drugie tyle zatrudnionych jest w sezonie. Buraki dostarcza około dwóch tysięcy plantatorów.
Wszyscy są zgodni. Koniec zakładu, to tragedia dla miasta i jego mieszkańców.

- Są takie rodziny, w których mąż i żona pracują w cukrowni. I co oni wtedy zrobią? - denerwuje się znajoma Jarockiej.

- Całe osiedle cukrownicze może zostać bez pracy - obawia się Elżbieta Łapińska. I dodaje, że wtedy to dopiero wzrośnie bezrobocie.

Gdzie tu logika?

Planów Krajowej Spółki Cukrowej, do której należy zakład w Łapach, nie potrafią zrozumieć także związkowcy.

- Mamy najlepszy zakład w kraju. To dla nas to tragedia, gdzie tu logika? - oburza się Józef Rząca, związkowiec z Solidarności.

- To zamach na Podlasie. Co my będziemy produkować? Nie popuścimy, bo to dla nas być, albo nie być - ostrzega Ryszard Łapiński, kolejny związkowiec z cukrowni.

Cukrowni nie oddadzą

Z pracownikami, ramię w ramię idą z nimi władze miasta.

- Sprzeciwiamy się planom likwidacji cukrowni. To nowoczesny zakład. W dodatku osiąga najlepsze wyniki w kraju - mówi Roman Czepe, burmistrz Łap.

W piątek bronił cukrowni podczas spotkania u ministra rolnictwa. Do Warszawy pojechała silna delegacja z Podlasia: parlamentarzyści, wojewoda, marszałek, przedstawiciele załogi. Wszyscy dyskutowali z władzami Krajowej Spółki Cukrowej. Nie było różowo.

- Potwierdziły się nasze najgorsze oczekiwania. Szefowie KSC mieli zaawansowany plan całkowitej likwidacji cukrowni. Chcieli ją zamknąć, rozebrać i zaorać - oburza się Czepe.

Negocjacje nic jednak nie dały. Podlasianie argumentowali, że to jedyna cukrownia w tej części kraju i jest bardzo potrzebna regionowi. Szefowie KSC przekonywali, że cukier produkowany w Łapach jest drogi.

Teraz decyzja o ewentualnej likwidacji cukrowni leży w rękach ministra skarbu, właściciela 80 procent KSC.

Na jego decyzję chcą wpłynąć władze z Łap. Na wiec w obronie cukrowni przed główną bramą zakładu wszystkich zaprasza burmistrz Łap.

- Wierzymy, że nie zabraknie głosu zwyczajnych ludzi, dla których likwidacja cukrownia oznacza prawdziwy dramat - mówi Czepe.

Pewnie tych głosów nie zabraknie, bo do udziału w proteście nawoływali na wczorajszych mszach proboszczowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny