Ciągnik siodłowy z naczepą na ostrym łuku drogi wypadł z drogi i wywrócił się do rowu. Wszystko to około 100 metrów od najbliższych zabudowań i od rzeki Czarna Hańcza. Akcja ratunkowa nie była prosta.
Wszystko zaczęło się po godzinie 2 w nocy z niedzieli na poniedziałek. Strażacy i specjalna grupa chemiczna z Białegostoku nie wiedzieli początkowo, z jaką substancją mają do czynienia. Kierowca, który z kolizji wyszedł na szczęście bez szwanku, twierdził, że nie wie, co znajduje się w naczepie. Trzeba było sprawdzić listę przewozową. Okazało się, że ładunek zawiera około 400 kilogramów substancji wykorzystywanej w procesie produkcji skór.
- Na szczęście pobrane próbki i badania spektrometrem (monitoruje skład powietrza na miejscu zdarzenia - przyp. red.) nie wykazały zagrożenia dla środowiska ani mieszkańców - zapewniał wczoraj przed południem mł. bryg. Marcin Janowski z Komendy Wojewódzkiej PSP w Białymstoku.
Dopiero po skontaktowaniu się z nadawcą i producenterm okazało się, że wyciek nie jest toskyczny. Ta niepewność trwała jednak do około 8 rano. Strażacy pracowali w kombinezonach ochronnych i aparatach chroniących drogi oddechowe. Na wszelki wypadek. Musieli rozładować ręcznie naczepę i usunąć substancję, która stanowiła potencjalne zagrożenie. Nie było też gwarancji, że pojemniki się nie rozszczelniły. Po rozładunku zneutralizowano wyciek. Przez cały ten czas droga była kompletnie zablokowana.
Przyczyny wypadku bada policja.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?