W sklepach za kilogram jabłek trzeba zapłacić podad 3 zł. Producenci w sprzedaży hurtowej otrzymują około 2 zł. To bardzo dobra cena, ale jabłek brakuje.
- Żałuję, że jesienią nie było nikogo mądrego, kto powiedziałby sadownikom, żeby nie szaleli i nie oddawali jabłek za bezcen
- mówi Marek Warchoł, sadownik z Topolan.
Pozbywali się jak najszybciej
Ogłoszenie przez Rosję embarga na polską żywność (pod koniec lipca minionego roku) było ciosem dla polskich producentów owoców i warzyw. Podlascy sadownicy na Wschód sprzedawali większość swoich zbiorów. Unia Europejska wprowadziła nawet specjalne programy pomocowe - sadownicy mogli otrzymać rekompensaty m.in. za niezbieranie jabłek lub za przekazanie ich instytucjom charytatywnym. Od pewnego czasu cena jabłek zaczęła bardzo szybko iść w górę.
- Nikt się nie spodziewał, że w tym sezonie jabłka mogą tyle kosztować - mówi Robert Backiel, sadownik z podbiałostockich Łysek.
Tłumaczy, że po ogłoszeniu embarga, każdy próbował pozbyć się jabłek jak najszybciej, zaraz po zbiorach. Teraz na rynku zaczyna ich brakować.
- Widać, że ten, kto nie bał się przetrzymać jabłek aż do tej pory, zyskał - podkreśla Robert Backiel.
Droższe niż przed rokiem
Również Alina Maciąg, kierownik działu systemów produkcji rolnej, standardów jakościowych i doświadczalnictwa Podlaskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Szepietowie zauważa, że na rynku jest niewiele jabłek, a ich cena poszła w górę. Powód? Kiedy Rosja wprowadziła embargo, każdy starał się jak najszybciej sprzedać jabłka.
- Teraz są one droższe nawet niż przed rokiem o tej porze - podkreśla Alina Maciąg.
Zauważa też, że owoce, które teraz są w sprzedaży są bardzo ładne, dobre jakościowo. Widać, że były przechowywane w bardzo dobrych warunkach.
Marek Warchoł ostatnią partię jabłek sprzedał 10 maja. Zauważa, że jesienią nikt nie był w stanie przewidzieć, jak rozwinie się sytuacja. Tymczasem jabłka trafiały na Wschód różnymi kanałami, a akcje charytatywne też zrobiły swoje. Trudno było przewidzieć, jakie będą obowiązywać ceny w trakcie sezonu.
- Kto zdecydował się przetrzymać jabłka, zyskał - mówi Robert Backiel.
Zauważa on jednocześnie, że okazało się, iż te ilości jabłek, które produkują polscy sadownicy, można zagospodarować.
- Rząd szukał nowych rynków zbytu m.in. w Afryce, Chinach, może coś z tego wyniknie - podkreśla sadownik. - Mam nadzieję, że się uda i pomimo rosyjskiego embarga, gospodarstwa sadownicze będą mogły jakoś funkcjonować.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?