Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bożena Siemieńczuk-Bartoszewicz: Książki to inne światy

Janka Werpachowska
swoje książki wydaje pod nazwiskiem Bożena S. Bart
swoje książki wydaje pod nazwiskiem Bożena S. Bart
Bożena Siemieńczuk-Bartoszewicz w ciągu niespełna dwóch lat wydała trzy zbiory opowiadań. Zanim zaczęła pisać, była - jak mówi - zwykłym, pracującym człowiekiem.

Debiut literacki po pięćdziesiątce nieczęsto się zdarza. Znajomi się dziwią, nie podejrzewali, że mają w swoim otoczeniu tak utalentowaną osobę. Ale najbardziej zaskoczona i zdziwiona jest sama debiutantka. Jak to się stało, dlaczego, przecież nigdy nic nie pisałam, nawet pamiętnika czy młodzieńczych wierszy.

Inne światy

- Tato, co robisz?

- Czytam.

- Tato, a co to znaczy "czytam"?

- Między tymi kartkami są inne światy - odpowiada czteroletniej Bożence ojciec.

Ta scena utrwaliła się w pamięci Bożeny Siemieńczuk-Bartoszewicz na zawsze. Ten obraz: tata z książką, tłumaczący, że jest ona przepustką do innych światów.

Od tej rozmowy zaczęła się jej przygoda z literaturą. Chęć wkroczenia w inne światy, poznania ich sprawiła, że zaczęła się uczyć czytać.
Od tej pory Bożenka każdego pytała: - A jaka to literka? Zapamiętywała, powoli zaczęła składać z nich słowa, potem całe zdania. I tak, w wieku czterech lat nauczyła się czytać.

- I okazało się, że tata mówił prawdę. To były inne światy.

Mała Bożenka stała się bywalczynią wypożyczalni książek. Oczywiście, chodził z nią tata. Bo była za mała, panie bibliotekarki nie chciały wydawać jej książek. Najczęściej stwierdzały, że wybrana przez nią pozycja jest za poważna. Tata nie miał nigdy zastrzeżeń. Uważał, że może czytać wszystko, co chce. Nie ograniczał jej wyborów, ale często podpowiadał, co warto przeczytać.
Wydaje się, że rola ojca w kształtowaniu życiowych pasji i zainteresowań pani Bożeny jest nie do przecenienia.

- Nie pani pierwsza pyta mnie o to, jak to się stało, że zaczęłam pisać - mówi autorka trzech tomów opowiadań, które ukazały się w ciągu niespełna dwóch lat.

Podróż z panią Braun

Takie daty się pamięta, bo są przełomowe. 6 października 2009 roku Bożena Siemieńczuk-Bartoszewicz jechała pociągiem do Buska Zdroju.

- I właśnie w pociągu przyszła do mnie pani Braun. I opowiedziała swoją historię.

Pisarze mówią: natchnienie. Nikt nie umie zdefiniować tego pojęcia. Bożena też nie. Nie wie, na czym to polega u innych literatów.

Do niej - a właściwie do świata jej wyobraźni - przychodzą konkretni ludzie ze swoimi historiami, tak jak wtedy podczas podróży do sanatorium przyszła pani Braun. Ten przekaz, jaki pozostawiła, był tak silny, że od razu po przyjeździe do Buska Zdroju Bożena zaczęła pisać. Dzięki pani Braun powstała powieść. Dotąd nie odważyła się jej wydać. I nie wie, czy wyda kiedykolwiek.

Wydaje się, że tajemnicza pani Braun otworzyła drzwi, przez które zaczęli wchodzić do świata wyobraźni Bożeny kolejni goście, każdy ze swoją historią. Czasem tragiczną, czasem śmieszną, czasem banalnie łzawą i sentymentalną.

- Może gdybym poszła z tym do lekarza specjalisty, to przepisałby mi jakieś pigułki. Jedna rano, jedna wieczorem i przestałabym pisać - śmieje się pisarka.

Pewnie by poszła, gdyby goście wchodzący w świat jej wyobraźni męczyli ją swoimi opowieściami. Ale ona lubi ludzi - i tych z krwi i kości, i tych przybywających do niej na fali natchnienia.

Ma dużo wolnego czasu, więc wcale jej nie przeszkadza, że przychodzą o każdej porze dnia i nocy.

Ich wizyty narzucają rytm pracy. Ze zdziwieniem dowiaduje się, że są pisarze, którzy swoją pracę twórczą uprawiają w określonych godzinach, na przykład od siódmej do piętnastej. Prysznic, śniadanie i do roboty. Niedawno przeczytała w wywiadzie z jedną piszącą panią, że ona zasiada przed komputerem i zastanawia się nad tematem opowiadania, które chce napisać. Gdyby Bożena musiała siedzieć i wymyślać tematy, to prawdopodobnie do dzisiaj nic by nie napisała.

Inspiracje

Nie tylko postaci przybywające z różnych stron świata przynoszą ze sobą historie, które Bożena Siemieńczuk-Bartoszewicz utrwala na kartach swoich książek.

- Czasami wystarczy jakiś zwrot, kilka słów, które zapadają mi w pamięć i nie dają spokoju. Kiedyś rozmawiałam z osobą chorą na cukrzycę. Wróciła akurat od lekarza i opowiadała mi o tej wizycie. Lekarz kazał jej szczególnie na siebie uważać, dbać, nie lekceważyć żadnych objawów. Powiedział: proszę pamiętać, w tej chorobie mózg umiera ostatni. Te trzy słowa - mózg umiera ostatni - wypowiedziane tak beznamiętnie, spokojnie, poruszyły moją wyobraźnię. Wizja człowieka coraz bardziej wyniszczonego, cierpiącego, tracącego władzę w kończynach, zdanego na pomoc innych, ale wciąż ze sprawnym mózgiem, niepozwalającym uciec od choroby i cierpienia, znalazła odbicie w jednym z moich opowiadań.

Ale nie zawsze muszą to być refleksje dotyczące tak fundamentalnych spraw, jak życie i śmierć.

Kiedyś w podróży do Paryża pani Bożena spotkała Dorotę, która na lotnisku w Paryżu przesiadała się na samolot do Tokio. Przegadały całą drogę, można powiedzieć, że polubiły się bardzo. Po kilku tygodniach spotyka Dorotę. Panie witają się serdecznie. Bożena pyta Dorotę: Co u ciebie słychać? A ona na to: Moja kurtka została w Paryżu. Niby zwykłe słowa, ale w tym kontekście urosły do rangi jakiegoś symbolu. Na ich kanwie też powstało opowiadanie.

Dar od Jasia Wędrowniczka

Po powrocie z sanatorium jesienią 2009 roku, z gotową powieścią o pani Braun, Bożena Siemieńczuk-Bartoszewicz zaczęła pisać opowiadania.

- Powstawały w strasznym tempie, jedno za drugim - wspomina. - Sama się zastanawiam, skąd we mnie taka łatwość opowiadania cudzych historii. Myślę dzisiaj, że to też zasługa mojego taty i Jasia Wędrowniczka, bohatera bajek, które codziennie wieczorem mi opowiadał.

Jaś Wędrowniczek z opowieści mojego taty przebywał w różnych miejscach. Dziś był w Zakopanem, jutro mógł się znaleźć nad Amazonką. Wszędzie przeżywał mnóstwo przygód. Po latach Jaś Wędrowniczek powrócił do naszego domu, kiedy tato zaczął o nim opowiadać moim córkom. Bardzo żałuję, że nikt nie pomyślał wtedy o nagrywaniu tych jego opowiastek.

Pierwszy zbiór opowiadań "Słoń z ulicy Odeskiej", ukazał się w maju 2010 roku, "Cytrynowy sad" w lipcu tego samego roku. W tym roku do księgarń trafiła trzecia książka "Sprzedawca snów". Wszystkie wydane pod nazwiskiem Bożena S. Bart. Wszystkie z atrakcyjną szatą graficzną, zaprojektowaną przez samą autorkę.

Ciągle powstają nowe opowiadania. Ma ich już tyle, że starczyłoby na kolejne zbiory.

- Teraz two jest wydać książkę, sztuką jest sprzedać ją - mówi Bożena.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny