Pogoda dopisała - jak co roku zresztą na Boże Ciało, choć prognozy pogody zapowiadały nawet grad. Procesje z okazji Bożego Ciała odbyły się w białostockich parafiach. Najwięcej wiernych przybyło do centrum miasta. Po liturgii w kościele farnym wierni przeszli Rynkiem Kościuszki i Lipową do kościoła świętego Rocha.
Ale i w czasie nabożeństwa ulice były pełne ludzi. Nie wszystkim bowiem wystarczyło miejsca w świątyni. Dla wiernych zostały ustawione ławeczki pod kościołem, ale wielu z nich szukało choćby odrobiny cienia na Rynku Kościuszki, Lipowej i Sienkiewicza.
- No gorąco, gorąco - przyznaje Lidia Ostapczuk. - Ale tu wszędzie rozdają wodę. Wytrzymamy - uśmiecha się.
No bo jak nie wytrzymać. Przecież uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, w Polsce nazywane Bożym Ciałem, to jedno z najważniejszych świąt katolickich. To czas, kiedy wierni wyznają wiarę w obecność Jezusa Chrystusa w Najświętszym Sakramencie.
Najpierw w świątyni jest odprawiana liturgia eucharystyczna, a następnie wyrusza procesja do czterech ołtarzy. Przy każdym z nich odmawia się modlitwy i czyta ewangelię.
A w Białymstoku, tradycyjnie już, gdy procesja przechodziła koło cerkwi świętego Ducha, zabiły cerkiewne dzwony.
Na zakończenie procesji kapłan udziela wiernym błogosławieństwa.
- To bardzo ważne dla mnie święto. Pamiętam, jak kiedyś na procesję zabierała mnie babcia, potem chodziłam z rodzicami, a teraz sama zabieram swoje wnuki - mówi Helena Ostaszewska. I faktycznie, trzyma za ręce dwójkę odświętnie ubranych dzieci. - A potem pójdziemy na lody. Bo i w ten sposób celebrujemy to święto - uśmiecha się.