Jak można pomóc
Jak można pomóc
Osoby chcące wesprzeć pogorzelców proszone są o kontakt z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Łapach, tel. 85 715 25 50.
Pieniądze na pomoc pogorzelcom na specjalny rachunek bankowy:
69 8081 0009 0000 7373 2000 0020
Parafia pw. Najświętszego Serca Jezusowego
Bokiny 2
18-100 Łapy
W tytule przelewu trzeba wpisać: Wpłaty dla Pogorzelców. Wpłat można dokonywać bez prowizji w Banku Spółdzielczym w Łapach.
W nocy nie śpię. Wciąż nie mogę uwierzyć, że straciliśmy wszystko. Myślę co teraz z nami będzie- mówi łamiącym się głosem Agnieszka Zadykowicz. Ma bardzo smutne oczy. Na ręku trzyma dwuletnią Paulinkę. Starsze dzieci tulą się do niej. Patrzą przygnębione na pogorzelisko.
Pożar wybuchł w ubiegły czwartek wieczorem. Pani Agnieszka była w tym czasie na zakupach w Białymstoku. Gdy wróciła zobaczyła, że jej dom płonie. Na ratunek dobytku było za późno. Najważniejsze były dzieci.
- Byłam przerażona. Bałam się najgorszego. Na szczęście dowiedziałam się, że znalazły schronienie u sąsiadów - pani Agnieszka do tej pory nie może się otrząsnąć.
Dzieci wyciągały siebie
Gdy wybuchł pożar czternastoletnia Beata i jej o rok młodszy brat Krzyś byli w świetlicy. A to, że ich młodsze siostry uratowały się, to cud. W trakcie pożaru były w domu.
Dziewięcioletnia Magda grała na komputerze. Nagle zobaczyła, że Paulinka, dwulatka, podeszła do drzwi.
- Pobiegłam więc za nią. I wtedy zauważyłam, że z kuchni i sypialni wydobywa się dym - opowiada przejęta dziewczynka. I tak jak stały, w koszulkach i boso, wybiegły z domu.
Krystyna Zawadzka, mieszkająca niedaleko widziała pożar.
- Syn Patryk spostrzegł, że w oknach u sąsiadów kłębi się gęsty dym. Ze starszym synem Rafałem pobiegli zobaczyć, co się stało z dziećmi - relacjonuje pani Krystyna.
Wyła syrena. Zbiegali się zaniepokojeni ludzie. Po jakimś czasie nadjechała straż. Młodszy brygadier Paweł Ostrowski z Komendy Miejskiej PSP w Białymstoku ocenia, że była to ciężka akcja. Gaszenie trwało ponad cztery godziny. Z ogniem walczyło 35 strażaków.
- Zgłoszenie o pożarze mieliśmy o godz. 19. 58. Po kwadransie byliśmy na miejscu. Gdy przyjechaliśmy, ludzie sami próbowali bronić dwóch sąsiednich domów - tłumaczy Paweł Ostrowski.
Płonący budynek był drewniany. Dlatego było łatwo o rozprzestrzenienie się ognia. Policja ustala przyczyny pożaru.
Pogorzelcy są u sąsiadów
Dom, w którym pani Agnieszka mieszkała z dziećmi, wybudowali dziadkowie jej męża. Latem kobieta rozpoczęła tu remont. Wymieniła okna. W tym roku planowała dokończenie dachu.
- Dzieci tak się cieszyły, że będą miały nowy pokój. A teraz nie mamy nic - ociera łzy pani Agnieszka.
Zadykowiczowie bardzo przeżywają to co się stało.
- Krzyś płakał, że do skarbonki nazbierał 30 złotych. Próbował ją odszukać na pogorzelisku. Żałował, że spalił się mu komputer. Z kolei Madzia rozpacza po podręcznikach, plecaku, pucharkach za dobrą naukę. Miała nadzieję, że uda się je jeszcze znaleźć , niestety - mówi matka.
Pomoc płynie zewsząd
Pogorzelcy mieszkają u pani Krystyny Zawadzkiej. W jej dwupokojowym domu jest ciasno, ale nie ma to zbyt wielkiego znaczenia. - Doskonale znam biedę, wychowałam siedmioro dzieci. Nie mogliśmy odmówić pomocy. Przecież ich spotkało wielka tragedia - mówi przez łzy Krystyna Zawadzka.
Tragedią rodziny jest poruszona cała wieś. Wszyscy martwią się o poszkodowanych. I starają się pomóc. Sytuacja Zadykowiczów jest dramatyczna. Pani Agnieszka nie pracuje, sama wychowuje czwórkę dzieci.
Patrycja Zawadzka, córka pani Krystyny, na Facebooku założyła specjalny profil "Pomoc rodzinie z Bokin". Są tam informacje, w jaki sposób można wesprzeć Zadykowiczów. I jest odzew.
- Zewsząd płynie pomoc. Ludzie z sąsiednich wsi, a także z Białegostoku, Łap, Poświętnego, Moniek przywożą ubrania, buty, żywność, środki czystości, a także pieniądze na utrzymanie. Dużo też pomaga opieka społeczna - opowiada Krystyna Zawadzka. - Im potrzebne jest wszystko, sprzęt AGD, środki czystości, lodówka, pralka, pościel. Nie mają nic.
Pani Agnieszka marzy, by w tym samym miejscu, gdzie stał dom, postawić nowy. Materiały i robocizna kosztują, ale jest szansa. Urszula Jabłońska, burmistrz Łap zadeklarowała wsparcie.
- Chcemy pomóc im w budowie domu. Planowana jest zbiórka materiałów - mówi.
Ksiądz Marek Dołęgowski, proboszcz parafii pw. Najświętszego Serca Jezusowego w Bokinach założył w Banku Spółdzielczym konto, na które można wpłacać pieniądze. Ksiądz dobrze zna rodzinę Zadykowiczów. Nieraz ją odwiedzał.
- Dzieci są spokojne, dobrze się uczą. Magda w maju przystąpiła do pierwszej komunii. Ich matka dbała o dom, starała się, by jej pociechom niczego nie zabrakło. Trzeba im pomóc - mówi proboszcz. Dlatego w niedzielę po mszy wśród parafian z Bokin i Wólki Waniewskiej zorganizował zbiórkę pieniędzy.
- Zebraliśmy kilkanaście tysięcy złotych. Ale to kropla w morzu potrzeba - przyznaje ks. Marek Dołęgowski. Zapowiada kolejne zbiórki pieniędzy w parafii.
Ludzi o dobrych sercach jednak nie brakuje. Jedna firma z Bydgoszczy zadeklarowała, że tirem przywiezie pustaki. Z kolei przedsiębiorstwo z Łap chce rodzinie podarować dach i go za darmo zamontować.
Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Łapach także objął Zadykowiczów pomocą finansową i rzeczową.
- Zapewniliśmy rodzinie obiady. Szykujemy mieszkanie zastępcze. Ludzie podarowali meble, łóżeczko oraz inne potrzebne rzeczy - mówi Małgorzata Wasilewska, szefowa MOPS.
Kobieta z dziećmi zamieszka na razie w budynku dawnej szkoły w Bokinach. Jak zapewniła burmistrz Urszula Jabłońska, pogorzelcy dostaną dwa pokoje, łazienkę i kuchnię.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?