Biedni dają biednym

- Wiem co to znaczy być głodnym. Wiem też, że zimą jedna zupa, wydawana przez organizacje charytatywne to zdecydowanie za mało. Dlatego postanowiłem zacząć dożywiać najbiedniejszych - mówi pan Andrzej, który do niedawna sam był bezdomnym.

Długa kolejka

Tu rozdają

Z pomocy można skorzystać w poniedziałki, środy i piątki w siedzibie "Eleosu", przy ul. Warszawskiej 47 od godz. 12.30 do 13, a także w niedziele przy Ratuszu od godz. 14.

Codziennie rano pan Andrzej wraz z kolegami odwiedza piekarnie i masarnie, zagląda też na giełdę owocowo-warzywną w Fastach. - Chodzimy i prosimy. To, co uda nam się dostać rozdajemy - mówi.
Co drugi dzień w siedzibie "Eleosu" przy ul. Warszawskiej 47 rozdają to co zdołają zebrać. Wczoraj ustawiła się długa kolejka. Ludzie przyszli z reklamówkami i słoikami. Każdy coś dostał.
- Mam kapustę, chleb, a nawet kostki na zupę. Dostałem też jajka. Prawdopodobnie je usmażę, choć gdybym miał mąkę zrobiłbym makaron - rozmarzył się Jerzy Fedoruk.
W "Eloesie" pojawia się coraz więcej chętnych. Do tej pory na gorące zupy przychodziło około 40 osób. Gdy pan Andrzej rozdaje jedzenie kolejka jest dwa razy dłuższa.
- Dzięki niemu mam dodatkowe jedzenie. To wspaniale, że jeszcze potrafimy pomagać sobie nawzajem - mówi przez łzy pan Stanisław.

Trzeba im pomóc

Pomysł popierają też białostockie organizacje charytatywne. Zgodnie uważają, że jest to doskonały sposób na przełamanie bierności i odzwyczajenie biednych oraz bezdomnych od pomocy z zewnątrz.
- Zaangażowanie tych ludzi to wspaniała rzecz. Trzeba wykorzystać ten potencjał i ich aktywność. Teraz powinniśmy jedynie pomóc im się realizować - mówi o. Edward Konkol, prezes Stowarzyszenia "Droga".
W Białymstoku jest ponad 900 bezdomnych. Nikt nie liczy ile osób żyje poniżej granicy ubóstwa.