Ministerstwo Zdrowia opublikowało właśnie Mapy Potrzeb Zdrowotnych dla całego kraju. Choć sytuacja w Białymstoku i całym Podlasiu nie odbiega znacząco od tej, która jest prognozowana dla całego kraju, to i tak - jak przewiduje ministerstwo - w ciągu najbliższych lat może nie być różowo. Oczywiście, jeśli w służbie zdrowia nic się nie zmieni.
Opracowanie Map Potrzeb Zdrowotnych to przykaz Unii Europejskiej. Bez nich niemożliwe byłyby dalsze dotacje unijne dla inwestycji w służbie zdrowia. Mapy pokazują sytuację, jaka nas - pacjentów - czeka, jeśli nic w organizacji służby zdrowia się nie zmieni. A zmieniać powinno się tak, by w każdym miejscu w Polsce, był równy dostęp do wszystkich świadczeń medycznych.
Jak na razie autorzy raportu skupili się tylko na przewidywanej potrzebie liczby łóżek na poszczególnych oddziałach, lekarzy i pielęgniarek. Personelu brakuje już teraz. Z mapy wynika, że w woj. podlaskim jest znaczny niedobór lekarzy specjalistów. Wśród dziedzin ze zbyt małym zapleczem kadrowym są: chirurgia onkologiczna, geriatria, ginekologia onkologiczna, hematologia, neurologia dziecięca, onkologia i hematologia dziecięca oraz psychiatria dzieci i młodzieży.
- Ja nie słyszałem, żeby jakiś lekarz szukał pracy - mówi Marek Chojnowski, dyrektor szpitala MSW w Białymstoku.
U niego kłopot jest z laryngologami, ortopedami, okulistami.
- Ten problem jest od wielu lat. I to nie tylko w Białymstoku. W całej Polsce brakuje lekarzy - dodaje. Według niego recepta jest prosta: - Wszystko jest do zrobienia, jeśli tylko będą na to odpowiednie nakłady.
W Śniadecji największy problem jest z reumatologami i internistami. Lekarzy specjalistów brakuje z resztą w całym województwie. Szpitale radzą sobie zatrudniając lekarzy na kilka dni w tygodniu. W pozostałe - ten sam specjalista uzupełnia braki kadrowe w innych placówkach.
Jednak największy problem jest z brakiem pielęgniarek - mimo że z Mapy Potrzeb Zdrowotnych wynika, że w Podlaskiem ich liczba jest relatywnie wysoka w porównaniu z innymi.
- W wielu szpitalach są ogromne niedobory pielęgniarek. Często, aby zapełnić braki kadrowe, pracują one na kilka etatów - potwierdza Alicja Hryniewicka ze Związków Zawodowych Pielęgniarek i Położnych. - Będzie jeszcze gorzej. Pojawiają się zapowiedzi, że mogą być zamykane bloki operacyjne. A poczekajmy jeszcze kilka miesięcy. Niech tylko USK zacznie otwierać bloki operacyjne, niech tylko przeniesie się ginekologia szpitala wojewódzkiego.
- W tej chwili mógłbym spokojnie zatrudnić 20 pielęgniarek - przyznaje Bogusław Poniatowski, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. - Na szczęście niektóre panie, nawet jak osiągają wiek emerytalny - chcą dalej pracować. Dzięki temu nie mamy tak wielkiej luki.
Marek Chojnowski zapewnia, że szpital MSW spełnia minimalne normy, jeśli chodzi o zatrudnienie pielęgniarek. Ale i on deklaruje, że przydałoby mu się jeszcze 15-20 więcej.
- Ale nie mam na to pieniędzy. Jeśli fundusz zapłaci, chętnie je zatrudnię - deklaruje. Czy znalazłby chętne? - Jeżeli godnie się zapłaci - to pracownicy się znajdą, jak w każdym sektorze.
W Szpitalu Wojewódzkim w ubiegłym roku odeszło około 50 pielęgniarek. Powód? – Jedne z najniższych płac w mieście - nie ma wątpliwości Agnieszka Janke, dyrektor ds. lecznictwa. Teraz w szpitalu najbardziej brakuje pielęgniarek instrumentariuszek, anestezjologicznych i pielęgniarek, które mają specjalizację z intensywnej opieki medycznej.
– Musimy pozyskać ten personel , aby zapewnić płynną pracę Szpitala - dodaje dyrektor Janke.
Jednak Narodowy Fundusz Zdrowia nie jest w stanie zapłacić więcej.
- NFZ zobligowany jest do zabezpieczania świadczeń zdrowotnych, czyli ich finansowania zgodnie z wymogami ustalanymi przez Ministra Zdrowia - mówi Rafał Tomaszczuk z NFZ.
- To przez niskie płace zawód pielęgniarki nie wydaje się atrakcyjny - mówi Cecylia Dolińska, przewodnicząca Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych. - Pielęgniarki na starcie dostają 1850 zł brutto. A i potem płace wcale nie rosną w zastraszającym tempie.
To chyba dlatego z roku na rok coraz mniej absolwentów kierunku pielęgniarstwo wypuszcza Uniwersytet Medyczny w Białymstoku.
- W ubiegłym roku 48 osób skończyło licencjat, 70 - studia II stopnia - mówi Elżbieta Krajewska-Kułak, dziekan wydziału nauk o zdrowiu UMB.
Wiele z nich nawet nie próbuje podjąć pracy w zawodzie. Szacuje się, że tylko 30 proc. zaczyna pracę w Białymstoku.
Miejsc w szpitalach nie zabraknie
Choć ministerstwo przewiduje, że w ciągu najbliższych 14 lat (mapy zostały opracowane na lata 2016-2029), w woj. podlaskim liczba chorych znacząco się zwiększy - miejsc w szpitalach nie powinno zabraknąć. Na wielu oddziałach już dziś tych łóżek jest po prostu za dużo. Tak jest na przykład na oddziałach pediatrycznych, ginekologicznych i ginekologiczno-położniczych oraz otolaryngologii. I tak - na oddziałach wewnętrznych 2016-2029 - nastąpi wzrost liczby hospitalizacji o jedną czwartą. W 2016 roku do zaspokojenia potrzeb zdrowotnych wystarczy 547 szpitalnych łózek, w 2029 potrzebować ich już będziemy 688. Jednak dziś mamy ich ponad 720. Podobna sytuacja jest na oddziałach: chirurgii ogólnej, chirurgii urazowo-ortopedycznej, gruźlicy i chorób płuc, kardiologicznym, neurologicznym i udarowym. Według ministerstwa potencjał leży w rozwoju oddziałów chirurgii jednego dnia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?