Do zabójstwa doszło w domu na os. Bacieczki. Marek i Lucyna D. mieszkali razem, choć na innych kondygnacjach. To efekt wieloletniego konfliktu. Rodzina miała założoną także tzw. niebieską kartę na policji. W prokuraturze toczyło się postępowanie o znęcanie się przez 59-latka nad żoną. Wkrótce sprawa miała trafić do sądu.
Rankiem 15 maja 2018 r. Lucyna D. zeszła do męża, bo mieli porozmawiać o rachunkach, które wciąż opłacali wspólnie. Doszło do kolejnej awantury. Mężczyzna nie mógł znieść krzyków żony.
- Chciałem ją uciszyć - wyjaśniał oskarżony w procesie o zabójstwo. - Popchnąłem ją na wersalkę. Wziąłem poduszkę, przycisnąłem do jej twarzy. Przestała krzyczeć. Była cisza, spokój.
Gdy Marek D. zorientował się, że kobieta nie żyje, jej zwłoki ukrył w zabytkowej drewnianej skrzyni w swojej sypialni. I wyszedł z domu.
Zabójstwo na Bacieczkach w Białymstoku. Straszył, że zabije żonę. W końcu ją zamordował
Ciało matki późnym wieczorem znalazł syn, którego zaniepokoiło to, że matka nie odbierała przez cały dzień jego telefonów. Marek D. został aresztowany.
Sąd nie miał wątpliwości co do winy oskarżonego (przywołał też fakt, że on sam przyznał się do winy). We wtorek skazał mężczyznę na 15 lat więzienia. O taką karę wnioskował też prokurator.
- Sąd miał na uwadze, że pomiędzy małżonkami istniał konflikt. Był to konflikt małżeński na tle finansowym - mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Anna Hordyńska. - Nie mniej jednak nie może być zgody na to, że zabójstwo jest sposobem na rozwiązywanie jakichkolwiek konfliktów.
Wyrok nie jest prawomocny.
Obrońca oskarżonego już zapowiedział apelację.
- Wyrok jest kuriozalny. Sąd nie bierze pod uwagę podstawowego faktu, że pan się przyznał, co do skutku (nastąpiła śmierć jego małżonki), natomiast nie przyznał się do zamiaru zabójstwa. To jednoznacznie wynikało z tego, co mówił - komentowała po opuszczeniu sali rozpraw adw. Joanna Dorota Ławrowska. - Uważam zatem, że kwalifikacja (prawna - przyp. red.) jest chybiona. A w związku z tym i wymiar kary jest zbyt wysoki.
Ona sama w mowie końcowej wnosiła o karę 6 lat więzienia.
Marka D. nie było na ogłoszeniu wyroku. Mężczyzna wciąż przebywa w zamknięciu. Areszt zamienił jednak na zakład karny. Do wykonania wprowadzono bowiem karę roku więzienia w innej sprawie, a mianowicie za znęcanie się nad Lucyną D. W toku jest drugi proces z tego samego paragrafu.
ZOBACZ TAKŻE
Magazyn Informacyjny Kuriera Porannego i Gazety Współczesnej 6.03.2019