- Od oskarżonych w tym postępowaniu nikt nie oczekiwał jakiejś heroicznej, bohaterskiej postawy polegającej na próbie ratowania uwiezionych w pożarze ludzi. Pożar był tak rozwinięty, że sami nic nie mogli zrobić - przyznał sędzia Krzysztof Kozłowski z Sądu Rejonowego w Białymstoku. - Natomiast należało od oskarżonych wymagać, aby niezwłocznie przekazali funkcjonariuszom policji informacje, iż w tym budynku zostały inne osoby, które wymagają pomocy: ile ich jest, jaki jest rozkład pomieszczeń. Tylko tyle i aż tyle. Być może ta informacja ułatwiłaby i przyspieszyła akcję ratunkową.
Dlaczego sędzia wspomniał o policjantach? Oskarżeni o własnych siłach uciekli z płonącego budynku. Kiedy obserwowali pożar z pobliża, zostali wylegitymowani przez mundurowych. Twierdzili, że nie mają nic wspólnego z tym zdarzeniem, a ich ubranie pachnie dymem, gdyż wracają z grilla. Zdaniem sądu oskarżeni myśleli wtedy tylko i wyłącznie o tym, jak uchronić się przed choćby cieniem podejrzeń, że ponoszą jakąś winę za powstanie pożaru. Dopiero w drugiej kolejności o kolegach.
Do tragedii doszło w drewnianym domu wielorodzinnym przy ul. Grunwaldzkiej w Białymstoku. Na piętrze mieszkała kobieta z mężem, córką i bratem. Na parterze zniszczony po poprzednim pożarze (palił się przewód kominowy) pustostan - z odciętym prądem, zburzonym piecem i zablendowanymi oknami. Mimo to brat właścicielki - oskarżony Adam T. - czasem zapraszał tam kolegów i pił z nimi alkohol. Tak było tragicznej nocy z 12 na 13 maja 2019 r. Biesiadowało w tym mieszkaniu w sumie pięciu mężczyzn. Jak ustalili śledczy, do oświetlenia używali parafinowych wkładów do zniczy. Około godziny 23 sąsiad "z góry" poszedł do swego mieszkania. Dwóch gości usnęło w pomieszczeniu na dole, a Adam T. i drugi oskarżony Maciej Cz. - w ganku.
W procesie wyjaśniali podsądni, że obudził ich swąd dymu. Zobaczywszy płomienie za drzwiami uciekli w panice w obawie o własne życie. Twierdzili, że pożar był zaawansowany i nie byli w stanie nic zrobić. Byli też pijani.
Ogień dostrzegli mieszkańcy sąsiedniego bloku przy ul. Monte Cassino i około godz. 2.30 wezwali służby. Płonął parter. Ogień odciął drogę ucieczki trzem osobom znajdującym się wówczas na pierwszym piętrze też częściowo objętym pożarem. Strażacy ewakuowali z piętra trzy nieprzytomne osoby (w tym młodą dziewczynę, jej ojca i wujka) i oddali pod opiekę załogi karetki. Niestety mężczyźni przebywających na dole spłonęli.
Trzecia osoba zmarła po dwóch miesiącach w hospicjum. Przyczyną śmierci mężczyzny było ostre zatrucie tlenkiem węgla. Czadem zatruła się też uratowana nastolatka i jej ojciec, który dodatkowo miał oparzenia dróg oddechowych i leżał pod respiratorem.
Zobacz także: Pożar domu w Chytrej. Babcia oskarżona o śmierć wnuczek chce uniewinnienia
W akcje oskarżenia prokuratura zarzuciła Adamowi T. i Maciejowi Cz. nieudzielenie pomocy ofiarom pożaru, ale też nieumyślne spowodowanie śmierci dwóch osób oraz spowodowaniem obrażeń ciała trzech osób - w tym u jednej śmiertelnych.
Zdaniem sądu niesłusznie, bowiem nie można obwiniać oskarżonych o skutek pożaru, którego sprawcy nie udało się nawet ustalić. Biegły stwierdził jedynie, że przyczyną było nieumyślne zaprószenie ognia.
Przy wydawaniu wyroku sąd zmienił kwalifikację prawną, w opisie zarzucanego oskarżonym czynu pozostawiając jedynie nieudzielenie pomocy. Groziło za to do 3 lat więzienia. Wniosek prokuratora opiewał na 2 lata. Zdaniem sądu jest to wniosek przesadzony. Choć oskarżeni byli w przeszłości karani (Adam T. za ukrywanie i niszczenie dokumentów, zaś Cz. za rozboje i kradzieże) uznał, że karą słuszną i sprawiedliwą będzie 10 miesięcy pozbawienia wolności.
Wyrok nie jest prawomocny.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?