W poniedziałek okazało się, że 29 położnych z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego jest na zwolnieniach lekarskich. Tego dnia, według planu, szpital pełnił ostry dyżur położniczy. Jednak w związku z nieobecnością aż tylu pielęgniarek nie było możliwości, by zapewnić dostateczną opiekę dla wszystkich. A praca jest w systemie dyżurowym. Wszystkie siły musieliśmy skierować na opiekę nad noworodkami, wcześniakami i dziećmi z reanimacji – mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzeczniczka szpitala.
USK poprosił więc o pomoc szpital wojewódzki. Ten zgodził się. Rodzące pacjentki były więc z USK odsyłane właśnie tam.
– W sumie przyjęliśmy osiem rodzących – przyznaje prof. Maciej Kinalski, ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego w szpitalu wojewódzkim.
Śniadecja: Brudna woda w szpitalu. Ale awarię już usunięto
– Dwie pacjentki urodziły jeszcze rano, zanim zaczęły wpływać informacje o zwolnieniach – mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk. – Potem, po południu, urodziły jeszcze dwie kobiety z patologii ciąży.
Michalina Pluszczewicz jest jedną z tych, która nie została odesłana. Synka urodziła po południu, w USK. Ale tylko dlatego, że leżała tu już od kilku dni na patologii ciąży. Ale bez nerwów się nie obyło.
– Dostałam informację, że prawdopodobnie będę przeniesiona do innego szpitala. Był stres. Nie chciałam – opowiada. – Na szczęście jednak pan ordynator powiedział, że damy jeszcze radę. Urodziłam Franka w USK – uśmiecha się pacjentka. I dodaje, że w codziennej opiece na szczęście w ogóle nie odczuwa się, że pielęgniarek jest mniej.
– Bo kilka oddelegowaliśmy z innych oddziałów – tłumaczy Katarzyna Malinowska-Olczyk.
Niestety, sytuacja się zaostrza. Bo we wtorek wpłynęły kolejne zwolnienia od kolejnych położnych. W sumie na zwolnieniach – od dwóch do ośmiu dni – jest już 40 położnych.
Jednak rzeczniczka dodaje, że wszystko wskazuje na to, że na środę opieka położnych jest już zabezpieczona. Ale niestety dalej wstrzymane są przyjęcia do porodu. Urodzić w USK będą miały szansę tylko te panie, które już są w szpitalu, na przykład na patologii ciąży.
Prof. Kinalski ze Śniadecji zapewnia jednak, że prawdopodobnie w razie ponownych kłopotów USK znów może pospieszyć z pomocą i przyjąć pacjentki. Chyba, że wszystkie łóżka będą zajęte. – Na razie mamy miejsca, nie ma większego problemu. Jak będzie, damy znać – mówi.
Jednak sprawa ma drugie dno. Finansowe. I nieoficjalne, bo żadna z pań nie chce podać nazwiska. Ale położne przyznają, że zwolnienia to również próba zwrócenia na nie uwagi. Chcą więcej zarabiać. Kilka razy były już w tej sprawie u dyrektora szpitala – odzewu nie było. Chodzi im przede wszystkim o Program Koordynowanej Opieki nad Kobietą Ciężarną, w którym szpital uczestniczy od dwóch lat. Szpital dostaje na to dodatkowe pieniądze. Według ich informacji dodatkowe pieniądze dostają również lekarze. One – nie.
– Nie można tu porównywać położnych z lekarzami. Lekarze są na kontraktach. Nie dostali podwyżki w związku z programem, mają po prostu inne zasady finansowania usług – mówi rzeczniczka szpitala. I dodaje: – My żadnej informacji o akcji protestacyjnej nie mamy.
O proteście nic też nie chce powiedzieć Barbara Kruszewska, przewodnicząca Związku Pielęgniarek i Położnych w USK. – Położne są odpowiedzialne. Poszły na zwolnienia, bo zachorowały. Nie chcą wprowadzić infekcji noworodkom – mówi.
A rzeczniczka zapewnia, że szpital swoim położnym wierzy. I ich L4 nie będzie sprawdzał i zgłaszał do ZUS. – Nie będziemy weryfikować i podważać decyzji lekarzy, którzy uznali, że panie są chore. Mamy przecież sezon grypowy – mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?