Chodzi o dziewięć sąsiednich samorządów, które sześć lat temu podpisały umowy z Białymstokiem. Zobowiązały się wtedy, że będą wozić śmieci do zakładu przy ul. Andersa.
- Taki obowiązek nakłada również Plan Gospodarki Odpadami dla Województwa Podlaskiego. Zmieszane odpady komunalne z rejonu centralnego województwa podlaskiego powinny być kierowane do zagospodarowania w Regionalnej Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych - przypomina Zbigniew Gołębiewski, przedstawiciele spółki Lech.
Od 12 marca będzie nią właśnie białostocka spalarnia. - Będziemy współpracować, kiedy zostanie zmienione porozumienie. Na razie mamy podpisaną swoją umowę w sprawie odbioru śmieci. Obowiązuje do końca roku - mówi Radosław Dobrowolski, burmistrz Supraśla. Podobnie jak inne sąsiednie gminy obawia się o koszty współpracy z zakładem przy Andersa. Bo śmieci trzeba odebrać od mieszkańców, przewieźć je do Białegostoku i zapłacić za spalenie. Jedna tona to 230 zł.
- Ja nie jestem przeciwko spalarni, ale potrzebuję konkretów. A porozumienie sprzed sześciu lat było podpisywane w całkiem innych warunkach. Wtedy to nie gminy odpowiadały za śmieci - przypomina Jacek Chrulski, burmistrz Czarnej Białostockiej.
Rozmowy z stolicą województwa trwają. Białostocka spalarnia została otwarta kilka tygodni temu. Od początku roku spalono tutaj ok. 19 tysięcy ton śmieci. Wyprodukowano 11 MWh energii elektrycznej.
- Obecnie czekamy na decyzję prezesa Urzędu Regulacji Energetyki o ustaleniu taryfy na ciepło. Ma zapaść w najbliższych tygodniach. Wówczas będziemy mogli rozpocząć produkcję ciepła, które będzie trafiać do miejskiej sieci - zapowiada Zbigniew Gołębiewski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?