Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok. Rodzina wspiera zakażonego koronawirusem dziadka. Przyjechali pod szpital z transparentami. Zobacz nietypową akcję [ZDJĘCIA]

Jakub Sadkowski
Jakub Sadkowski
Rodzina rozmawiała z Krzysztofem Szymańskim przez telefon.
Rodzina rozmawiała z Krzysztofem Szymańskim przez telefon. Wojciech Wojtkielewicz
Dzieciaki pytały cały czas, kiedy w końcu zobaczą się z dziadkiem. Postanowiliśmy zrobić coś, żeby nie siedzieć bezczynnie. Córka lubi malować i to ona wpadła na pomysł, żeby zrobić transparenty dla dziadka - mówi Urszula Wojtacha, córka Krzysztofa Szymańskiego. To on walczył o życie w szpitalu na ulicy Żurawiej, po zakażeniu się koronawirusem. Dziś czuje się już lepiej.

Takiej akcji chyba w Białymstoku nie było. Rodzina postanowiła w nietypowy sposób wesprzeć dziadka. O godzinie 14 spotkali się przed oknem szpitala przy ulicy Żurawiej. Z transparentami.

- Dzieciaki są bardzo blisko z dziadkiem. Martwiliśmy się o jego zdrowie. Było bardzo źle. My już się w pewnym momencie z tatą żegnaliśmy. Wysłał mi nawet wszystkie numery kont bankowych... Ale na szczęście przyszła znaczna poprawa - mówi dziś Urszula Wojtacha, córka Krzysztofa Szymańskiego.

Koronawirus w Polsce - nowe zakażenia: 391 601 w kraju i 181 w województwie podlaskim. (29.03.2021)

Od kilku dni Krzysztof Szymański czuje się już lepiej. Ale dwa tygodnie temu było naprawdę źle. Miał ogromne kłopoty z oddychaniem. Córka wezwała pomoc. Karetka zabrała mężczyznę do szpitala.

- Przez ponad tydzień nie mieliśmy kontaktu z tatą - mówi Urszula Wojtacha. - Nie dał rady w ogóle rozmawiać, a ze szpitala nie było wieści.

Szpital Tymczasowy w hali sportowej UMB przyjął pierwszą pacjentkę ZOBACZ ZDJĘCIA

Teraz, gdy stan zdrowia pana Krzysztofa się poprawił, rodzina mogła skontaktować się z nim telefonicznie. Postanowili też wesprzeć go w rekonwalescencji i dodać mu otuchy. Wspólnymi siłami namalowali transparenty i wybrali się pod szpital, żeby spotkać się z dziadkiem. Na miejscu pojawiła się córka wraz z wnukami Krzysiem, Mają i Bartkiem. To właśnie dziewięcioletnia Maja była pomysłodawczynią rodzinnej inicjatywy. Pan Krzysztof już o własnych siłach dotarł do szpitalnego okna i stamtąd machał rodzinie.

- Chcielibyśmy bardzo podziękować wszystkim lekarzom i pielęgniarkom za pomoc. To dzięki ich pracy udało się przywrócić tatę do zdrowia. Bez tego wsparcia, już by go z nami pewnie nie było. Tata chciał podziękować nawet kucharkom, mówi, że jedzenie jest pyszne, a ostatnio wrócił mu apetyt - podkreśla Urszula Wojtacha

Pan Krzysztof jest przedsiębiorcą, ma własną firmę. 64-latek jest wysportowany, szczupły i przed zakażeniem nie miał żadnych problemów ze zdrowiem. Lubił jeździć na nartach i regularnie, co tydzień grywał ze znajomymi w siatkówkę. Choroba przyszła niespodziewanie.

Wszyscy teraz liczą, że dziadek wróci do domu na święta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny