Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok - przepiękne miasto. Ale nie do życia

Tadeusz Rutkowski
Rozjazd ulic: Dąbrowskiego, al. Solidarności, Kolejowej, Knyszyńskiej i Poleskiej. Czyli można! Trzeba tylko mieć świadomość tego, co się robi i chcieć.
Rozjazd ulic: Dąbrowskiego, al. Solidarności, Kolejowej, Knyszyńskiej i Poleskiej. Czyli można! Trzeba tylko mieć świadomość tego, co się robi i chcieć. Wojciech Wojtkielewicz/Archiwum
Czy ktokolwiek w tym mieście ma świadomość, że jedyne bezkolizyjne skrzyżowanie tzn. bez świateł zbudowano za Gierka.

Pamiętam, kiedy pierwszy raz oglądałem w kinie film "Grek Zorba". Jest tam przepiękna scena w której wali się kolejka linowa zbudowana przez Zorbę (granego przez Anthony Quinn'a) a ten patrzy zachwycony i mówi: "Jaka piękna katastrofa!!".

Białystok - przepiękne miasto... ale nie do życia. Będąc białostoczaninem można je znienawidzić... i to zaraz udowodnię - pisze Tadeusz Rutkowski, radny miejski w latach 1994-2002, lotnik, były doradca prezydenta Tadeusza Truskolaskiego do spraw budowy lotniska w Białymstoku.

I Masakra układu komunikacyjnego

Gdy w 1984 roku przeprowadzono generalny remont Rynku Kościuszki i Lipowej, chodziło głównie o odnowienie nawierzchni kostkowej, zamknięto ulicę i już w tamtych czasach ówczesna aleja 1-go Maja , która musiała przejąć cały ruch na kierunku wschód - zachód blokowała się beznadziejnie z nadmiaru samochodów. I oto po 28 latach i ogromnym wzroście ilości samochodów, ktoś mądry zamknął Rynek Kościuszki i zwęził Lipową! Co się dzieje z ruchem w śródmieściu, każdy widzi ale skutki decyzji o tzw. deptaku są dużo poważniejsze: ścisłe centrum miasta umiera i umrze do końca.

Jest taki kraj na świecie gdzie "diewiat miesiacow zima a patom leto i leto". U nas jest osiem miesięcy zimy a potem lato i lato! I z powodu tego lata i lata "ktoś" zafundował za grube miliony korek w układzie komunikacyjnym miasta i zgon dzielnicy. Niech mi ktoś mądry poda chociaż jeden powód dla którego miałbym "deptać" po deptaku, kiedy znacznie przyjemniej jest na Plantach...Pan prezydent Komorowski zachwycił się naszym deptakiem, ale on był tu raz i już drugi nie przyjedzie. A my mamy to nieszczęście na co dzień i na bardzo długo. Czy tak trudno było przewidzieć następstwa fatalnej decyzji?

Czy organizowane kilka razy do roku duże imprezy przed Ratuszem byłyby niemożliwe, gdyby ruch po Rynku Kościuszki i Lipowej odbywał się normalnie, a na czas imprezy zamykany ten rejon miasta? To się odbywa przecież w soboty lub niedziele, a potem wszystko wraca do normy. Ale takie myślenie jest zbyt trudne. Rezultatem zamknięcia Rynku Kościuszki jest zapaść komunikacyjna miasta. Są oczywiście tacy, którym się to podoba i tym proponuję rozważenie w swoich sumieniach problemu: o ile mniejsze byłyby kłopoty komunikacyjne związane z modernizacją al. Piłsudskiego, gdyby Rynek Kościuszki i Lipowa były normalnie przejezdne jak kiedyś? Oczywiście z przebudową nawierzchni, z organizacją parkingów.

Od lat wiadomo, że główne strumienie ruchu, to kierunek wschód- zachód i odwrotnie. Dlaczego więc miasto z uporem modernizuje i buduje nowe drogi na kierunku północ - południe? Może za wyjątkiem tzw. Trasy Generalskiej, ale ta będzie głównie dla ruchu tranzytowego

Dlaczego wydawane są ciężkie pieniądze na budowę ulic o zerowym znaczeniu komunikacyjnym np. Kuronia i Karpińskiego po których ścigają się "dawcy narządów", a inwestycje o kluczowym znaczeniu budowane są "oszczędnościowo" z nieprzejezdnymi skrzyżowaniami (np. Towarowa i Piastowska).

Dostępność komunikacyjna jest kluczowa dla sukcesu gospodarczego w każdym wymiarze: kraju, miasta, dzielnicy. Wkrótce centrum miasta będzie gospodarczą pustynią zamieszkałą przez emerytów i rencistów. Jeżeli taki był plan, to udał się w 100 proc.
Zamknięcie Rynku Kościuszki i Lipowej można by porównać z hipotetyczną decyzją Pani Prezydent Warszawy, gdyby zdecydowała, żeby zamknąć Marszałkowską od al. Jerozolimskich do Świętokrzyskiej i kazać warszawianom "deptać" po tym trakcie.
Zresztą pan prezydent zafundował kolejny gwóźdź do trumny centrum: godzina parkowania 2.40 zł. Gratuluję!

II Obwodnica Śródmiejska czyli ulice: Piastowska, Towarowa, Poleska, Boh. M. Cassino, Kopernika, Zwierzyniecka, Pio, Miłosza

Świetny pomysł mający już kilkanaście lat został prawie zrealizowany.
Prześledźmy ten cud komunikacyjny.

Obwód 10600 m
Skrzyżowania bez świateł 4
Skrzyżowania ze światłami 16
Ronda bez świateł 1
Ronda ze światłami 2
Przejścia dla pieszych poza skrzyżowaniami 14
Przejścia wzbudzane 1

Razem: 36

Czyli 36 miejsc, w których przy odrobinie "szczęścia" trzeba będzie się zatrzymać!

10600 : 36 = 294,4

Jak Bozia da, to co ~300 metrów STOP. Będąc radnym rady miejskiej wyobrażałem sobie obwodnicę śródmiejską w ten sposób, że jeżeli już na nią wjadę, to będę jeździć w kółko aż do zawrotu głowy bez zatrzymania, a po drodze będą tylko wjazdy i zjazdy bezkolizyjne bez żadnych świateł. Zrealizowano potworka.. i każda kolejna modernizacja powoduje wzrost "potworkowatości".

Czy ktokolwiek w tym mieście ma świadomość, że jedyne bezkolizyjne skrzyżowanie tzn. bez świateł zbudowano za Gierka. Jest to rozjazd ulic: Dąbrowskiego, Al. Solidarności, Kolejowej, Knyszyńskiej i Poleskiej. Czyli można! Trzeba tylko mieć świadomość tego, co się robi i chcieć. Można było to powtórzyć przy przebudowie skrzyżowania Wiejskiej, Kopernika, Zwierzynieckiej. Miejsca pełno, ale...

Z drugiej strony czy jest sens budować dwujezdniowe ulice z dwoma w porywach trzema i więcej pasami ruchu w każdą stronę, które kończą się zawsze tak samo - na trudno przejezdnym skrzyżowaniu ze światłami? Przykład? Spróbujcie przejechać przez skrzyżowanie 11 listopada i Zwierzynieckiej jadąc od strony Miłosza. Życzę powodzenia.

III Modernizacja ul. Mickiewicza

Jadę do śródmieścia ul. Mickiewicza. Z prawej krawężnik, z lewej podwójna ciągła. Przede mną toyota z L na dachu, dalej z przodu jakaś koparka i następne L. Jadę 20 km/godz. I nie mam żadnej możliwości manewru. Czuję się jak ekskrement w rurze kanalizacyjnej i mam ochotę wbić zęby w kierownicę! Ale to moja kierownica. To może lepiej przegryźć aortę temu, kto to wymyślił. Byłby lepszy skutek. To, co zrobiono z ul. Mickiewicza, to zbrodnia na organizmie miejskim. Niejedna zresztą. Wcześniej "zmodernizowano" Skłodowskiej (za prezydenta Tura), Baranowicką...

I te światła! Podobno skrzyżowania inteligentne! Jeżeli są inteligentne, to jest to inteligencja porównywalna z inteligencją jamochłona... Jadę do pracy. Dojeżdżam do skrzyżowania Mickiewicza i Miłosza, godz. 5.40. Psa z kulawą nogą nie ma na ulicach, skrzyżowanie puste, ale mam czerwone światło. Zatrzymuję się... i wtedy zapala się zielone. Ale ja się już zatrzymałem! Zmarnowałem czas i pieniądze na paliwo, hamulce, opony, no i sporą ilość spalin zanieczyszczających atmosferę. Trafia mnie też szlak, że to tak fatalnie działa. I nawet wiem, kto jest temu winien. I wiem, że tego "winien" nic to nie kosztuje, bo płaci użytkownik jezdni, białostoczanin... nie prezydent i jego urzędnicy.

IV Nasze wynalazki jedyne na świecie

Są w naszym mieście rozwiązania nigdzie nie spotykane! Przykłady? Parking na zakręcie ul. Mickiewicza przy Arsenale czy Teatr Dramatyczny bez parkingu. Za starych czasów parking przed teatrem był bardzo popularny, bo oprócz funkcji podstawowej - czyli dla widzów teatru - organizowano stąd wyjazdy np. na kolonie, wycieczki itp.

Byłem radnym miejskim, kiedy zapadła decyzja o modernizacji tego terenu. Głosowałem za, ale w najczarniejszych snach nie widziałem, że to będzie kamienna pustynia, którą można raz obejrzeć i więcej tam nie pójść, bo po co? Jest niedziela, piękna pogoda, a na "płaszczadce" przed teatrem nie ma żywego ducha, bo nie ma żadnego powodu żeby tam być. Za to po drugiej stronie ul. Mickiewicza na Plantach tłumy spacerowiczów.

Można by wyciągnąć wnioski, ale to dla władzy miejskiej za trudne. A ul. Mickiewicza? Już trochę o tym pisałem. Podobnie jak na M.C. Skłodowskiej, Baranowickiej i wielu innych po jednym pasie ruchu w każdą stronę, chodniki szerokie na których przechodniów szukać ze świecą, a "jamochłony" uważają, że korki tworzą się na chodnikach właśnie, a nie na jezdniach. Zdumiewające.

V Studzienki

W Polsce jest kilka problemów nie do rozwiązania. Jednym z nich są studzienki w jezdniach. Jeszcze nikomu nie udało się zbudować studzienki, która wcześniej czy później by się nie zapadła. Dlaczego wobec tego modernizując gruntownie ulice lub budując nowe projektuje się na jezdniach niezliczone studzienki? Czy podziemne instalacje nie mogą być projektowane pod chodnikami lub w pasie rozdzielającym jezdnie?

Czy, jeżeli muszą już być w jezdni, problemem jest takie usytuowanie, żeby były w środku pasa ruchu tak, by brać je miedzy koła i nie najeżdżać, to zapadną się później i będzie to mniej kosztowne dla miasta i kierowców, których samochody nie będą "dobijać" na powstałych w ten sposób dziurach. Wydaje się proste, ale dla miejskich mądrali za skomplikowane.

VI Podróże kształcą, ale nie wszystkich

Nasz pan prezydent zwiedził na nasz koszt cały świat. Nie był tylko na Antarktydzie. I wszędzie dostał się samolotem. A do miasta, którym rządzi samolotem nie może się dostać! Paradoks? A może głęboki kompleks niższości. Wszyscy wszędzie latają samolotami, a białostoczanom wara... są chyba gorsi. To jest temat na drugi list, który gotów jestem popełnić. Zasługi prezydenta są ogromne w temacie "co robić, żeby nie zrobić". I nic nie zrobił. Tymczasem Rzeszów ma swoją Jasionkę - duże lotnisko międzynarodowe, Lublin lada moment otwiera swoje w Świdniku, Olsztyn przymierza się do lotniska Szczytno - Szymany i budowy szybkiej kolei Olsztyn - lotnisko, Warszawa ma drugie w Modlinie a my... Jak zawsze w czarnej dziurze... Beznadzieja!

Bodajże w 1963 roku na ekrany kin PRL wszedł włoski film dokumentalny pt. "Pieski świat - Mondo Cane". Był to hit o różnych dziwnych zjawiskach na świecie. Są tam sceny z Nowej Gwinei, gdzie pokazano jak Papuasi stoją z palcami wczepionymi w siatkę ogrodzeniową wielkiego lotniska komunikacyjnego i z otwartymi buziami patrzą, jak startują i lądują samoloty, jak z brzuchów tych srebrnych wielkich ptaków wyładowywane jest wszelkie dobro. I w głowach Papuasów powstała myśl - zbudujemy swoje lotnisko i zbudowali. W dżungli postawili z bambusa "wieżę kontroli lotów", wyznaczyli "drogę startową" przy pomocy ognisk. Wieczorem rozpalali ogniska, siadali w kucki i czekali aż wielki ptak wyląduje i z jego brzucha dostaną wszelkie bogactwo. Warowali tak kilka lat.

Mam propozycję dla prezydenta i marszałka: Panowie, wynajmijcie duży autokar i zabierzcie sejmik i radę miejską na wycieczkę do niezbyt wielkiego Rzeszowa. Stańcie przy siatce ogrodzeniowej lotniska Jasionka i popatrzcie jak startują i lądują samoloty, jak wsiadają i wysiadają pasażerowie, jak się ładuje i rozładowuje cargo. Potem wróćcie na piękną Białostocczyznę w jakieś zapomniane przez Boga miejsce, czyli tam gdzie według Was można by urządzić lotnisko, potem z desek zbudujcie "wieżę kontroli lotów", wyznaczcie "drogę startową" przy pomocy lampek solarnych (wygodniej niż ogniskami) i usiądźcie w kucki i modląc się czekajcie... Może coś wyląduje. To jest jedyny realny jak sądzę sposób, żeby mieć lotnisko...

I wróciliśmy do początku. Białystok ładne miasto, ale nie do życia!

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny