To był pierwszy tak dramatyczny wypadek z udziałem podlaskich strażaków od 1992 r., czyli od chwili powołania Państwowej Straży Pożarnej. W maju 2017 r. podczas akcji w magazynie na Dojlidach zginęli 26- i 29-letni funkcjonariusze białostockiej Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 1, pod którymi zawalił się podwieszany sufit. Po śmierci mundurowych straż w całej Polsce ogłosiła żałobę, a do Białegostoku przyjechał Komendant Główny PSP, który powołał specjalny zespół do zbadania okoliczności zdarzenia.
Niezależnie od tego śledztwo prowadziła Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. Po 3 latach postawiła zarzuty.
Dlaczego dopiero teraz?
- Tyle trwało zebranie materiału dowodowego. Konieczne było przesłuchanie ponad setki świadków, w tym przede wszystkim strażaków. Ponad to musieliśmy problem z uzyskaniem kompleksowej opinii biegłych z zakresu pożarnictwa. Otrzymaliśmy ją pod koniec ubiegłego roku. Opinia była obszerna i specjalistyczna. Pojawiły się zastrzeżenia i dodatkowe pytania stron. Konieczna była więc opinia uzupełniająca - wyjaśnia prokurator Łukasz Janyst, rzecznik białostockiej "okręgówki".
Długo żaden ośrodek nie chciał się podjąć tego zadania. Zgodził się zespół z warszawskiej Szkoły Głównej Służby Pożarniczej, ale wkrótce się wycofał. Okazało się, że członkowie zespołu byli też w komisji wewnętrznej powołanej przez Komendanta Głównego PSP. Jej raport już włączono do akt zgromadzonych przez białostocką prokuraturę i opinia byłaby powieleniem tych samych wniosków. Inna sprawa, że strażacy nie chcieli być sędziami - niejako - we własnej sprawie. Ostatecznie sporządzenie ekspertyzy zlecono Centrum Badań Kryminalistycznych "Modus Spectrum" w Szczecinie.
Na podstawie zebranych dowodów, śledczy uznali, że dowódca akcji nie zebrał od użytkownika budynku (który był na miejscu) dostatecznych informacji na temat konstrukcji i umiejscowienia podestu technicznego i sufitu. Krótko mówiąc nie rozpoznał zagrożenia, które pozwoliłoby właściwie zabezpieczyć podwładnych. W efekcie nieumyślnie naraził funkcjonariuszy z roty rozpoznawczej na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Do podkreśla prokurator Janyst, było to narażenie, a nie spowodowanie śmierci. I to nieumyślne. Stąd "lżejszy" ciężar gatunkowy zarzutu. Oskarżonemu grozi grzywna, kara ograniczenia wolności, a nawet dwa lata więzienia.
- Podejrzany skorzystał z przysługującego mu prawa do odmowy składania wyjaśnień i nie ustosunkował się do przedstawionego mu zarzutu - ujawnia rzecznik prokuratury okręgowej.
Relacja z pożaru: [b]Tragedia na Dojlidach. Zginęło dwóch strażaków [WIDEO]
Autor: Paweł Jakubik[/b]
Do tragedii doszło 25 maja 2017 r. Zgłoszenie o pożarze przy ul. Poziomej 2 służby otrzymały około 18.40. Straż wezwał właściciel hali po zakładach mięsnych PMB, w której wówczas składowane były sztuczne kwiaty i m.in. opony.
Pożar był bardzo intensywny. Jego opanowanie zajęło ponad 3,5 godziny. W akcji uczestniczyło w sumie ponad 100 strażaków i 31 pojazdów ratowniczych. W środku panowało duże zadymienie, a widoczność była słaba. W takich warunkach dwóch białostockich strażaków podczas rozpoznania prowadzonego na piętrze, weszło na podwieszany sufit, który się pod nimi zawalił. Jeden z mężczyzn zmarł w wyniku upadku, drugiego zabiła wysoka temperatura, która sięgała 800 st. C.
iPolitycznie - Działania elit europejskich pod wpływem Rosji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?