Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok powinien wypromować pomnik 1920 roku

Adam Czesław Dobroński [email protected]
Białystok już w latach międzywojennych miał wspaniały pomnik zniszczony później przez Sowietów
Białystok już w latach międzywojennych miał wspaniały pomnik zniszczony później przez Sowietów Fot. Archiwum
Naszym atutem w walkach o Białystok była determinacja. Niech nie zabraknie jej tym, którzy mogą doprowadzić do wypromowania pomnika 1920 roku.

Co jakiś czas pojawia się propozycja zbudowania w naszym mieście nowego pomnika. Dowiedziono dawno, dawno temu, że Polacy kochają pomniki, a białostoczanie na pewno nie odstają w tej mierze od średniej narodowej. Nie kpię, bo za każdym projektem kryją się czyjeś racje. Czasami tylko sobie myślę, że od postaci zaklętej w kamieniu lub metalu lepiej by miastu i jego mieszkańcom posłużyła instytucja dobra publicznego imienia owego bohatera. Przykładem w tej mierze bardzo pozytywnym są nasze dwie wielkie biblioteki: Książnica Podlaska, której patronuje Łukasz Górnicki, i Biblioteka Uniwersytetu w Białymstoku, przywołująca pamięć o księciu Jerzym Giedroyciu. Gorzej, że często entuzjazmu starcza na posadowienie pomnika, a potem mało kto o monumencie pamięta, czego przykładem, niestety, Pomnik Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Ileż on budził sporów, a powitany został jako dowód zmian w postrzeganiu historii.

Legenda polskich skrzydeł

Stanisław Jakub Skarżyński urodził się 1 maja 1899 roku w Warcie, w powiecie sieradzkim. Jak wielu z tego pokolenia, przeszedł konspiracyjną służbę w Polskiej Organizacji Wojskowej, a mając lat 19 (sic!), został po rozbrojeniu Niemców komendantem rodzinnego miasteczka. W sierpniu 1920 roku porucznik 20. Pułku Strzelców Kaniowskich S. Skarżyński ucierpiał pod Radzyminem od odłamków bolszewickiego granatu. Z krótszą nogą nie mógł zostać w piechocie, więc przeniósł się do lotnictwa. O kolejnych awansach tego pilota i późniejszego sekretarza generalnego Aeroklubu Polskiego można pisać wiele.

W 1931 r. Stefan Skarżyński trafił na pierwsze strony gazet po odbyciu podniebnego Rajdu Afrykańskiego, łącznie 25770 km w 30 etapach. Kolejne marzenie zakrawało na szaleństwo. Z grupą konstruktorów i mechaników przygotował "łupinkę" RWD-5 z silnikiem mocy 130 KM. Na nim postanowił samotnie przelecieć nad Atlantykiem. I tak się stało 7-8 maja 1933 roku. 3580 kilometrów, szybkość maksymalna 210 km/godz., 20 godzin czujnej walki z postępującym zmęczeniem, sam między bezmiarem wód i ciemnym niebem, romantyzm i perfekcja. Samolot zużył 550 litrów paliwa, a przedsięwzięcie kosztowało 1401 dolarów.

Białostocka inicjatywa

"Echo Białostockie" 15 sierpnia 1933 roku doniosło, że bezimienni inicjatorzy ustawili u wylotu ul. Wołodyjowskiego i Szpitalnej głaz-pomnik ku czci kpt. pilota S. Skarżyńskiego. Przy tej okazji pan redaktor dodał apel, by zmienić tabliczkę z nazwą ulicy, bo literalnie napisano "ul. Wołodyjowska". Informacja o pomniku rozeszła się szybko po mieście, pamiętano przecież niedawny wyczyn polskiego asa przestworzy. A miejsce było wręcz nobliwe, tuż przy bramie do centralnego kompleksu koszarowego z komendą garnizonu (obecnie tu szpitale). Dwa lwy przy bramie i głaz-pomnik. Kto ufundował? Tak bez komitetu, narad, przemówień, wstęgi i parady?

Wyjaśniło się, że głównym inicjatorem był starszy sierżant Stanisław Rydel z Garnizonowej Izby Chorych, a pomocy przy ustawianiu głazu udzieliła białostocka elektrownia. Pan sierżant wysłał do S. Skarżyńskiego depeszę informującą o postawieniu "przez ludzi dobrej woli" pomnika "pierwszemu Polakowi, który przeleciał w dniu 8 V 1933 r. Atlantyk". Taki napis widniał też na głazie, nad literami zaś wyryto symboliczną pilotkę.

17 sierpnia "Echo" podało kolejną porcję nowinek. Zaczęto właśnie robić ogrodzenie wokół pomnika, akt erekcyjny zredagował Raginald Pol, autorem napisu był znany białostocki artysta plastyk Józef Blicharski, zaś rzeźbę wykonał Ukrainiec B. Dubinkin. Gazeta podała wszystkie nazwiska "ludzi dobrej woli": robotnik Piotr Baranowski, prof. J. Blicharski, rzeźbiarz Dubinkin, st. wachmistrz Dżymała, ogrodnik S. Grall, ślusarz Kapusta, st. wachmistrz, instruktor Okręgowego Ośrodka WF Czesław Kaput, plutonowy 5. Pułku Lotniczego Józef Królewski, siostra PCK Łuczakowa, kpt. dr Machniewicz, bezrobotny Karol Majewski (b. ochotnik 1. Pułku Piechoty Legionów), st. szeregowiec 5. Pułku Lotniczego Mosie, wachmistrz żandarmerii J. Noga, st. strzelec 42. Pułku Piechoty Ryszard Ostaszewski, brukarz Aleksander Ostawczuk, siostra PCK A. Płużańska, urzędnik państwowy R. Pol, szeregowiec 42. Pułku Jan Pietraszkiewicz, mjr S. Rychter, st. sierżant Rydel, sierżant Stanisław Zarzecki. Żadnych dygnitarzy, reprezentantów, za to brukarz, ślusarz, bezrobotny i silna grupa podoficerów.

S. Skarżyński zrewanżował się S. Rydlowi miłym tekstem: "Entuzjazm Pana dla lotnictwa wzruszył mnie niezmiernie, wobec czego składam na ręce Pańskie gorące podziękowanie Panu oraz wszystkim, którzy z Panem współpracowali". Wiadomo też, że budowniczowie pomnika wykonali album ze zdjęciami Białegostoku i powieźli go do Warszawy. 11 listopada wręczyli ten prezent kpt. Skarżyńskiemu w siedzibie Aeroklubu Polskiego. Pilot interesował się zwłaszcza rozwojem szybownictwa i planami budowy lotniska w Białymstoku. Obiecał, że w przyszłym roku przyleci z eskadrą do Białegostoku.
Nie wiemy, czy przyleciał, a plany budowy lotniska w Białymstoku wciąż powstają, choć mija 77 lat.

Dodajmy, że głaz-pomnik dobrze służył miastu. Natomiast płk S. Skarżyński, po przegranej wrześniowej 1939 roku, przez Francję dostał się do Anglii. Był komendantem szkoły pilotażu, latał w 305. Dywizjonie Ziemi Wielkopolskiej. 25 czerwca 1942 r. poleciał na "Wellingtonie" na bombardowanie Bremy. Bomby zrzucono, maszyna jednak porządnie oberwała, pilot został ranny w obie nogi. Nad Morzem Północnym silnik zaczął przerywać, pilot posadził samolot na wodzie. Załoga wyszła zgodnie z obowiązującymi procedurami na prawe skrzydło bombowca, sprawnie przygotowano ratunkową gumową łódź dinghy. Skarżyński, na poły przytomny, wyszedł z kabiny na lewe skrzydło, stąd porwały go fale. Pozostali uratowali się, ciało bohaterskiego pilota woda wyrzuciła po kilku tygodniach. Pochowano je na cmentarzu wyspy Terschelling w Holandii. Stanisław Skarżyński zginął w wieku 43 lat.

Co stało się z białostockim pomnikiem? Nie udało mi się ustalić, kiedy i z czyjej woli głaz został przeniesiony na odległą alejkę w Zwierzyńcu. Tkwi tam i dziś, zapomniany, oszpecony (bez rzeźby). Nie docierają pod ten kamień (tak się teraz mówi) delegacje, nikt nie składa kwiatów, zapomniało i wojsko o bohaterze. Smutne.

Zbliża się wielka rocznica

Odwiedził mnie Janusz Grzegorczyk. Miałem okazję już wcześniej podziwiać konsekwentne, pełne kultury działania pana Janusza. Trochę jest w tym misji rodzinnej, bo przecież jednym z dwóch autorów książki o walkach 1. Pułku Piechoty Legionów o Białystok w sierpniu 1920 roku był jego wuj Stanisław. On to wraz z grupą mieszkańców przedmieścia "Żółtkowska Szosa - Wysoki Stoczek" zainicjował budowę dwóch krzyży-pomników na miejscu śmierci legionistów w dniu 22 września 1920 roku. Stanisław Grzegorczyk padł ofiarą NKWD w czerwcu 1941 roku, zniszczeniu uległy i oba pomniki.

Pamiętam, jak dzieło ich odnowy podjęła białostocka Solidarność. Efektem jest krzyż stojący przy ul. Zwycięstwa. Solidny, ogrodzony, z napisem, ale słabo odcinający się od otoczenia. Idę w zakład, że mało kto z przejeżdżających lub przechodzących obok wie, komu poświęcono ten pomnik, jakie były jego dzieje. Drugi, partnerski krzyż stał w pobliżu przedwojennej rzeźni miejskiej, w rejonie obecnego ronda przed hotelem Turkus. Nie powiodły się próby jego odbudowy i pewnie trzeba się z tym ubytkiem pogodzić.

Tak się fatalnie złożyło, że nasze miasto do dziś nie zdołało należycie utrwalić pamięci o dramatycznych walkach sierpniowych 1920 roku. To temat na osobny tekst. Ma rację pan Janusz, tłumacząc, że rzecz nie w tym, bo wylewać łzy z powodu zaniedbań. Trzeba natomiast uczynić wszystko, co możliwe, by przygotować się dobrze na 90-lecie wielkiej rocznicy. Wiem, że ambitne plany ma wyrwane z marazmu Muzeum Wojska. Na pewno odbędą się liczne imprezy pod wysokim patronatem, zapadła decyzja o odnowieniu grobów bohaterów. Swe wzrastające możliwości zechce ukazać białostocki garnizon. Przerywam to wyliczanie, by zapytać: a co z krzyżem 1920 roku przy ul. Zwycięstwa?

J. Grzegorczyk przekonuje, że należy z tyłu pomnika postawić mur z napisem CHWAŁA BOHATEROM. Ma już gotowy plan w skali 1:100. Ten mur doda dostojeństwa miejscu, gdzie żołnierze polscy przelali krew, kontynuując bitwę warszawską, ścigając rozbite dywizje bolszewickie, wyzwalając nasze miasto. Krzyż będzie dzięki temu lepiej wyeksponowany, przyciągnie uwagę osób, które znajdą się w pobliżu. Oby pomógł i w utrzymaniu porządku, odstraszaniu tak zwanego elementu.

W pełni popieram tę ideę, ale sądzę, że można pójść dalej i na dobudowanym murze umieścić także odznakę 1 PPLeg., krótki opis zdarzeń oraz - to najważniejsze - nazwiska 22 żołnierzy poległych w walkach o Białystok. Z nich jedynie kpt. Józef Bronisław Mariański-Marski doczekał się "swej" ulicy (nie ma jego grobu, bo ciało zabrała rodzina do Radomia). Atutem wojsk polskich w walkach o Białystok była szybkość działania, determinacja, skuteczność. Niech nie zabraknie tych cech wszystkim, którzy mogą doprowadzić do należytego ubogacenia i wypromowania krzyża-pomnika 1920 roku. Czasu zostało bardzo mało!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny