Tak i nie - to jedyne słowa, jakie na sali rozpraw wypowiedział we wtorek oskarżony Grzegorz S. Przyznał się do zarzutów, jakie w akcie oskarżenia sformułował przeciwko niemu prokurator, ale nie chciał składać wyjaśnień.
Zobacz zdjęcia z wypadku
A zarzuty są bardzo poważne. Śledczy zarzucili mu nie tylko jazdę samochodem po alkoholu i wbrew dożywotniemu zakazowi, ale również sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, która zagrażała życiu i zdrowiu wielu osób. Pijany Grzegorz S., mieszkaniec Bielska Podlaskiego, jechał audi za szybko. Mknął po chodnikach i pasach zieleni, ignorował znaki i sygnalizację świetlną.
Policjanci doprowadzili we wtorek 42-latka z aresztu śledczego, gdzie przebywa od kilku miesięcy. Grzegorz S. został zatrzymany na ulicy Składowej po policyjnym pościgu w niedzielne popołudnie 30 września ubiegłego roku. Pościgu, który mógł skończyć się tragedią.
Zaczęło się od tego, że policjanci otrzymali sygnał, że w sklepie na Słonecznym Stoku nietrzeźwy mężczyzna kupił alkohol, a potem wsiadł do audi i odjechał. Za nim natychmiast ruszyły policyjne patrole. Na sygnały mundurowych kierowca nie reagował. Uciekał dalej ulicami: Witosa, Sikorskiego, al. Jana Pawła II, przez obszar centrum handlowego Auchan, al. Solidarności, ul. Bohaterów Monte Cassino i Kopernika.
Na ulicy Składowej - zdaniem prokuratury - umyślnie doprowadził do zderzenia z radiowozem. Śledczy ustalili, że trzy razy skręcał w stronę policyjnego samochodu, aż uderzył w niego. Potem stracił panowanie nad audi, przejechał przez pas zieleni oddzielający jezdnie i tam zderzył się jeszcze z innym audi, a potem z toyotą. Troje dorosłych i dwoje dzieci trafiły do szpitala. Pirat został zatrzymany.
Okazało się, że Grzegorz S. był pijany. Miał 1,22 promila alkoholu w organizmie. Miał też dożywotni zakaz prowadzenia jakichkolwiek pojazdów mechanicznych. Sąd na zawsze odebrał mu prawo jazdy za wcześniejsze ekscesy. 42-latek był też karany za inne przestępstwa.
Okazało się, że 30 września oskarżony pił od rana z bratem. Oblewali sprzedaż samochodu, który oskarżony kupił od brata. W wyjaśnieniach ze śledztwa, które wczoraj na rozprawie odczytywał sąd, Grzegorz S. nie przyznał się do winy. Ale na koniec przesłuchania stwierdził: – Nie ma się co oszukiwać: jadąc w ten sposób, stwarzałem zagrożenie w ruchu, ale uważałem.
Na rozprawę stawiła się też we wtorek Ewelina R., pokrzywdzona, która najbardziej ucierpiała w wyniku wypadku, który spowodował pirat drogowy.
Tego dnia podróżowała razem z mężem, siostrą i dwiema córeczkami: trzyletnią i półtoraroczną. - Po tym wypadku moje dzieci są przewrażliwione, boją się wsiąść do samochodu. Starsza córka, kiedy tylko usłyszy karetkę, od razu opowiada o tym wypadku. Widać, że wciąż to przeżywa - zeznawała 26-latka.
Przyznała, że przeszła operację obojczyka, ma pewne ograniczenia w poruszaniu ręką. Do tego bliznę na policzku. Też po wypadku. - Lekarze założyli 15 szwów. Miałam szkło w tej ranie, w buzi, w oczach. Czeka mnie operacja, bo blizna jest szpecąca. A od oskarżonego nie usłyszałam nawet słowa „przepraszam” - przyznała pokrzywdzona.
Kolejne rozprawy będą 14 i 18 marca. Wtedy też ma zapaść wyrok. Grzegorzowi S. grozi 12 lat więzienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?