Radosław C. ma teraz 21 lat. To niewysoki, szczupły białostoczanin. Wcześniej nie miał konfliktów z prawem. We wtorek stanął przed sądem. Składając wyjaśnienia stał skruszony patrząc w podłogę. Kiedy doszło do zdarzenia nie miał nawet prawa jazdy. W aucie woził ze sobą broń. Wiatrówkę zasilaną kapsułkami CO₂.
- Kupiłem ją pięć dni wcześniej do samoobrony. Dwa lata temu zostałem zaatakowany butelką. Leżałem w szpitalu - wyjaśniał. Ale w tym procesie, to on jest oskarżony.
Scena jak z thriller rozegrała się 19 sierpnia 2019 r. po południu. Jak wynika z ustaleń prokuratury, Radosław C. robił z dziewczyną zakupy w sklepie na osiedlu Wygoda. Tam poznał dwóch mężczyzn, którzy prosili, aby ich podwiózł. Z parkingu oskarżony w volkswagenie polo wyjeżdżał tyłem.
- Chciałem szybko stamtąd wyjechać. Spieszyłem się nad wodę, bo była ładna pogoda - relacjonował.
Wymusił pierwszeństwo. Ulicą Wincentego Pola jechał wtedy kierowca opla. Aby uniknąć zderzenia, 59-latek musiał gwałtownie hamować i wjechać na krawężnik. Tuż za sklepem zatrzymał się. Czekał na kierowcę volkswagena. Gdy auta się zrównały, doszło do ostrej wymiany zdań i wyzwisk. Żaden z mężczyzn nie wysiadł. Rozmawiali przez okna. W pewnym momencie Radosław C. wyjął pistolet. Nachylił się przez okno pasażera, strzelił w stronę pokrzywdzonego.
Strzelanina w Białymstoku. Policja postrzeliła poszukiwanego w pośladek
- Wystraszyłem się, że ten pan może mi coś zrobić, że dojdzie do rękoczynów - tłumaczy się dziś. Drugi kierowca miał być wulgarny. - Wyciągnąłem pistolet, żeby zagrozić albo strzelić. Ale nie do tego pana, tylko w tylną szybę. Spust był delikatny, a broń nie była zabezpieczona. Sam byłem zaskoczony, że pistolet wystrzelił. Spanikowałem.
Po strzale odjechał. Po chwili Radosław C. wysadził pasażerów, a potem sam udał się do Jurowiec, gdzie w pobliżu rzeki wyrzucił broń. Oskarżony twierdzi, że został tam parę godzin i wędkował. Następnie wrócił do domu.
- Wróciłem ze świadomością, że policja przyjedzie po mnie. Wiedziałem, że źle zrobiłem. Ale sam bym, się nie zgłosił. Bałem się - przyznał 21-latek.
Tymczasem kierowca opla wymagał pomocy lekarskiej. - Wszystko działo się bardzo szybko. To był dla mnie szok. Poczułem ciepło na twarzy. Zalałem się krwią - opowiadał pokrzywdzony. Zanim sprawca uciekł, słyszał podobno jeszcze śmiech pasażerów.
Pokrzywdzony zaprzecza, że wykonywał jakieś agresywne gesty. A w wersję o przypadkowym wystrzale nie wierzy. - Pasażer się odchylił. Zobaczyłem pistolet wycelowany w moją stronę - relacjonował 59-latek. - Kierowca celował mi w twarz.
Wezwana przez świadków karetka pogotowia zabrała rannego do szpitala. Okazało się, że śrut utkwił mu w okolicy lewej skroni.
- Lekarz powiedział, że jeszcze trochę, a oka bym nie miał - przypomina pokrzywdzony.
Po strzelaninie w gminie Szypliszki. Świadek za kratami, a bandyci na wolności
"Nabój" usunięto, a obrażenia okazały się lekkie. Dlatego prokuratura postawiła Radosławowi C. "tylko" zarzut narażenie 59-latka na bezpośrednie niebezpieczeństwo spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi za to kara do 3 lat więzienia.
- Wciąż jestem roztrzęsiony. Leczę się cały czas u psychologa - podkreśla zaatakowany kierowca opla. Będzie domagał się zadośćuczynienia.
- Odsiedziałem swoje w areszcie. Zrozumiałem, że popełniłem błąd. To nie powinno się wydarzyć. Żałuję tego co zrobiłem. Chciałem tego pana przeprosić i, jeśli się zgodzi, podać mu rękę - kajał się Radosław C.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?