- Pamiętam sprawy sprzed lat. Sąd zawsze wierzy policjantom, bo to są policjanci. Ale mamy nagranie z kamery RAW, które zupełnie inaczej przedstawia stan faktyczny - uważa adwokat 32-latka.
Do zdarzenia, które utrwalone zostało dzięki kamerom nasobnym na mundurach, doszło na początku maja br. na ul. Kazimierza Wielkiego w Białymstoku. To tam policjanci "drogówki" zauważyli kierowcę opla, który wyprzedzał na przejściu dla pieszych. Zatrzymali samochód do kontroli. Mężczyzna powiedział, że nie ma prawa jazdy, ponieważ je stracił. W czasie rozmowy policjanci wyczuli od kierowcy alkohol. Nakazali mu wyjąć kluczyki ze stacyjki. Wtedy - jak wynika z relacji mundurowych - kierowca stał się agresywny, zaczął ich wyzywać. Przez okno rzucił w ich kierunku dwa noże.
Prokuratura zakwalifikowała to zachowanie jako czynną napaść na funkcjonariusza publicznego połączoną ze znieważeniem i kierowaniem gróź karanych pod adresem mundurowych. Postawiła Adrianowi R. też dwa inne zarzuty, tj. prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości (miał ponad 0,5 promila), pod wpływem środków odurzających oraz posiadania narkotyków. Kilka gramów marihuany, ukryte pod osłoną przy skrzyni zmiany biegów, wywąchał pies tropiący.
Proces 32-latka toczył się przed Sądem Rejonowym w Białymstoku. We wtorek, po przesłuchaniu ostatniego świadka, sąd zamknął przewód i oddał głos stronom. Prokurator domaga się uznania R. winnego wszystkich czynów i skazania go na 3 lata więzienia, wymierzenie 4-letniego zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych oraz obowiązku wpłacenia 5 tys. zł na cele społeczne.
- Oskarżony rzucił nożem w kierunku funkcjonariuszy policji, a jego zamiarem było wyrządzenie krzywdy funkcjonariuszom - przekonywała prokurator. Powoływała się na zeznania świadków oraz nagrania z kamer nasobnych.
Obrońca Adriana R. też, ale uważa, że to dowód na niewinność 32-latka.
- W momencie, kiedy policjanci podeszli do mojego klienta, powiedział "odsuńce się" i wyrzucił te noże od razu za szybę. Nie leciały one w kierunku policjantów. Chciał się pozbyć broni, bo pomyślał, że jak policjanci je znajdą, będzie miał gorsze konsekwencje - tłumaczył adwokat. Jego zdaniem, nagrana interwencja i rozmowy między policjantami, nie wskazują, że mundurowi czuli się zagrożeni.
Przyznaje, że wulgaryzmy były, ale nie były kierowane do policjantów, tylko z bólu, gdy Adrian R. leżał na ziemi, skuty kajdankami, a jego nogę dociskali mundurowi. "Nazwałbym to torturami" - ocenił obrońca. Wnosił o uniewinnienie od czynnej napaści, a co do pozostałych zarzutów - o łagodny wymiar kary.
Sąd jeszcze przed zamknięciem przewodu, uprzedził strony o możliwości zmiany opisu czynu. Wyrok ogłosi 17 listopada.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?